𝟑𝟓. „𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞ś 𝐧𝐚𝐬𝐳ą 𝐦𝐚łą 𝐤𝐬𝐢ęż𝐧𝐢𝐜𝐳𝐤ą"

1.3K 90 64
                                    

Tytuł dzisiejszego rozdziału - tekst należy do...? 🍒➡️
Uwaga podpowiedź: mało oczywiste!!!

Stylistka zrobiła mi piękną fryzurę - podkręciła mi ślicznie grzywkę, która trwalej ułożyła się na bokach mojej głowy, pofalowała włosy, a ich wierzchnią warstwę spięła z tyłu głowy czarną kokardą idealnie komponującą się z sukienką.

Swoją drogą pomogła mi ją włożyć, a ja czułam się w niej przecudnie i ślicznie. Była całkiem wygodna, a moje ruchy w niej były eleganckie i zgrabne.

Na stopy włożyłam swoje pierwsze w życiu buty, które były na obcasiku. Co prawda nie dużym, żeby nie było mi niekomfortowo, ale to zawsze coś. 

Były z Saint Laurent'a i zapinały się na cieniutki paseczek, który niełatwo było zapiąć, ale przynajmniej, i o dziwo, moje obuwie było naprawdę wygodne.

Na buzi miałam delikatny makijaż, składający się z mascary, rozświetlacza i błyszczyka, który nadawał kolor. Moje usta były w kolorze ciemno-czerwonym. To jest jedyne, co udało mi się wybłagać u braci. I tak byłam zadowolona, bo nawet Will'a ciężko było namówić.

Sam błyszczyk, telefon, chusteczki i lusterko włożyłam do torebeczki w kolorze
przewodnim - czarnym. Zapinała się znakiem „YSL" i była w komplecie z butami.

No i oczywiście szkoda byłoby nie wspomnieć o paznokciach, które były bardzo zadbane i pomalowane przezroczystym lakierem. Uwielbiałam go, bo to niby nic takiego, a dawał naprawdę dużo.

W końcu jednak, rozległo się pukanie do mojego pokoju. Will wszedł do środka.

⁃ Malut... Wow, wyglądasz przeuroczo, siostrzyczko - powiedział z wielkim i szczerym uśmiechem, podchodząc bliżej, łapiąc mnie za dłoń i okręcając wokół mojej własnej osi.

Zaśmiałam się głośno. Uwielbiam Will'a.

⁃ Ty też super wyglądasz, Will - odpowiedziałam mu, przeciągłym głosem, szczerząc się do niego.

Chłopak trzymał mnie za dłoń, gdy schodziliśmy ze schodów. Musiałam się przyzwyczaić do obcasa, więc cieszyłam się z tej małej pomocy.

Na dole stali już moi wszyscy bracia. Każdy z nich miał taki sam czarny smoking. Sama moja sukienka była wybierana tak, by pasowała i teraz miałam matching z moimi braćmi.

Wracając, dziś na dole wyjątkowo mocno czuć było woń męskich perfum. Niektórzy z chłopców mieli idealnie ułożone włosy, inni roztrzepane, choć w taki ładny sposób.

W każdym razie każdych łączyła dzisiaj dziwna aura - niby to taka na zabawę, niby to taka nerwowa. A ja nic nie rozumiałam.

I chociaż trzymałam kciuki, że gdy usiadłam w aucie z moimi dwoma najstarszymi braćmi i Shane'em to się czegoś dowiem, nie spełniło się. Chociaż czego ja się spodziewałam? Nawet nie wiem, o co miałabym zapytać.

To coś, co było w powietrzu od rana, było przedziwne i nie do wyjaśnienia.

Vincent wymienił tylko nazwiska kilku mężczyzn, które powtarzałam sobie do końca drogi, by ich nie zapomnieć i powiedział, żebym pod żadnym pozorem nie dotykała nikogo, kto nie jest z naszej rodziny.

A ja przecież dobrze to pamiętałam z poprzedniego balu - takich dziwactw to nawet jakbym chciała, nie potrafiłabym zapomnieć.

Nareszcie jednak dojechaliśmy.
Przed nami prezentowała się ogromna rezydencja. Była stara, ale widać, że wycenienie jej to byłyby miliony, czy nawet miliardy dolarów.

Hailie Monet - 12yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz