CHAPTER 10.

2.3K 60 12
                                    

— Midnight... Co z tobą dzisiaj nie tak? — zapytałam, nie mogąc już dłużej trzymać języka za zębami. 
— Ze mną? — zapytał zdziwiony, spoglądając na mnie. 
— Zachowujesz się dziwnie. Coś się stało? — zapytałam nalewając sobie soku i upiłam kilka łyków. 
— Nie, praca w terenie zawsze działa pobudzająco... Musiałbym cię kiedyś zabrać ze sobą, żebyś to poczuła. Poza tym, nic złego się nie dzieje... Chyba, że... Ty masz jakiś problem, chciałabyś mi coś powiedzieć? Porozmawiać o czymś? Czekaj, czekaj... Już wiem... Przekazałaś mu moją lekcje? — przełknęłam głośno ślinę. — Oczywiście, że nie... Abi, prosiłem... — mruknął niepocieszony i podszedł w moją stronę. — Odstaw szklankę. — zażądał, a ja momentalnie ją odstawiłam. Nie wiedziałam, do czego zmierzał, ale wiedziałam, że chcę się przekonać. — Nie bój się... 
— Nie boję... — wyszeptałam, wpatrując się w te zimne, błękitne oczy. Wysunął dłoń w moim kierunku, a jego palce zacisnęły się wokół mojej szyi. Uchyliłam powoli usta i opuściłam wzrok. 
— Oczy na mnie. — kolejny rozkaz rozbrzmiał w moich uszach. Spełniłam i to. — Pięknie... — mruknął i zacisnął mocniej dłoń, jęknęłam cicho. — Jeżeli nie zaczniesz ustawiać ludzi pod siebie, wejdą ci na tę piękną głowę... Tylko ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie... Przestań się zastanawiać, czy kogokolwiek nie zranisz, czy ktoś poczuje się niezręcznie... Wal to, bo gwarantuję ci, że nikt nie myśli tak w drugą stronę... — poluzował uścisk, a ja złapałam powietrze, ale to nie był koniec, znów mnie złapał za krtań. — Świat jest trudny, więc spraw, by przeżycie było łatwe... — jego twarz zbliżała się do mojej, czy on serio chciał mnie pocałować?
— Wróciłem... Co do cholery?! — Chris wszedł do mieszkania i stał, jak wryty. Midnight przerzucił oczami i puścił mnie, a ja zaczęłam kaszleć, starając się przywrócić sobie oddech. 
— Backstreet Boy powrócił... — mruknął, a ja oddychałam szybko, nie wiedząc nawet, jak wytłumaczyć to, co się tu działo. Wiedziałam dobrze, że hrabia miał swój świat i swoje kredki w docieraniu do ludzi. Koniec końców, nikt nic złego nie zrobił, prawda? Chris niemal wcisnął się pomiędzy nas.
— Nic ci nie zrobił...? — zapytał, głaszcząc moją twarz. Widziałam kątem oka, jak mój klient oparł twarz na swojej dłoni, załamany tym widokiem. O co tu chodziło? 
— Nie... Dostałam tylko pouczenie. — zaśmiałam się. 
— Jak możesz się z tego cieszyć? — dodał z wyrzutem, a Midnight spojrzał zaciekawiony, przekrzywiając głowę na jedną stronę, by wychylić się zza pleców mojego chłopaka.  To sprawiło, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Chris to zauważył, a jego twarz momentalnie pociemniała. — Nie waż się jej dotykać nigdy więcej... — odwrócił się do mężczyzny, na twarzy którego znajdował się szeroki, pełen mroku uśmiech. 
— Nie waż się do mnie tak zwracać, bo nie wiesz z kim rozmawiasz. — wycelował w niego palcem. 
— Do kryminalisty, powinni cię zamknąć, a nie fatygować moją dziewczynę, żeby cię broniła. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś winny. — twarz Midnighta pozostała spokojna, ale w oczach miał furię i już wiedziałam, że to się nie skończy na spokojnej rozmowie przy herbatce. 
— Lepiej być kryminalistą, niż mieć penisa i być pizdą. — uśmiechał się niemal jak joker, aż sama poczułam ciarki. 
— Ja pizdą? Bo nie wyglądam, jakbym wpadł do wiadra z tuszem? — Chris prychnął, ale testowanie cierpliwości hrabiego, nie było dobrym pomysłem i wiedziałam to dobrze. Chwycił go za gardło i uniósł nad ziemię, a ja pisnęłam, zakrywając twarz. Zauważył to i pokręcił głową na boki. 
— Pokażę ci, jak zachowuje się ktoś, kto nie jest pizdą. Zostawię cię z twoimi przemyśleniami, a potem wyjdę. Wrócę, kiedy ona cię zostawi... Kiedy przegniesz tak, że nawet do niej dotrze, jaka była głupia, że poświęciła ci tyle czasu. Przepraszam, zmarnowała tyle czasu. Wtedy się policzymy za twoje słowa. — opuścił go i odepchnął lekko. — Abigail Henderson, leć go pocieszyć. Pocałuj go, czy coś. — wzruszył ramionami i wziął jabłko z miski, siadając na brzegu stołu i wgryzł się w nie, patrząc mi w oczy. Wymagał tego ode mnie, czy tylko mi się wydawało? Stałam, jak wmurowana, nie wiedząc sama co mam robić. 
— Abi... — usłyszałam głos Chrisa i podeszłam do niego, głaszcząc go po policzku. 
— Wszystko okej? — zapytałam z poczucia obowiązku, bo dobrze wiedziałam, że nie zrobiłby mu nic... A może tylko tak sobie tłumaczyłam. Pochylił się nade mną i pocałował mnie, jakby chciał udowodnić Midnightowi, że należę do niego. Całe mieszkanie było wypełnione nadmiarem testosteronu. 
— Lekcja numer jeden frajerze. Tak się całuję kobietę. — złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie z takim impetem, że wpadłam na jego klatkę piersiową. Uniósł mój podbródek, zmuszając bym na niego spojrzała i wpił się w moje usta. Jego język wyczyniał małe cuda z moim, jego dłoń zjechała po moich plecach i zatrzymała się pod moją nogą, którą założył za swoje biodro, by mieć mnie jeszcze bliżej. Nie wiem, jakiej magii na mnie użył, ale aż się zadrżałam. Kiedy mnie odstawił, wyszedł z mieszkania, a ja stałam skołowana. Wszystko wirowało mi przed oczami. 
— Co za tupeciarz... — powiedział Chris i patrzył na mnie. — Boże, czemu masz głupkowaty uśmiech na twarzy? Tobie to się podobało? — prychnął pod nosem po raz kolejny i zacisnął pięści. 
— Ja... 
— Nawet nie próbuj kłamać... Zrezygnuj z tej sprawy, bo on zniszczy wszystko, co zbudowaliśmy... — powiedział i zniknął za drzwiami sypialni. Spojrzałam na nadgryzione jabłko i wzięłam je ze sobą, wgryzłam się w następny kawałek, siadając na kanapie. Zbierałam myśli, które atakowały moją głowę raz po raz... Mój telefon zawibrował, a ja o mało nie spadłam z kanapy, kiedy się wystraszyłam. "Auto będzie na ciebie czekać o 7:00" przeczytałam na ekranie i wzięłam głęboki wdech. Wszystko zaczynało się robić dziwne, ale... Klnę się na boga, że nikt nigdy tak mnie nie całował. 

SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz