Abigail
Zatkało mnie. Nie wiedziałam sama co mam powiedzieć i jak zareagować, kiedy go ujrzałam. Jeszcze w tak żałosnej sytuacji, kiedy postanowiłam, że Emilly zrobi mi kolczyki w sutkach. Co on tu właściwie robił? Przecież kazał mi uciekać... Krzyknęłam i roześmiałam się, włoskie wino działało już od dobrej godziny.
— Tylko dbaj o to i przemywaj, tak? Idziesz do niego? — zapytała momentalnie, a ja wzięłam głęboki oddech. Zapięłam koszulę i usiadłam dopijając z butelki resztę wina.
— Idę... Nie wiem, co mam mu powiedzieć, ale idę. — ból fizyczny, miał dać ukojenie od bólu psychicznego, jednak powód wszystkich bóli był u mnie w domu.
— Abi... — Chris podszedł do mnie, tarasując mi drogę.
— Puść mnie... Muszę z nim pogadać, to wszystko. Nie wiń go za to, że jakiś chory pojeb go ściga i przyjechał tu specjalnie, by sprawdzić, czy jesteśmy ok... Czy nic nam nie zagraża... Wiem, że go nie lubisz, ale przez te kilka tygodni będzie częścią mojego życia, bo zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wygrać tę cholerną sprawę.
— Dobrze. — zszedł mi z drogi, a mnie zatkało. Miałam już przygotowany następny monolog, ale okazał się zbędny. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam na balkon, po tym jak mój chłopak wskazał mi drogę.
— Midnight...? — zapytałam nie widząc go w pierwszej chwili. Poczułam dym z papierosów i odwróciłam się. Siedział pod ścianą, jakby pozbawiony życia, patrzył się przed siebie, a ja bałam się nawet pomyśleć, co działo się w jego głowie. Uklęknęłam na zimnych płytkach i przymknęłam drzwi. — Co ty tu robisz?
— Na dole stoi samochód ludzi Samuela... Myślałem, że przyszli po ciebie... — wyszeptał.
— Na szczęście nie... Nic mi nie jest poza lekkim bólem w cyckach. — rzuciłam bez większego namysłu. — Nie ważne, ale kazałeś mi uciekać, a teraz jesteś tutaj... Nie chcę mieć problemów ani z tobą, ani z Chrisem. Jutro przyjadę tak, jak niemal codziennie i utrzymamy relację czysto zawodową. Koniec z leżeniem w łóżku, opowieściach z dzieciństwa... I tak dalej. Zajmujemy się tylko i wyłącznie sprawą. — pokiwał twierdząco głową.
— Dobrze, o to chodzi. — miałam wrażenie, że kłamał, ale nie byłam pewna. Wpatrywał się w moje dalej sterczące sutki, a ja błagałam boga o litość. Jak miałam zachowywać się profesjonalnie, kiedy jego wzrok grzał mnie bardziej, niż wypite wino. — Czy ten dupek...?
— Nie, zachowuje się normalnie. — urwałam i westchnęłam lekko. Mimo wszystko dalej, w jakiś sposób, troszczył się o mnie. Zaczynałam mieć w głowie mętlik.
— Jesteś pijana, powinnaś iść spać. — powiedział cicho.
— A ty...? — jakoś nie widziało mi się, że ja pójdę spać, a on będzie tutaj siedział.
— Nie będę przeszkadzać, ale posiedzę tu jeszcze chwilę, nim samochód nie odjedzie. — dodał i spojrzał na mnie. — Trzeba odstawić pedofili na posterunek i złożyć wizytę w domu Sary. Upewnij się, że będziesz w stanie to zrobić, bo musze posprzątać w piwnicy. — pokiwałam twierdząco głową. — A teraz idź spać, nim zerwę z ciebie swoją koszulę i zepsuję wszystko, o czym mówiłaś. — poczułam mrowienie wzdłuż kręgosłupa i westchnęłam lekko, podnosząc się z płytek. Uniósł na mnie wzrok i zmierzył mnie swoim zimnym spojrzeniem, odprowadzając mnie nim do środka.
— Wszystko okej? — Chris momentalnie podszedł do mnie.
— Tak, ale muszę iść spać. Sporo wypiłam, a jutro mam dużo pracy. Midnight zostanie na balkonie tak długo, jak trzeba. Nie będzie nikomu przeszkadzał, ale musi się upewnić, że jest bezpiecznie, więc proszę nie chodź do niego. Nie chcę następnej awantury i jakiś niedomówień. — poprosiłam, a on pokiwał głową. Pochylił się nade mną i pocałował mnie. Widziałam kątem oka, żar papierosa za oknem przy drzwiach balkonowych. Obserwował nas, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę.
— Jadę do domu. — usłyszałam za plecami i odwróciłam się do Emilly.
— Jesteś pewna? Miałaś zostać na noc. — brunetka wyminęła nas i poszła na balkon. Przywitała się z Midnightem i powiedziała mu, że też współpracuje przy jego sprawie. Szybko wróciła, bo jak się spodziewałam, nie był dzisiaj skory do gadania. Podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
— Jakie. Kurwa. Ciacho. — wyszeptała mi do ucha i pokręciła z niedowierzaniem głową. — To powinno być nielegalne. Jadę do siebie, bo wiem, że od rana będziesz pracować, a do tego dałaś mi zadanie, więc chce je jak najlepiej spełnić, więc rozruszam biuro. Smutno tam bez ciebie. — dodała i objęła mnie mocniej ramionami. — Rozniesiemy ten kurwidołek Abigail. — pomachała mi i zniknęła za drzwiami. Obróciłam się i ujrzałam, jak Chris sprzątał rozbitą szklankę, bo oczywiście my nie miałyśmy na to czasu. Oparłam się o ścianę i wzięłam głęboki wdech, może nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło? Chyba zaczął się bać, że mnie straci, więc nawet zamiatanie okazywało się dla niego nie takie straszne.
— Powinniśmy zablokować drzwi? — zapytał mnie, a ja pokiwałam przecząco głową.
— Nic nam nie grozi. Nic, a nic. — dodałam z uśmiechem i złapałam go za dłoń ciągnąc do sypialni. Musiałam z siebie zbić nieco alkoholu i tylko jedna aktywność fizyczna potrafiła to zrobić. Zaciągnęłam go do łóżka, a on spojrzał zaskoczony. — Nie dotykaj cycków. — zaznaczyłam, ale poza tym przejęłam kontrolę. Jak zawsze to nie był długi akt miłości. Kiedy zmieniłam pozycję i zaczęłam go ujeżdżać, ujrzałam przy ścianie męską sylwetkę, tylko błękitne oczy, odznaczały się w świetle ulicznych lamp, które nieśmiało zaglądały do pokoju. Położył palec na swoich ustach, ale nic nie powiedziałam. Alkohol szumiał dalej w mojej głowie, a jego wzrok sprawiał, że sytuacja była dla mnie jeszcze bardziej podniecająca. Gestem kazał mnie przyspieszać i zwalniać, jednak nim doszłam, usłyszałam jęk za swoimi plecami. Kiedy spojrzałam w miejsce, gdzie stał Midnight, ujrzałam tylko domykające się drzwi. Frustracja zaczęła się mieszać z niedowierzaniem, rozczarowaniem i złością. Zeszłam z Chrisa i rzuciłam się na łóżko, otuliłam się kołdrą i pozwoliłam mu przewiesić przeze mnie rękę. Byłam tak nabuzowana, że nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
CZYTASZ
SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}
Romance{Książka zawiera brutalne sceny seksu i przemocy. Dla ludzi o mocnych nerwach +18} - Nie będę twoim bohaterem. Nie położę swojej marynarki na kałużę, żebyś nie pobrudziła pantofelków. Nie oddam ci bluzy, kiedy będzie ci zimno... Nie otworzę przed to...