20 - the best day ever.

303 21 66
                                    

Kiedy James otworzył oczy i na ślepo zaczął szukać okularów na półce, zorientował się, że... tu nie ma półki. A później sobie przypomniał. I nie chciało mu się wierzyć. Przecież to było takie nierealne.

Ale gdy odwrócił się w drugą stronę, zobaczył śpiącego Regulusa, zawiniętego w kołdrę. Jego włosy opadały na wszystkie strony, przysłaniając mu czoło, a usta miał lekko uchylone. Wyglądał tak uroczo i niewinnie.

James pogłaskał go po głowie, po czym pocałował w czółko. To było takie niesamowite uczucie - budzić się przy swoim chłopaku.

Regulus przekręcił się przez sen tak, że teraz jego lewa ręka wystawała spod kołdry. A Mroczny Znak był idealnie widoczny.

James przejechał opuszkami palców po jego przedramieniu. Czy to źle, że się nie bał? Może rzeczywiście ten znak powinien go przerażać. I pewnie przerażałby, gdyby chodziło o kogoś innego niż Regulus. Przy nim jednak czuł się bezpiecznie i mógłby powierzyć mu swoje życie.

Patrzył na niego i mimowolnie się uśmiechał. Obserwował kąciki ust Regulusa, które co jakiś czas unosiły się lekko do góry, zupełnie jakby śniło mu się coś miłego. Wsłuchiwał się w jego spokojny oddech. Mógłby go podziwiać przez całe wieki, a i tak za każdym razem wniosek byłby ten sam - Regulus Black był piękny.

Kiedy Reg otworzył wreszcie oczy, ten od razu go pocałował tak namiętnie, jakby nie widzieli się przez kilka tygodni.

- Wow. - wymamrotał Ślizgon. - Nie spodziewałem się, że w ogóle tu jeszcze będziesz. A ty nie dość, że tu jesteś, to jeszcze   t a k   mnie budzisz.

- Reggie, czemu niby miałoby mnie tu nie być? - zdziwił się James.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Mogłeś wreszcie przejrzeć na oczy i stwierdzić, że jednak wolisz kogoś lepszego.

- Regulusie Black, posłuchaj mnie uważnie. - Potter chwycił jego podbródek w dwa palce. - Jesteś   n a j l e p s z y,  jasne?

Zamierzał powtarzać mu takie rzeczy, dopóki on sam nie pojmie, że jest wystarczający. Że James wcale nie zamierza nagle go opuścić. Że jest kochany. I że ma ludzi, którym na nim zależy.

- Mówisz za dużo romantycznych zdań, Jamie. - zaśmiał się Regulus.

- A mogę mówić coś innego, skoro przede mną jesteś ty? - puścił mu oczko.

Black pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale James widział, jak próbuje stłumić uśmiech. Miło było wiedzieć, że to on jest jego przyczyną.

James wstał z łóżka, przykrywając się kocem. Wygrzebał swoje ubrania i skierował się do łazienki, aby szybko się przebrać, a potem załatwić coś do jedzenia.

- Gdzie idziesz? - spytał Reg, kiedy ten kierował się do wyjścia z dormitorium.

- Do Wielkiej Sali po coś do jedzenia. Masz jakieś specjalne życzenia?

- Nie. Ale jak masz papierosy, to mógłbyś się podzielić. - Regulus przygryzł wargę, wpatrując się w niego ze słodkimi oczkami.

- Nie mam, ale coś wykombinuję, skarbie. Zaraz wracam.

Wręcz biegł do Wielkiej Sali, aby tylko czym prędzej wrócić do Ślizgona. Po drodze kilka razy się potknął o własne nogi, ale zdołał utrzymać równowagę i od razu wrócił do biegu. Kiedy dopadł drzwi, był niemal pierwszy w całej sali. Tylko pojedynczy Krukoni i Puchoni siedzieli przy stołach. Te pustki kazały mu sprawdzić, która tak w ogóle jest godzina. Zerknął na zegarek i że zdziwieniem stwierdził, że nie ma jeszcze 7.

stłuczone szkło. JEGULUS & WOLFSTAR Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz