10

26 2 20
                                    


Rumia, 1 października 2012

Weronika

Kiedy w poniedziałkowy poranek dostrzegam Hanię na licealnym korytarzu, od razu mija mi senność i porzucam marzenia o drugiej kawie. W końcu! Od szkolnej dyskoteki Jabłońska nie pokazała się w szkole przez cały ubiegły tydzień. Próbowałam do niej dzwonić, pisałam też na Messengerze, ale bez skutku. Jednak jeśli Hanka myślała, że tak po prostu odpuszczę po tym, co powiedziała o Wiki, to bardzo się pomyliła.

Bez zastanowienia ruszam jej śladem. Nie mam zamiaru stracić nadarzającej się okazji. Kąciki moich ust wędrują do góry, kiedy widzę, że Hanna skręca za róg, wprost do ślepego korytarza. Mogłam się domyślić, że idzie do maszyny z przekąskami. Nieśpiesznie podążam jej śladem, jak najciszej stawiając kroki. Nie zaszkodzi wykorzystać elementu zaskoczenia. Przystaję tuż za nią akurat w momencie, kiedy wybiera na panelu numer 42 – Prince Polo XL. Hana schyla się z głośnym sapnięciem, żeby wyjąć z komory automatu wafelka. Kiedy na powrót się prostuje i odwraca w moją stronę, mam już na ustach przygotowany uśmiech.

– Hej. Dobrze cię widzieć – kłamię gładko, chociaż w środku aż mnie skręca. – Doszły do ciebie moje wiadomości?

Hanna obcina mnie wzrokiem, którego nie powstydziłaby się Dominika.

– Nie chcę z tobą gadać – ucina i próbuje mnie wyminąć, ale korytarz jest wąski, a ona szeroka. W pewnej chwili mam nawet stracha, że mnie stratuje, ale o dziwo robi krok do tyłu i krzyżuje ręce na piersiach, patrząc wyczekująco.

– No dobra. – Wzdycha z rezygnacją, odpakowując czekoladowego wafelka. – Co chcesz wiedzieć? – Robi pauzę na pierwszego gryza.

Biorę głęboki wdech, starając się nie patrzeć na okruszki zbierające się w kącikach jej ust.

– Pamiętasz, jak odprowadzałam cię do domu po szkolnej dyskotece? – pytam, żeby jakoś zacząć tę niezręczną rozmowę.

– Wolałabym nie. – Hanka krzywi się wymownie. – Ale powiedzmy, że coś tam pamiętam.

Z trudem przełykam ślinę, próbując pozbyć się guli, która od dłuższej chwili rośnie mi w gardle.

– Powiedziałaś wtedy, że Wiki spotykała się z zajętym chłopakiem – te słowa nadal z trudem przechodzą mi przez usta, mimo że przecież wiem to już od dawna.

– A co, dziwi cię to? – Hanka uśmiecha się uszczypliwie.

– Co? – unoszę brwi, ale zaraz się reflektuję: – Nie, nie o to chodzi. Wiesz może, co to za chłopak, z którym się spotykała?

– Niestety nie. – Hanna uśmiecha się przepraszająco, ale nie wypada to zbyt szczerze. – A szkoda, bo chętnie powiedziałabym tamtej dziewczynie, że jej chłopak robi ją w chuja. Chociaż, z drugiej strony, to aż dziwne, żeby o tym nie wiedziała.

– W sensie?

– No wiesz, tak sobie o tym na luzie rozmawiały z Domą za przystankiem autobusowym. Wiki nie sprawiała wrażenia, żeby się specjalnie kryła z tym, że niszczy czyjś związek – stwierdza dobitnie Hanka, wyrzucając papierek do kosza na śmieci.

Auć. Nie wiem, co odpowiedzieć. Jedna sprawa, to to, czego się dowiedziałam, ale druga... Nie taką Hannę znałam przez ostatnie dwa lata. Mam wrażenie, że coś się u niej wydarzyło, na tamtej szkolnej imprezie albo już przed nią. Ale czy to możliwe, żeby tak bardzo się zmieniła w ostatnim czasie? A może wręcz przeciwnie, właśnie zrzuciła maskę pozorów i wyszła z szafy idealnej uczennicy? Dźwięk dzwonka zwiastującego koniec przerwy gwałtownie sprowadza moje myśli na ziemię. Zerkamy na siebie przelotnie z Hanką, ale żadna z nas się nie odzywa. Wygląda na to, że obydwie uznajemy rozmowę za zakończoną. Ruszam w kierunku sali dwadzieścia jeden, a Hanna za mną. Czuję się nieswojo, słysząc za sobą jej ciężkie kroki. Kiedy docieramy pod klasę okazuje się, że jesteśmy ostatnie.

pod powiekamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz