Abigail
Dotarliśmy pod wielki budynek, gdzie odbywał się bal charytatywny. Stresowałam się, a jednocześnie czułam podniecenie na myśl o wystawnej imprezie. Nigdy tego nie doświadczyłam wcześniej.
— Masz tutaj mikrofon, który będzie nagrywał wszystko, co dzieje się wokół nas, na wypadek, gdyby Samuel miałby się z czymś wygadać, będziemy mieć dowód, tak? Sky wszystko zapsuje, więc będzie kopia.— hrabia wpiął w materiał sukienki niewielką szpilkę, w której był ukryty mikrofon. Pokiwałam głową i wzięłam głęboki oddech. Miałam nadzieję, że przyjazd tutaj będzie owocny. Chciałam pociągnąć za klamkę, kiedy Midnight strzelił mnie w rękę.
— Ała, za co?
— Za brak wychowania. — odpowiedział i wysiadł pierwszy. Okrążył auto i sam otworzył mi drzwi, podając mi dłoń. Obiecał mi, że będzie dzisiaj zachowywał się jak książę z bajki i wywiązywał się ze swojej obietnicy. Chwyciłam ją i wysiadłam powoli, przytrzymując sukienkę. Schlebiało mi, że traktował mnie, jak księżniczkę, chociaż było mi do niej tak daleko. Wysunął ramię w moim kierunku, a ja chwyciłam go za nie wchodząc po schodach, gdzie był rozłożony czerwony dywan. Światła reflektorów szalały po niebie, a samo wejście było przystrojone kwiatami. Wyglądało to pięknie. Weszliśmy do środka, ludzie bawili się już w najlepsze. Uśmiechnęłam się pod nosem, mierząc wzrokiem wszystko dookoła. — Podoba ci się?
— Jest lepiej, niż mogłabym sobie wyobrazić. — odpowiedziałam i zaśmiałam się.
— Zacznijmy od drinka. — powiedział stanowczym tonem i podprowadził mnie do baru. Zamówił mi gin, a sobie whisky. — Za twój pierwszy raz. — mruknął unosząc szklankę. Stuknęłam się z nim swoim kieliszkiem.
— Za pierwsze razy. — i jak boga kocham, nie miałam na myśli tylko tego balu. Gdzieś z tyłu głowy widziałam, jak mnie całował.
— Rumienisz się, za gorąco? — zapytał, a ja momentalnie zarumieniłam się bardziej.
— Nie, ja... Coś sobie pomyślałam, to wszystko... — wytłumaczyłam się pokrótce.
— Myślisz o mnie Abigail... — odkaszlnęłam, kiedy o mało nie zadławiłam się drinkiem. — Powoli, bo nie dotrwasz północy. Tylko nie uciekaj i nie gub pantofelka, bo zostaniesz tylko z jednym butem, a ja i tak cię odnajdę. — panie Scarborn, czy to była groźba, czy obietnica? Westchnęłam lekko i pokiwałam głową na boki. Nie mogłam uwierzyć, jak szybko sprawił, że załamanie nerwowe zamieniło się w sielankę, w czyste szczęście.
— Nie schlebiaj sobie, jak będę chciała, to schowam się tak, że mnie nie znajdziesz...
— Panno Henderson, czy to groźba? — zapytał, a ja zaśmiałam się.
— Może bardziej wyzwanie...
— Chciałabyś pobawić się w chowanego? Chciałabyś, żebym cię szukał? Czy bardziej kręcą cię polowania... Chciałabyś być moim trofeum? Znam kilka fajnych miejsc, gdzie mógłbym zawiesić twoje ciało i... — urwał, a ja patrzyłam na niego z zaciekawieniem.
— I...? — pospieszyłam go, oczekując, że rozwinie swoją myśl i dowiem się, co chciałby mi zrobić.
— Pozwól swojej wyobraźni dokończyć. Na bank ją masz, skoro czytasz książki. — jego cwany uśmieszek zawitał na twarzy, a ja wręcz paliłam się, by poznać dalszą część jego myśli. Dopiłam drinka. — Aż tak twoje myśli sprawiły, że stałaś się spragniona? — zaakcentował ostatnie słowo.
— Jesteśmy w pracy. — przypomniałam mu.
— Nawet w pracy można mieć przerwę. — spojrzał na mnie i odchrząknął. — Tak wiem, obiecałem ci, że będę dzisiaj grzeczny. — pomruczał coś do siebie pod nosem. Wysunął w moim kierunku dłoń, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. — Co się tak patrzysz? Przecież nie przyszłaś na bal, żeby podpierać bar i tylko pić. Zatańczysz ze mną, czy będę tak tu stał jak dureń, żebrząc, żebyś chwyciła moją dłoń?— pokręciłam głową i złapałam jego dłoń, opuszczając ją nieco niżej.
— Midnight, ja nie umiem tańczyć z kimś... Sama w klubie jeszcze się pobujam, ale nigdy nie tańczyłam z mężczyzną. — przyznałam się, biorąc głęboki oddech. Czułam się strasznie głupio, spuściłam swój wzrok i wpatrywałam się w deski na parkiecie. Miały naprawdę świetny kolor... Nim dokończyłam własną myśl, wsunął dwa palce pod mój podbródek, uniósł moją twarz, zmuszając mnie, bym spojrzała mu w oczy.
— Bardzo chętnie udowodnię ci, że umiesz tańczyć. Tu nie chodzi o znajomość skomplikowanych kroków, po prostu poddaj mi się i daj się poprowadzić... — patrzyłam w parę, błękitnych źrenic. Myślałam, że takie teksty są oklepane, ale kiedy mierzysz się z czymś takim na żywo, nie ma opcji, żeby ciśnienie nie skoczyło, a serce nie zabiło mocniej. Pokiwałam lekko głową. — Dobra dziewczynka, punkt za odwagę. — powiedział, a ja poczułam dziwną satysfakcję. Zaprowadził mnie na sam środek parkietu i porwał do tańca. — Luźno Abigail, luźno... — mruknął do mojego ucha. Poddałam się mu i pozwoliłam mu przejąć pełną kontrolę. Przysięgam, że nigdy nie tańczyło mi się tak dobrze. Prowadził mnie tak pewnie i pilnował, bym nie strzeliła żadnej gafy, której mogłabym się wstydzić. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, a w zamian mógł zrobić ze mną wszystko na parkiecie. Roześmiałam się wesoło, kiedy piosenka się skończyła, a on ukłonił się, dziękując za taniec. Uniosłam lekko suknię i ukłoniłam się jak dama dworu.
— To było cudowne... — powiedziałam z szerokim uśmiechem i dopiero teraz zorientowałam się, że kilkoro ludzi gapiło się na nas.
— Brawo, piękny taniec. Jak zawsze potrafisz skraść show. — usłyszałam za swoimi plecami powolne klaskanie, a Midnight zesztywniał. Złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją.
— Teraz ty pozwól prowadzić mi. — wyszeptałam i odwróciłam się do mężczyzny w średnim wieku. Wyglądał na takiego, co do najmilszych nie należy.
— Co to za piękność? — wskazał na mnie. — Dziwne, że przyszedłeś, nie spodziewałem się ciebie tutaj, może chciałbyś wszystkim coś opowiedzieć... ? Nie, lepiej nie psujmy im dzisiaj tego wieczoru, trochę się wykosztowałem... Dowiem się, kim jest ta piękna dama, może da się porwać do tańca z prawdziwym mężczyzną. — czułam jak jego dłoń zacisnęła się mocniej na mojej, zupełnie, jakby nie chciał mnie puścić.
— Abigail Henderson. — przedstawiłam się.
— Piękne imię. Pasuje do takiej kobiety. — zmierzył mnie swoim wzrokiem, jakbym była kawałkiem mięsa u rzeźnika.
— Dziękuję, czym pan Scarborn miałby się z nami podzielić? Proszę wybaczyć pytanie, ale zżera mnie ciekawość. — powiedziałam z lekkim uśmiechem. Gdyby tylko się wygadał...
— Musi pani spytać swojego partnera, na pewno podzieli się naszymi wspólnymi wspomnieniami. Wspominam to naprawdę bardzo miło. — teraz to ja ścisnęłam mocniej jego dłoń, czując lekkie szarpnięcie. — Niestety, nie jest dzisiaj za bardzo rozmowny.
— Czasami każdy ma ciche dni. — dodałam. Nie dawał mi się podejść, szukałam jakiegoś sposobu.
— Bawcie się dobrze, póki noc jeszcze młoda i nie zapomnijcie zakupić czegoś, na naszej charytatywnej aukcji, bo pieniądze pójdą na biedne sierotki. — puścił nam oczko i zawołał kogoś, odchodząc do nas. Wypuściłam głośno powietrze.
— Zajebię gnoja, zajebie... — wysyczał pod nosem Midnight i zrobił, krok w jego kierunku, jednak stanęłam mu na drodze.
— Nie, obiecałeś mi. — prawie krzyknęłam na niego, a on złapał moją dłoń i ucałował jej wierzch.
— Wybacz Milady, musze cię przeprosić na chwilę, gdyż muszę wydobyć ostatnie tchnienie z tego osobnika płci męskiej z upośledzeniem umysłowym najwyższego stopnia, choć legenda powiada, że ameby mają więcej rozumu, niż ten owy panicz. — patrzyłam na niego, będąc w szoku. Nie wierzyłam, że właśnie powiedział w piękny sposób o zabijaniu.
— Proszę, Midnight... — nie wiedząc, co zrobić, położyłam jego dłoń na swoim policzku. — Daj mi go pogrążyć, żeby żył ze świadomością przegranej, potem możesz go od razu zabić. Wierz mi, że wtedy zemsta, będzie smakować jeszcze lepiej... — wyszeptałam, a on nieco złagodniał i potarł mój policzek. Nie wiem, jak mężczyźni to robili, ale mieli tak ciepłe ręce.
— Zrobię to tylko dlatego, że poprosiłaś, ale w chwili, kiedy jego winy wyjdą na jaw... Nawet ty mnie nie zatrzymasz... — powiedział swoim chłodnym, bezwzględnym tonem. Pokiwałam głową, zgadzając się na ten układ.
— Nie każdy plan się uda, ale będę walczyć do końca, żeby oczyścić cię z zarzutów i postawić je temu gnojowi. Dla ciebie i dla twoich rodziców... — powiedziałam cicho, a on przesunął dłoń na mój kark. Zacisnął ją lekko i przysunął mnie do siebie, wtulając mnie w jego ciało. Zamknęłam oczy chcąc zapamiętać jak najwięcej z jego dotyku. — Chodź, pójdziemy zapalić. — dodał, a ja uśmiechnęłam się lekko. Złapał za moją dłoń i poprowadził mnie przez tłum, pilnując, by nikt na mnie nie wpadł. Usiedliśmy na jednej z ławek i wsunął papierosa w swoje usta, odpalając go. Wyciągnął go i podał mi.
— Dziękuję. — uśmiechnęłam się i zaczęłam palić, wypuszczając w powietrzę chmurę dymu.
— Myślałem, że uda nam się zdobyć coś więcej... — mruknął, nieco niepocieszony.
— Midnight, spokojnie. To tylko pierwsze podejście. Jeszcze się uda, zobaczysz, a jak się uda, to... Wisisz mi nowe auto. — rzuciłam bez większego namysłu.
— Jak to wszystko rozwiążesz, to poza bonusem pieniężnym kupię ci auto twoich marzeń. — powiedział śmiertelnie poważnie.
— Żartowałam tylko... — wytłumaczyłam się.
— To dobrze, bo ja nie. — odpowiedział mi, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Nie chciałam już drążyć tego tematu.
— Będziemy jeszcze korzystać z balu, czy chcesz wracać? — zapytałam cicho.
— Na boga, za kogo ty mnie masz? Obiecałem ci bal, więc będziemy tutaj tak długo, dopóki nie obetrzesz nóg od tańca. — powiedział do mnie, już nieco milszym tonem. Zaśmiałam się ciepło i przytaknęłam. Nie sądziłam wtedy, że nie żartował. Kilka godzin później wyniósł mnie na rękach, kiedy nie byłam w stanie zrobić już kroku. Zapakował mnie do samochodu i położył moje nogi na swoje kolana, rozpinając powoli paski od szpilek i zsunął je z moich stóp. Ulga... Odkryłam znaczenie tego słowa na nowo. Nie kontrolując już własnych zachować, jęknęłam z przyjemności.
— Odwieziesz mnie do domu? — zapytałam, a on zaśmiał się.
— Nie ma takiej opcji. — usłyszałam w odpowiedzi i spojrzałam na niego zaskoczona.
— O czym ty mówisz?
— Do zakończenia sprawy, będziesz mieszkać w Crystal Palace. Może lubisz być z tym toksycznym gościem, ale potrzebuję cię w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Do tego nie chcę zabić tego śmiecia, a już ostatnio musiałem się bardzo hamować. — wytłumaczył mi, a ja pokręciłam głowa z niedowierzaniem.
— Nie mam nawet piżamy... Nie mówiąc już o normalnym ubraniu.
— Masz klucze? — zapytał, a ja wyciągnęłam z kopertówki pożądany przedmiot.
— Podjedziemy do ciebie i sam spakuję ci kilka rzeczy. Potem wrócimy do Crystal Palace, ale jest jeden warunek. Nie wysiądziesz z tego samochodu i nie wejdziesz tam. — powiedział śmiertelnie poważnym tonem, a ja wzięłam głęboki wdech.
— Zgoda. — pokiwałam twierdząco głową. Delikatnie masował moje stopy, przynosząc im ulgę. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
— Zrelaksuj się. Przejęłaś dzisiaj parkiet dla siebie. Należy ci się. — uśmiechnęłam się lekko i napawałam się jego dotykiem. Nikt, nigdy nie powiedział mi, że zasługuję na odpoczynek, zawsze tylko motywowali mnie do większego wysiłku. Miło było dla odmiany spuścić z tonu.
—Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj. Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. — powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
— Oh, Abigail, nie stać cię na podziękowania dla mnie. Cena jest za wysoka, więc nie dziękuj. Skup się na tym, że świetnie się bawiłaś. — jego zadziorny uśmiech błąkał się po jego twarzy. Jęknęłam, kiedy nacisnął obolałe miejsce. — Nie testuj mojej cierpliwości tymi jękami, bo przysięgam, że to nie jest moja najmocniejsza strona. — zarumieniłam się lekko, ale to jakby ucieszyło go jeszcze bardziej. To wszystko było szalone, ze mną, gdzieś po środku. Jednak dzisiaj marzyło mi się już tylko łóżko. Może jeszcze jego ramiona wokół mnie... Albo nieco niżej... Abigail, to twój klient, nie możesz fantazjować o nim... Nie możesz pozwolić sobie na więcej takich sytuacji... Musisz być profesjonalistką... Musisz... Czy ktokolwiek, kiedykolwiek zastanowił się, czego chciałam, a czego nie musiałam? Życie bywa przewrotne, a ja upadałam coraz niżej, tylko w tym wypadku, oznaczało to miękkie lądowanie w jego ramionach.
CZYTASZ
SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}
Romance{Książka zawiera brutalne sceny seksu i przemocy. Dla ludzi o mocnych nerwach +18} - Nie będę twoim bohaterem. Nie położę swojej marynarki na kałużę, żebyś nie pobrudziła pantofelków. Nie oddam ci bluzy, kiedy będzie ci zimno... Nie otworzę przed to...