9

21 3 31
                                    

Sopot, 29 września 2012

Weronika

Kiedy piosenka się kończy, zwalniam i łapię kontakt wzrokowy z Karolem, po czym ruchem oczu wskazuję na bar. Rollo kręci głową, więc na migi daję mu znać, że niedługo wrócę i idę sama do kontuaru. Po tańcu zawsze chce mi się pić, a od momentu wejścia do klubu praktycznie nie schodzimy z parkietu.

Prawdę mówiąc, to jeszcze trzy godziny temu chciałam zostać w domu i zaszyć się pod kocem z książką, ale Rollo nie dał mi szansy na odmowę. Powinnam mu podziękować, bo teraz widzę sama po sobie, że dokładnie tego potrzebowałam. Dobre drinki, muzyka i taniec – niezawodny przepis na jeden wieczór bez myślenia o problemach.

Staję w kolejce przy barze i mimochodem patrzę na ścianę z alkoholami, za którą znajduje się lustro tworzące złudzenie, jakby butelek było dwa razy więcej niż w rzeczywistości. Pomiędzy kolorowym szkłem zauważam kawałek swojej twarzy, ale szybko uciekam wzrokiem w bok.

– Poproszę mohito zero – mówię, kiedy łysy barman w końcu zaszczyca mnie uwagą.

– Okej – rzuca beznamiętnie i zabiera się za przygotowanie drinka. Obserwuję jego płynne, wyuczone ruchy, które podkreślają mocne mięśnie ramion pokrytych tatuażami.

– Weronika? – brzmienie mojego imienia w oprawie znajomego głosu z charakterystyczną chrypką wyrywa mnie z odrętwienia.

Odwracam głowę już wiedząc, że zaraz spojrzę w czarne oczy Jakubowskiego. Jednak nie spodziewam się, że jego wzrok będzie tak zamglony, wręcz nieobecny, jakby matematyk myślami znajdował się w innym świecie. Obniżam spojrzenie na jego dłonie, w których kurczowo ściska szklaneczkę z bursztynowym alkoholem.

No tak, to dużo wyjaśnia.

Przez chwilę się waham, ale koniec końców przysiadam na sąsiednim hokerze, obiecując sobie w myślach, że to tylko na chwilę.

– Nie spodziewałem się, że cię tutaj spotkam – odzywa się Mikołaj. – Prawdę mówiąc, to jesteś chyba ostatnią osobą, którą spodziewałbym się spotkać w klubie.

– Naprawdę? – Unoszę brwi, pociągając przez słomkę łyk drinka, którego w międzyczasie wręczył mi barman. – Dlaczego?

– Nie wyglądasz na typ imprezowiczki – stwierdza krytycznie Jakubowski, upijając spory łyk whisky.

Parskam pod nosem. Może i nie piję, ale to nie znaczy jeszcze, że nie lubię się bawić.

– Pozory często mylą, wiesz?

– To prawda – zgadza się z ponurym uśmiechem. – A ja nadal się nabieram, mimo trzydziestu lat na karku.

Cisza, która między nami zapada szybko przekształca się w niezręczne milczenie. Biorę głęboki wdech, ale to Mikołaj odzywa się pierwszy.

– Jesteście razem? – pyta, wzrokiem wskazując na Rolińskiego, który tańczy na środku parkietu. Ze względu na wzrost i charakterystyczne bujne loki nawet w tłumie się wyróżnia.

– Ja i Karol? – parskam śmiechem. – O Boże, nie! Przyjaźnimy się od dziecka, jest dla mnie jak brat. Poza tym... – waham się, ale jednak kończę zdanie: – Nie jestem w jego typie, że tak powiem.

Jakubowski marszczy brwi.

– Dlaczego? – Robi pauzę, mam wrażenie, że szuka odpowiednich słów. – Przecież ładna z ciebie dziewczyna.

– Dzięki. – Mam nadzieję, że w kolorowym półmroku dyskoteki nie widać, jak się czerwienię. – Ale Karol od ładnych dziewczyn woli przystojniaków takich jak on.

pod powiekamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz