3 - she's prettier.

401 32 83
                                    

Syriusz stał pod ścianą, słuchając jednym uchem opowieści Petera, o tym jak jego siostra dostała posadę w ministerstwie magii. Nie mógł się jednak w pełni skupić na słowach przyjaciela. Remus jeszcze kilkanaście minut temu stał przy nich, trzymając papierowy kubeczek z alkoholem w ręku, ale teraz gdzieś zniknął, zresztą James również.

Syriusz szukał wzrokiem przyjaciół lub Lily, bo spodziewał się, że właśnie z nią może być teraz Potter. Ku swojemu zawodowi Lily Evans tańczyła w najlepsze z Mary Mcdonald i Jamesa zdecydowanie nie było przy nich.

- Syriuszu, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał Peter lekko zrezygnowanym głosem.

- Przepraszam, Pete, po prostu nasi przyjaciele gdzieś zniknęli i...

- Jasne, rozumiem. - przerwał mu Pettigrew, starając się brzmieć neutralnie, ale Syriusz wyczuł smutek w jego tonie.

Nie chciał go urazić, ani sprawić, aby poczuł się odtrącony, ale wyszło jak zwykle. Nie ma co ukrywać, że Peter zawsze był nieco z boku w grupie Huncwotów, ale wciąż byli przyjaciółmi.

- Pete, to nie tak, że nie chcę spędzać z tobą czasu... - zaczął, ale nie wiedział, co dalej powinien powiedzieć.

- Zwyczajnie wolisz Remusa albo Jamesa. Mówiłem, że rozumiem. - po tych słowach Peter skierował się do schodów, prowadzących do dormitorium chłopców.

- Pete! - zawołał za nim Syriusz, ale ten się nie obrócił.

Westchnął ciężko i rozejrzał się po pomieszczeniu. Z gramofonu leciała muzyka Queen, a choć kochał ten zespół, teraz nie miał nastroju.

Ruszył przed siebie, przepychając się przez tłok ludzi. Imprezy były takim czasem, kiedy to z jakiego domu jesteś się nie liczyło. Gryfoni, Puchoni, Krukoni, a nawet Ślizgoni tańczyli i pili razem. Syriusz mimowolnie zerknął na grupkę 5 rocznych uczniów Slytherinu, szukając wzrokiem siostry, ale nie było jej razem z rodzeństwem Rosier i Crouchem.

Znalazł za to Remusa Lupina.

Stał obok Marlene Mckinnon, śmiejąc się z czegoś wesoło. Nie umknęło uwadze Syriusza to, jak się na nią patrzył. Tak jak on by chciał, aby patrzył się na niego.

Marlene również się uśmiechała, co bolało go jeszcze bardziej. Przyglądał się im przez chwilę, ale nie wytrzymał, kiedy Remus zakręcił palec na włosach dziewczyny.

Wycofał się do stolika z alkoholem i zamiast nalać sobie trochę ognistej do kubeczka, wziął od razu całą butelkę. Skierował się do swojego dormitorium, mając nadzieję na zastanie tam Jamesa, albo chociaż Petera. Jednak ku jego zaskoczeniu nikogo w środku nie było. Usiadł więc na swoim łóżku i pociągnął spory łyk z butelki.

Przecież też miał długie włosy. Remus mógłby zakręcać swoje zgrabne palce na nich, a nie na tych tłustych włosach Marlene.

Wziął kolejny łyk.

Tylko, że Marlene wcale nie miała tłustych włosów. Jej włosy były piękne i lśniące. Ona też była ładna. Nawet bardzo ładna. Była tym typem dziewczyny, w której  n o r m a l n y  chłopak mógłby się zakochać.

Następny łyk ognistej whisky przepalił mu gardło.

Gdyby był  n o r m a l n y  też mogłaby mu się podobać.

Przechylił butelkę tak, że zostało bardzo niewiele płynu na samym dnie.

Jak mógł mieć nadzieję, że Remus również ma w stosunku do niego  t a k i e  uczucia? Przecież to niedorzeczne. Remus Lupin był na to za dobry. Jakim cudem Syriusz mógł się łudzić? Przecież jego przyjaciel prędzej, czy później znajdzie porządną dziewczynę, która go z wzajemnością pokocha.

stłuczone szkło. JEGULUS & WOLFSTAR Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz