Midnight
Młodsza wersja mnie, przemierzała ciemny las. Tak niepewna i przerażona.
— Mamo...? — zawołałem, poszukując kobiety w średnim wieku. Huk i odgłos ptaków zrywających się do lotu. — Mamo!!! — przeraźliwy krzyk wydarł się z mojego gardła. Serce łomotało, jakby chciało wyrwać się z piersi. Biegłem ile miałem sił w nogach, potykając się o gałęzie i kłując kostki dzikimi jeżynami. Nic jednak nie było w stanie mnie zatrzymać. Pokonywałem każdą przeszkodę z lepszym lub gorszym efektem. Chciałem tylko dobiec do celu, zobaczyć, co się stało? Kolejny dziwny, przerażający odgłos, który dobrze znałem... Łamane kości. Był na tyle głośny, że poderwać z drzew następne stado latających stworzeń. — Mamo!!! — krzyknąłem znowu, ale znikąd nie było odpowiedzi na moje wołania. Błagałem boga, by mi pomógł, chociaż nigdy się nie modliłem, ale wiedziałem, że to, co zastanę będzie strasznym widokiem. Gęsta mgła zbierała się powoli nad ziemią, a temperatura spadała. Wydychałem ciepłe powietrze, tworząc niewielkie obłoki z pary. — Jak tu zimno... — zwolniłem, dreszcze przeszywały moje ciało raz po raz. Musiałem zwolnić... Kroczyłem dalej przez gęstniejącą mgłę, widząc w oddali światła samochodu. Auto musiało stać do mnie bokiem. Poczułem przypływ nadziei, może właściciel pomoże mi znaleźć mamę. Zacząłem iść szybszym krokiem. — Hej!! — krzyknąłem, kiedy dotarłem do samochodu i rozejrzałem się. Kiedy ujrzałem ciało zwisające z drzewa, a samochodowe lampy oświetlały całe show. Zacząłem przeraźliwie krzyczeć, kiedy ujrzałem twarz kobiety... Twarz mojej matki... Wyglądało to na samobójstwo, ale za drzewem stała męska postać z kapturem na głowie. — Pomóż jej! Pomóż! — wydarłem się, ale on schował się za drzewo. Pobiegłem za nim, ale nie znalazłem tam nikogo. Starałem się wspiąć na drzewo, ale nie byłem w stanie tego zrobić. Jakby coś trzymało mnie za nogę i ciągnęło w dół. — Mamo... — miałem wrażenie, że zwłoki się poruszyły. Jej nogi były na wysokości mojej twarzy. Przytuliłem się do nich i zanosiłem się płaczem, własne łzy zaczynały mnie dusić...— Midnight! — przeraźliwy krzyk wyrwał mnie ze snu. Przez chwilę było mi ciężko uchylić powieki, zupełnie jakby były sklejone. Dotknąłem mokrych policzków, czy ja naprawdę płakałem przez sen? Wtedy ujrzałem nad sobą Abigail. Patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Była na tyle blisko, że jej wisiorek delikatnie smyrał mnie po ciele. Miała strach w oczach, a ja niewiele myśląc objąłem ją. Zamknąłem ją szczelnie w swoich ramionach, jakby była pluszowym misiem. — Już dobrze, to tylko sen.... To tylko sen... — powtarzała, całując czubek mojej głowy. Po zderzeniu z rzeczywistością, uświadomiłem sobie, co widziałem. Rozpłakałem się na nowo, a moje ciało zaczęło się trzęść. Nie wiedziałem nawet dobrze, co się ze mną działo. Jedyne, co miałem przed swoimi oczami, to obraz wisielca. Osoby, która była dla mnie ważna. —Jestem tutaj, jestem... To tylko zły sen Midi... — tak rzadko zdrabniała moje imię, że poczułem się jeszcze mniejszy. Mama tak zawsze do mnie mówiła.
— Ja... Mama...
— Ciiii... Opowiesz, jak się uspokoisz. Wiem, że chodziło o twoją mamę, wołałeś ją przez sen. Chyba było cię słychać w całym pałacu. Dlatego tu przybiegłam... — wyszeptała do mojego ucha i położył dłoń na moich plecach. Dociągnęła mnie do siebie i delikatnie położyła się przy mnie. Otuliła mnie kołdrą i wodziła palcami po moim ramieniu, starając się wprowadzić mnie w strefę komfortu. Naprawdę nie wiedziałem, jak mam jej dziękować i jak przepraszać, za to, że ją obudziłem.
— Przepraszam Abi... — wyszeptałem. Jej ciało nieco się napięło, ale zaraz odpuściło.
— Nie przepraszaj, nikt nie ma kontroli nad snami... — powiedziała cicho. Widziałem na jej twarzy współczucie i żal. — Cieszę się, że mogłam tu być i przybiec cię obudzić. wyrwać z tego koszmaru i sprowadzić do tej rzeczywistości. — głaskała delikatnie mój policzek. Skąd ona miała w sobie tyle ciepła i wyrozumiałości. Teraz, kiedy byłem zmuszony do myślenia o matce, widziałem, że miały wiele podobnych cech. Dobroć, życzliwość i chęć niesienia pomocy... — Hej... Przestań myśleć na chwilę i zrelaksuj się, inaczej nie zaśniesz już do rana, a mamy jechać do psychiatryka. — powiedziała spokojnym tonem. — Wiem, że w twoim świecie, dopóki sprawca nie wyda z siebie ostatniego tchu, nie poczujesz ulgi... Pomogę ci, nie będziesz sam z tym... Będę obok z moim całym prawniczym zapleczem...Będziemy walczyć do ostatniej apelacji. — jej ciepły uśmiech uspokajał mnie. — Mogę? — zapytała nieśmiało przeczesując moje włosy.
— Jasne, że możesz... — odpowiedziałem jej bez wahania. Musiałbym być naprawdę dziwny, gdyby kobiecy dotyk nie działał na mnie tak dobrze... A może to tylko jej dotyk działał na mnie tak dobrze? Po chwili złapałem ją za dłoń i pocałowałem jej wierzch. — Dziękuję Abi... Dziękuję... — wyrzuciłem z siebie. Trauma związana z tym, co stało się w moim domem uderzyła z podwójną siłą. Zgadywałem, że to była cisza przed burzą, chociaż nie chciałem tego przyznać na głos. Blondynka patrzyła się na mnie.
— Nie dziękuj, gdyby było odwrotnie, też przybiegłbyś sprawdzić, co się dzieje.— powiedziała po cichu.
— Oczywiście, że tak. — przyznałem, z ciut za dużą dawką pewności siebie.
— Spróbuj zasnąć, a ja przyniosę ci wodę... — wyszeptała i zaczęła się podnosić. Złapałem za jej dłoń i pociągnąłem ją do siebie. Wpadła na moją pierś i spojrzała na mnie nieco zaskoczona, ale nie byłem w stanie się powstrzymać. Potrzebowałem bliskości, a ona była idealną ofiarą, która mogła się dla mnie teraz poświęcić, czy tego chciała, czy nie. Jej palce delikatnie eksplorowały moją wytatuowana skórę.
— Nie chce mi się pić... — wyszeptałem. Nieco skłamałem, ale nie chciałem, by zostawiała mnie teraz samego. Ta chwila była dobrą chwilą, by zrobić krok do przodu w naszej znajomości. O ile to w ogóle możliwe... Czy złamie dla mnie swoje zasady, czy będzie mnie tylko wodzić na pokuszenie i odpychać na nowo? Sam już nie wiedziałem, ale czekałem na ten moment, kiedy zedrę z niej całą niewinność, a wyciągnę na powierzchnię jej wszystkie demony. Nie chciałem tego robić, ale może przejęcie pałeczki samemu, to nie najgorszy pomysł.
— Co ci się śniło? — zapytała w końcu.
— Moja mama... Ktoś powiesił ją w lesie, była tam... — zacisnąłem mocno powieki, jakbym chciał zatrzymać ból i strach, które zaczęły wydobywać się na powierzchnię.
— To straszne...— wyszeptała i uniosła się na ręce patrząc na mnie. Jakby chciała wyczytać z mojej twarzy, co znajdowało się w mojej duszy. Niezła próba, ale diabły już tak mają, że nie da się... — Widzę, że cierpisz... — jednak da się? Opuściłem wzrok, a ona zrobiła to samo mi, co ja jej. Wsunęła pod moją brodę dwa palce i zmusiła mnie, bym spojrzał w jej oczy. — Nie chowaj swojej twarzy przede mną, to żaden wstyd, każdy czegoś się boi. Wyrażanie strachu to nie przestępstwo. Nie martw się, nikomu nie powiem i zachowam to dla siebie. Twoja reputacja pozostanie nieruszona. — wyszeptała, sprawiając, że na moich ustach pojawił się niewielki uśmiech.
— Kolekcjonujesz moje długi wdzięczności?
— Dużo da się na tym zarobić? Są sporo warte? — zapytała mnie, a ja się zaśmiałem. Zgarnąłem kosmyk włosów za jej ucho.
— Są bezcenne. Tak, jak twoja obecność tu i teraz... — zamilkła i spojrzała w moje oczy. Chwyciła za moją dłoń i położyła ją na swojej szyi. Byłem zaskoczony tym gestem, nie spodziewałem się. Zacisnąłem swoją dłoń nieco mocniej i dociągnąłem ją do siebie. Wpiłem się w jej usta, całując ją zachłannie. Chciałem już tylko skupić się na tej chwili. Jej usta smakowały jak napój bogów, cholerna ambrozja... Wplotłem drugą dłoń w jej włosy i nie odpuszczałem nawet na chwilę.
— Nie powinniśmy...
— Już ci mówiłem, że tutaj jesteś bezpieczna. W tym miejscu można wszystko. — powiedziałem uśmiechając się do niej lekko. Przy niej obrazy ze snu znikały, bo zastępowała je wizja Abigail. Uspokoiliśmy się na chwilę. Zabrałem dłoń z jej włosów, jednak pozostawiłem dłoń na szyi, gładząc kciukiem jej krtań. Czułem pod palcem, jak przełykała nerwowo ślinę. Kącik moich ust uniósł się mimowolnie do góry. Położyła niepewnie dłoń na mojej dłoni, a ja ją cofnąłem nieco do tyłu, by spleść nasze palce. Leżeliśmy tak bez słowa, patrząc w sufit. — Chciałbym, żebyś wiedziała, że... Okazałaś mi tyle dobra i zrozumienia, jak nikt inny... Dlatego obiecuję ci, że ochronię cię przed złem tego świata, nie pozwolę, by włos spadł ci z głowy... A każdy twój wróg, będzie moim wrogiem... Kiedy będziesz źle się czuła w tym mieście, spalę je do ostatniej deski, bo twoje bezpieczeństwo i radość będą teraz dla mnie priorytetem, Abigail... Odwdzięczę się za wszystko, bez względu na to, czy wygramy, czy nie... — poczułem ulgę, kiedy to z siebie wyrzuciłem. Nie byłem najlepszy w romantycznych wyznaniach, ale zdawało mi się, że nie poszło mi najgorzej. Jednak odpowiedziała mi cisza. Wziąłem głęboki oddech nim odważyłem się na nią spojrzeć, obawiając się, że może pospieszyłem się z tymi słowami. — Oczywiście. — pokiwałem głowa na boki. — Kiedy ja się otworzyłem, to ty musiałaś przysnąć. Życie lubi sobie robić ze mnie żarty. — powiedziałem już sam na siebie. Spojrzałem na jej dłoń, która dalej trzymała moją. Obróciłem się na bok i objąłem ją ramieniem, dociągając do siebie. Skoro miała spać ze mną, to na moich warunkach. Korzystanie z mojego łóżka kosztuje. Sam przymknąłem powieki, mając nadzieję, że złe sny nie powrócą.Abigail
Zaczęłam się budzić, kiedy poczułam znajomy zapach. Uchyliłam powieki, ale jedyne, co widziałam przed swoimi oczami to tatuaż z wężem i czaszką. Musiałam wczoraj tu zasnąć. Jego bark robił mi za poduszkę, a ramię obejmowałam swoimi rękoma jak misia. Mój profesjonalizm szedł w zapomnienie, ale wierzyłam w to, że kiedy mówił, że jestem tu bezpieczna, to tak właśnie będzie. Gładziłam delikatnie jego tatuaż, kiedy usłyszałam za sobą zaspany głos Midnighta.
— Za późno tego nie da się wytrzeć. — wymamrotał na wpół przytomny. Jego twarz wtuliła się w moje włosy i przełożył przeze mnie drugie ramię i nogę, przygwożdżając mnie do łóżka, jakby wiedział, że zaraz włączy mi się tryb uciekania. Miałam taki plan, ale pozbawił mnie go w najlepszy, możliwy sposób. — Jeszcze pięć minut Abi... Pięć minut... — był tak uroczo zaspany, że moje serce topiło się pod wpływem jego głosu. Jak wielki chłop z niskim, męskim, potężnym głosem, może jednocześnie brzmieć tak uroczo. Może tylko ja to dostrzegałam? Poddałam się jego woli, pięć minut nikogo nie zbawi. Przymknęłam oczy i leżałam tak, relaksując się.Kiedy obudziłam się następnym razem, łóżko było puste. Koło mnie stała taca z jedzeniem i wielkim kwiatem peoni w wazonie. Skąd wiedział, które kwiaty były moimi ulubionymi? Czy to rzeczywiście mógł być tylko zbieg okoliczności? Wzięłam się za jedzenie, szukając w pościeli zagubionego telefonu.
— Cholera, już dziesiąta... — mruknęłam, bo z pięciu minut zrobiły nam się ponad dwie godziny. Westchnęłam ciężko i zaczęłam jeść w pośpiechu, kiedy drzwi od garderoby uchyliły się. Wyszedł z nich gospodarz, przepasany tylko ręcznikiem. Przełknęłam kawałek tosta, o mało się nim nie dławiąc. Ten widok nigdy mi się nie znudzi. Miał na sobie tyle różnych tatuaży, że za każdym razem mogłam się skupić na innym. Spuściłam wzrok, kiedy dotarło do mnie, że gapię się na niego jak głupia.
— Możesz podziwiać. — powiedział, a ja uniosłam wzrok, kiedy rzucił ręcznik na podłogę. Moje policzki płonęły ogniem piekielnym...
— O boże... — wyszeptałam pod nosem.
— Tak się składa, że potrafię robić kilka boskich rzeczy... Szczególnie z tym o to kolegą... — puścił mi oczko i wrócił do garderoby, kiedy zabrał coś z biurka. Kusił mnie... Jak cholerny demon, ale tym właśnie był... Namawiał do złego, ale co gorsza był w tym tak dobry, że dzieliła mnie już naprawdę cienka granica, nim pęknę i poddam się jego woli. W sumie, skoro już wiem, że to jego widziałam w opuszczonej hali sportowej, to wiem, co potrafi... Wciąż marzę o tym, by czuć tyle przyjemności co Roxy w tamten dzień... Musze to tylko pogodzić jakoś z robotą i będzie cacy... Jęknęłam pod nosem. Ja, Abigail, biorę sobie ciebie Midnightcie za swego pana i ślubuję ci, że będę ci posłuszna, aż do śmierci, jeśli tylko dasz mi tej przyjemności z życia, której mi brakuje...
CZYTASZ
SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}
Romance{Książka zawiera brutalne sceny seksu i przemocy. Dla ludzi o mocnych nerwach +18} - Nie będę twoim bohaterem. Nie położę swojej marynarki na kałużę, żebyś nie pobrudziła pantofelków. Nie oddam ci bluzy, kiedy będzie ci zimno... Nie otworzę przed to...