CHAPTER 28.

2.3K 66 32
                                    

Wróciłam do samochodu i wybuchłam płaczem. Za dużo emocji, za dużo niewiadomych...
— Panienko...
— Proszę... Nie teraz... Zabierz mnie do Crystal Palace... — wyszeptałam, a szofer pokiwał głową podając mi pudełko chusteczek. Podziękowałam. Skinieniem głowy i otarłam łzy. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego mi to zrobił...? Dlaczego nie uprzedził...? Było mi z nim tak dobrze... A może to była cena wspaniałego orgazmu? Patrzyłam na ulice i ściskałam w dłoni kawałek jego t-shirtu, mojego trofeum... A może bardziej nagrody pocieszenia? Uspokoiłam się przed bramami Crystal Palace, kiedy ujrzałam zastawiony wjazd przez czarne SUVy. — Odjedź kawałek i wysadź mnie tam. — wskazałam na miejsce i zostawiłam dokumentacje w aucie. — Nie wychodź i pilnuj tych papierów jak oczka w głowie. — rozkazałam i trzasnęłam za sobą drzwiami. Samochody były puste, co z jednej strony mnie ucieszyło, a z drugiej zaniepokoiło. Zarzuciłam na głowę kaptur i wskoczyłam w krzaki. Szłam wzdłuż przyciętych żywopłotów, starając się, by nikt mnie nie ujrzał. Cała afera rozgrywała się przy głównym wejściu. Cała służba stała otoczona typami z karabinami, ale nie widziałam nigdzie hrabiego.
— Gdzie ta mała szmata z dowodami?! — usłyszałam pytanie, na które się skrzywiłam. Może nie byłam zbyt poprawna moralnie, ale żeby zaraz od szmaty? Sam, wysil się bardziej...
— Nie dostaniesz jej... — głos Midnighta był cichy i pełen bólu. Położyłam się powoli na trawie i spojrzałam spod krzaków, wtedy go ujrzałam. Leżał na ziemi, trzymała go trójka ludzi Samuela, a i tak było im ciężko go utrzymać. Jego siła chyba nigdy nie przestanie mi imponować. Wzięłam głęboki wdech, nasze spojrzenia się spotkały na sekundę. Miałam wrażenie, że nie był zadowolony, że tu byłam, ale ja musiałam go jakoś uratować. 
— Ja zawsze dostaję to, czego chce. — jego wróg zaśmiał się. — Choćbym miał przeszukać każdy dom w tym mieście, to ją znajdę. 
— Będziesz musiał się spieszyć, bo jak uda ci się uciec stąd z podkulonym ogonem, to ja zacznę palić każdy dom w tym mieście, bylebyś jej nie znalazł. — zaśmiał się chłodnym tonem. Sytuacja zdawała się być beznadziejna, ale on i tak wierzył, że się wydostanie. Tylko jak? Przez myśl przeszedł mi telefon do brata... Oddychałam ciężko bijąc się z myślami, kiedy usłyszałam jęk, pełen bólu. Samuel docisnął Midnighta do ziemi. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, wszystko wydawało się być za szybko... Musiał nas wczoraj rozpoznać, że przyjechał tutaj dzisiaj. 
— Jakieś ostatnie słowo? Wierz mi, że chciałem się oszczędzić... Mogłeś sobie wybrać normalne życie, opowiedzieć tu i ówdzie, co zrobiłem twoim starym... Twoja matka była całkiem niezłą sztuką... — roześmiał się, a w oczach powalonego mężczyzny ujrzałam furię. To nawet nie przypominało złości, to było, jak szaleństwo, którego już nic nie mogło zatrzymać. — Ostatnie słowo Midi? — zapytał się go roześmianym tonem. 
— Azura. — powiedział chłopak, na co Samuel spojrzał się na niego, nieco zaskoczony. Sama nie wiedziałam o co mu chodziło. 
— Co? — zapytał nieco zdezorientowany agresor. 
— Azura! — tym razem Midnight krzyknął, a ja usłyszałam za plecami ryk i odgłos ciężkiego biegu. Nim się zorientowałam z krzaków za mną, wyskoczyło coś czarnego, wielkiego... Chwilę mi zajęło, żeby dostrzec, że to była czarna pantera. Zatkało mnie i strach pojawił mi się w oczach. Teraz już rozumiałam, co miał na myśli, żeby zamknąć jego zwierzątko domowe, kiedy wychodziłam do ogrodu. To było jego królestwo. Tylko skąd on wziął panterę w tej małej mieścinie?! Padłam i zajrzałam pod krzakami. Zrobiło się głośno, było słychać strzały, krzyki rozszarpywanych ludzi. Kot wpadł najpierw w ludzi, trzymających hrabiego, a następnie zaczął atakować następnych. Nieźle sobie ją wyszkolił, musiałam przyznać. Odwróciłam wzrok, kiedy pantera przegryzła gardło jednego ze sługusów. Ludzie byli tak zaskoczeni, że w pewnym momencie odpuścili strzelanie i zaczęli uciekać w popłochu. Zaśmiałam się lekko, jednak mój uśmiech szybko znikł, kiedy kot przeskoczył przez krzaki i stanął naprzeciwko mnie.
— Nie, ja jestem po waszej stronie. — zasłoniłam się rękoma.
— Azura stop. — usłyszałam nad sobą głos Midnighta i spojrzałam do góry. — Miałaś być u szefa. — powiedział, a ja westchnęłam ciężko. 
— Byłam, ale szybko uświadomił mi, że straciłam kontrakt... — powiedziałam nieco chłodniejszym tonem. Chciałam być wściekła, chciałam się na niego rzucić z pięściami i uderzać dopóki nie zmieni zdania. Chciałam... Ale nie potrafiłam. Strach o jego dobro przesłonił mi wszystko inne. Wyciągnął do mnie dłoń, jęknęłam z bólu i podniosłam się.
— Gdzie dokumenty...? — zapytał się.
— Zostawiłam w samochodzie... — szepnęłam w odpowiedzi, kiedy jego dłonie spoczęły na moich policzkach. Ścisnął lekko moją głowę i oglądał mnie dokładnie, zupełnie jakby sprawdzał, czy byłam w jednym kawałku. — Nic mi nie jest... — wycofałam się nieco do tyłu i spojrzałam w jego błękitne oczy. — Powiedz mi tylko, dlaczego się wycofałeś? — zaczęłam i momentalnie poczułam pieczenie w oczach. — Dlaczego mnie wystawiłeś...? — spojrzał na mnie i ruszył do środka pałacu. Podążyłam za nim, mijając wielkiego kota, który leżał w najlepsze koło jednego z ciał. 
— Nie wystawiłem, ale... Abi, robi się niebezpiecznie, oberwałaś... Dzisiaj cię szukali, nie wybaczyłbym sobie, gdyby cokolwiek ci się stało... A stało się, nie uważasz? — odpowiedział mi, kiedy podał mi szklankę z whisky. 
— Ale to nie fair... 
— Mamy na tyle dużo dowodów, że mnie uniewinnią. Dostaniesz swoją dolę, którą ci obiecałem. — prychnęłam mu prosto w twarz i pokręciłam głową na boki. 
— Ty naprawdę uważasz, że chodzi mi tylko o pieniądze? Na boga... — przeklęłam kilka razy pod nosem. — Nie jestem materialistką... — przechyliłam literatkę i opróżniłam ją na raz.
— Tego nie powiedziałem. — dodał, patrząc się na mnie. Widziałam, jak zacisnął szczękę, ale trafił w czuły punkt i nie byłam w stanie nic na to poradzić. Starałam się być z reguły spokojnym, nudnym człowiekiem. Czasami jednak przychodził taki czas, że nie byłam w stanie się opanować. Odstawiłam szklankę z hukiem i spojrzałam na niego raz jeszcze. 
— Ale to sugerowała twoja odpowiedź. — podeszłam do niego bliżej. — Myślisz, że każdy prawnik jest taki sam? Że zrobi wszystko, żeby przyjąć dolę i kupić sobie luksusową furę? Żeby być bardziej reprezentatywnym i zepsutym? Świetnie, że pieniądze spadły ci z nieba, że nigdy nie brakuje ci jedzenia w lodówce... Tam, skąd pochodzę, czasami normalny obiad był marzeniem. Nie zrozumiesz tego, do póki tego nie przeżyjesz... — nie wiem, co mi odbiło w tamtej chwili, ale popchnęłam go. 
— Zrób to jeszcze raz... — warknął, ale nie dałam mu skończyć. W złości pchnęłam go ponownie. Zrobił krok do tyłu i pokręcił głową na boki. — Lubisz ostro, co? To zagramy ostro. Skoro chcesz rękoczynów, to je dostaniesz. — mówiąc to rozpiął pasek swoich spodni i szybkim ruchem go wyciągnął. Przełknęłam ślinę i nie wiedziałam, czy mam uciekać. — Dalej Abigail, popchnij mnie jeszcze raz... — poczułam strach, ale wiedziałam, że nie mogę się go bać. Rozpędziłam się z wyciągniętymi dłońmi, by popchnąć go znowu. Zrobił krok w lewą stronę i w idealnym momencie, przełożył pasek wokół mojej szyi i pociągnął do siebie. Wpadłam w jego ramiona, a on obwijał czarny pas wokół swojej dłoni. Kilka chwil później byłam zdana na jego łaskę. 
— Jesteś potworem... — wymamrotałam.
— A czy nie tak brzmiało ostrzeżenie, które dałem ci na początku? — zapytał, a ja szarpnęłam się. — Skoro nie umiesz się uspokoić, trzeba ci pomóc. Skarbie, jeszcze będziesz błagać, bym nie przestawał... — wiedziałam, że był już w swoim transie, że nie wyrwę się z jego pułapki. Sama nawet nie wiedziałam, czy tego chciałam... — Na kolana Abigail... Dostaniesz teraz szybką lekcję manier. Mnie się nie popycha. — powiedział chłodnym tonem. Nawet nie drgnęłam, ale wtedy on pociągnął pasek w dół, zmuszając mnie do posłuszeństwa, do wykonania cholernego rozkazu. Padłam przed nim na kolana i uniosłam wzrok do góry. — Pięknie, ani drgnij... Oczy na mnie, usta szeroko. — dodał tylko, ale kiedy po raz kolejny nie zareagowałam, złapał mnie za nos. Zatkał go palcami i cierpliwie czekał, aż otworzę usta, by złapać powietrze. Wtedy wszedł w moje usta. Był ogromny, ledwo go mieściłam... Jednak mój bunt przemijał z każdym pchnięciem, a pojawiała się chęć na więcej. — Ręce za siebie. — rozkazał, ale tym razem nie zwlekałam z wykonaniem rozkazu. Splotłam dłonie za plecami, co wywołało na jego twarzy uśmiech pełen satysfakcji. — Jednak zmieniłaś zdanie, współpracujemy...? — mruknął i zacisnął pasek wokół mojej szyi, drugą dłonią ściągnął za włosy i wszedł tak głęboko, że mój nos zaparł się o jego podbrzusze. Krztusiłam się przez chwilę, nim pozwolił mi złapać oddech. Odkaszlnęłam kilka razy, starając się uspokoić. — Wiesz, że zasłużyłaś na to... — wyszeptał do mojego ucha. — Będę nieco milszy, jeżeli teraz się rozbierzesz... — chwyciłam za bluzę i chciałam ją podciągnąć, ale odwinął pasek z mojej szyi i uderzył mnie po dłoniach. — Nie tak... Powoli, oczy na mnie Abi... — mruknął z tym swoim uśmieszkiem. Wycofał się do tyłu i usiadł wygodnie w fotelu, biorąc w dłoń swoją whisky. Jego oczy śledziły uważnie każdy, nawet najmniejszy ruch, kiedy zrzucałam z siebie następne części ubrań. Nie powinnam... Powinnam uciekać, ale... Wyłączenie myślenia na chwilę było tak kuszące... Strzelił paskiem o stolik, zwracając na siebie uwagę. — Kontakt wzrokowy, Abigail. — upomniał mnie, chociaż w moich myślach jego pasek lądował na moich pośladkach. — Dobra dziewczynka, a teraz powoli, na czworaka, chodź do mnie... — skinął na mnie palcem, a ja zaparłam dłonie o podłogę. Uniosłam tyłek do góry i bujając lekko biodrami zmniejszałam między nami dystans. Weszłam między jego nogi i wysunęłam język, żeby ponownie wziąć jego kutasa do gardła, kiedy on złapał mój język i przyciągnął mnie za niego do siebie, wpijając się w moje usta. Jako, że to pierwsza lekcja, okażę ci nieco łaski... Obrócisz się, wypniesz tak mocno, ze zaprzesz się dłońmi o podłogę i policzysz na głos do pięciu. Jeżeli upadniesz, zaczniemy od początku, więc radzę ci się dobrze zaprzeć. — wyszeptał w moje usta, a ja spojrzałam na niego z nutą strachu i podniecania w oczach. Obróciłam się i zgięłam w pół. Zaparłam się dłońmi o podłogę.
— Jeden... — powiedziałam i poczułam jak skórzany pasek przeciął powietrze, uderzając w mój nagi pośladek. Krzyk wydarł się z mojego gardła, ale sekundę potem jęczałam z przyjemności, czując na sobie jego język, który śledził czerwony ślad na moim tyłku. — Dwa... — tym razem pasek, uderzył w drugi półdupek, a ja zawyłam. Wypięłam się mocniej, kiedy tym razem przesunął palcem pomiędzy moimi wargami sromowymi. — Trzy... — uderzył, jeszcze raz i zaraz wpił usta w obolałe miejsce. Zadrżałam lekko, a w oczach miałam łzy. — Cztery... — tym razem, kiedy pośladek przyjął cios, moje dłonie ugięły się nieco, ale powstrzymałam się przed upadkiem. 
— Jeszcze jeden skarbie... Idzie ci świetnie... — wyszeptał, wsuwając na chwilę we mnie dwa palce. Poruszał nimi szybko. Jego wielkie, wytatuowane, żylaste dłonie robiły robotę. Miałam wrażenie, że moje soki spływały mu po nadgarstku.
— Pięć... — wyjęczałam i dostałam ostatni raz. Krzyk wydarł się z mojego gardła, ale tym razem chwycił mnie za biodra i pociągnął do siebie, nabijając mnie na swojego penisa. Wszedł jak w masło, słyszałam tylko głośne mlaśnięcia, kiedy wbijał się agresywnie we mnie. Ból mieszał się z przyjemnością. Pociągnął mnie za włosy i zmusił, bym wygięła się do tyłu, by spokojnie pieścić moją szyję.
— Boże... Jaka ty jesteś ciasna... — wymruczał do mojego ucha. Sama doskonale czułam, jak moja cipka zaciskała się na nim, jakby sama chciała mu służyć i dać mu jak najwięcej przyjemności. Co jakąś chwilę unosił mnie i przytrzymywał w górze, uderzając ponownie w pośladki. 
— Midnight... Błagam, nie przestawaj... — wymamrotałam w ekstazie, czując jak nadchodzi orgazm. Czułam się, jakbym mierzyła się z tsunami, widziałam, że nadejdzie, że jest blisko, że nie ucieknę. Wykrzyczałam jego imię, a ciało zaczęło niekontrolowanie drzeć. Kolejne fale przyjemności przechodziły po moim ciele. Złapał mnie za biodra i cisnął mną w fotel. Zaparł nogę o podłokietnik i wszedł ponownie w moje gardło. Po kilku ruchach poczułam jak spuścił się, zmuszając mnie do przełknięcia wszystkiego. Słyszałam jak jęczał, jak przeklinał pomiędzy ciężkimi oddechami i dawało mi to nieopisaną satysfakcję. Wysunął się po chwili z moich ust i wpił się w nie, całując mnie namiętnie, trzymając za gardło. Wiedziałam, że maszyna ruszyła, że to nie będzie ostatni raz... 
— Mam nadzieję, że się czegoś nauczyłaś... — powiedział, stojąc nade mną i gładził mój policzek kciukiem.
— Mam cię nie popychać... — wyszeptałam, ciągle patrząc w jego niebieskie oczy. 
— Dobra dziewczynka. — zaśmiał się pod nosem i pochylił się nade mną, dając mi w nagrodę jeszcze jeden pocałunek. 

SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz