7

26 4 34
                                    


Rumia, 12 lutego 2012

Wiktoria

Powiadają, że pierwsza miłość jest jedyna w swoim rodzaju. Wymarzona, wyśniona, szalona i naiwna, kpiąca z logiki i rozsądku, bajeczna i tragiczna zarazem...

Z tym ostatnim mogę się zgodzić. Tylko dlaczego? Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że zawsze byliśmy sobie pisani. Skoro tak, to czemu wcześniej tego nie zauważyłam? Dlaczego nasza miłość pojawiła się tak późno? Za późno. O całe dwa lata za późno. Co za idiotka zakochuje się w zajętym facecie?! Co ja sobie myślałam?! No właśnie – chyba nie myślałam...

Wiem, że powinnam odpuścić, jak najszybciej to zakończyć, zerwać kontakt. Myślę o tym codziennie – i codziennie odwlekam do jutra. Kiedy jesteśmy razem czuję się jak w niebie, wszystkie problemy znikają, a przeszkody wydają się błahe i nieważne. Ale kiedy K. wychodzi zaraz dopadają mnie wątpliwości i wyrzuty sumienia. Złamał już tyle obietnic... Wiem, że pojutrze będzie tak samo. Przyrzekał, że do Walentynek z nią zerwie i spędzimy je razem, a teraz dowiaduję się, że mają w planach randkę – kino i pizzę. Co za banał, a i tak jej zazdroszczę...

Nie rozumiem...

W czym ona jest lepsza ode mnie?

Co ona ma w sobie takiego, czego ja nie mam?

Dlaczego K. znowu wybrał ją, a nie mnie?



Weronika

Co to za tajemniczy „K."? Żaden chłopak o takim inicjale nie przychodzi mi do głowy. Wysilam pamięć, w myślach wertując listę znajomych na Facebooku. Odsiewam wujków i kuzynów, starszych, nieurodziwych sąsiadów, księży i innych mężczyzn, których nawet nie warto brać pod uwagę. W takim razie zostaje mi... okrągłe zero.

Klnę pod nosem. Jak to możliwe?

Karol z oczywistych względów odpada, a poza nim w naszym najbliższym otoczeniu jest jeszcze... Ksawery? Zatrzymuję się na chwilę nad tym pomysłem, ale równie szybko go odrzucam. Nie, nie ma takiej opcji. Może i nie byłyśmy z Wiki blisko, ale potrafię określić jej typ faceta i to na pewno nie chłopak Marty. Poza tym znam Peppę i kto jak kto, ale ona nie pozwoliłaby z siebie robić głupiej. Może i sprawia czasem wrażenie zakręconej, nawet lubi pozować na taką słodką idiotkę, ale tak naprawdę jest bystra i cwana. Szybko by zauważyła, gdyby jej chłopaka ciągnęło w bok, a wtedy na pewno by mi powiedziała...

Niespodziewane pukanie do drzwi sprawia, że serce prawie wyskakuje mi z piersi. Zamykam laptopa i odwracam się na obrotowym krześle akurat w momencie, kiedy tata zagląda do pokoju.

– Zostaw ten komputer i chodź pożegnaj się z ciocią Helą, bo już jedzie – mówi głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Tylko miło – dodaje ciszej, piorunując się spojrzeniem.

W innych okolicznościach przyrody może czułabym chęć, żeby odpyskować, ale już sama wizja tego, że ciotka Helena lada moment opuści nasz dom sprawia, że mój humor momentalnie się poprawia. Nawet jestem w stanie wykrzesać z siebie wyćwiczony uśmiech i sztuczne przeprosiny, byleby uniknąć kazania i szlabanu.

Zaraz po wyjściu ulubionej cioteczki, zaszywam się z powrotem w pokoju. Tata próbuje zacząć rozmowę, ale zręcznie wymawiam się natłokiem prac domowych i nadchodzących sprawdzianów, co w sumie nie jest kłamstwem. Ot, uroki klasy maturalnej. Wszyscy chcą nas cisnąć, wszyscy chcą przerobić i powtórzyć jak najwięcej, a wszystko to, a jakże, dla naszego dobra.

pod powiekamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz