1

155 58 57
                                    

Rumia, 24 sierpnia 2012

Weronika

Mówią, że bliźnięta łączy wyjątkowy rodzaj więzi. Nierozerwalne połączenie ciał i dusz, coś na kształt telepatii. Kiedy jedno coś czuje, drugie współodczuwa. Nigdy w to nie wierzyłam, ale może jednak to prawda. Może właśnie dlatego, odkąd jej nie ma, ja nie potrafię zmusić się, żeby coś poczuć. Cokolwiek. Nic, totalna pustka. Zupełnie jakbym w środku była martwa, chociaż na zewnątrz nadal żyję, a ciało nadal odbiera bodźce z zewnątrz.

Błękitny dym szczypie mnie w oczy. Odsuwam papierosa od ust i obserwuję żarzącą się końcówkę, z której wiatr co rusz strąca drobinki popiołu. Jutro ona też zamieni się w popiół...

Zadzieram głowę i chłonę wzrokiem nocne niebo. Dzisiaj nie widać ani jednej gwiazdy. Księżyc też zniknął. Zostały granatowe chmury i mgła oblepiająca uliczne latarnie, jakby chciała zdusić wszelkie źródło światła.

Wkładam papierosa między wargi i zaciągam się mocno – a raczej próbuję, bo natychmiast dostaję ataku kaszlu. Nikotynowy dym drapie mnie w gardle i płucach, a do oczu momentalnie napływają łzy. Prycham cicho, zasłaniając usta dłonią. Nigdy nie paliłam. Nawet nie próbowałam, mimo że znajomi nie raz namawiali. I pewnie nigdy bym nie spróbowała, gdyby nie to, że znalazłam paczkę fioletowych Vogue'ów w pokoju Wiktorii. Na początku zamierzałam je wyrzucić, ale kiedy zajrzałam do środka i zobaczyłam, że w opakowaniu został ostatni papieros, postanowiłam wypalić go ku pamięci Wiki.

Nerwowym ruchem przecieram załzawione oczy, ale już po chwili znowu czuję dotyk wilgoci na twarzy. Deszcz, z początku niemrawy, szybko przybiera na sile, zamieniając się w prawdziwą ulewę. Zastygam w bezruchu, pozwalając, żeby strużki wody spływały mi po policzkach.

– Weronika?

Wzdrygam się na dźwięk swojego imienia. Niechętnie odwracam głowę w stronę taty. Za jego plecami, przez uchylone drzwi na balkon wycieka wąski strumień światła. Twarz ma ukrytą w cieniu, a mimo to dostrzegam fioletowe sińce pod jego oczami – a może tylko sobie to wyobrażam, bo jestem pewna, że tam są?

– Zrobiło się chłodno. Chodź do środka. – Tata głos ma przesiąknięty zmęczeniem i rezygnacją.

Posłusznie robię krok w jego stronę i w tej samej chwili przypominam sobie, o czym zapomniałam. Jednak on jest szybszy.

– Co to ma być? – Spogląda raz po raz: to na zostawioną na parapecie paczkę papierosów z wetkniętą do środka fioletową zapalniczką, to pod nogi. Podążam za jego wzrokiem. Między moimi stopami leży niedopałek. Musiałam być tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, kiedy papieros wypadł mi z ręki. Jakimś cudem, mimo wszechobecnej wilgoci, jego końcówka nadal się tli, migając w ciemności.

– To nie tak... – zaczynam, ale tata podnosi otwartą dłoń, żeby mi przerwać.

– Nieważne. – Widząc, jak niedbale macha ręką, aż mrugam ze zdziwienia. – Porozmawiamy o tym innym razem.

Nie wiem, co powiedzieć, więc tylko kiwam głową. Już chcę wejść do środka, ale tata zatrzymuje mnie w progu.

– Jedna mała rada na przyszłość – mówi szeptem, a ja mogłabym przysiąc, że widzę cień dawnego uśmiechu przemykający w półmroku przez jego twarz.

– Tak? – Unoszę pytająco brwi.

– Jak już chcesz palić, to chociaż dobrze się kryj – parska pod nosem, kręcąc głową z udawaną dezaprobatą.

Nie czekając na moją odpowiedź, chowa paczkę papierosów do kieszeni spodni, po czym jednym ruchem stopy zmiata niedopałek za krawędź balkonu.

Mam ochotę zripostować, jednak tylko zaciskam zęby, gdy tata kładzie mi dłoń na plecach i popycha lekko, ale stanowczo w kierunku przeszklonych drzwi. Kiedy wchodzimy do salonu, mama nawet na moment nie odrywa wzroku od telewizora. Rzucam okiem na migoczący kolorami ekran – właśnie trwają wieczorne wiadomości. Przenoszę wzrok z powrotem na mamę i już wiem, że tak naprawdę wcale ich nie ogląda. Spojrzenie ma nieobecne, a oczy szkliste.

pod powiekamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz