hotel w warszawie a matty marzy o kawie

369 19 19
                                    

Pov Matty

Ale wspaniały dzień. Żartuję. Już o 5 rano Lewy obudził mnie telefonem przez to, że mamy jakieś euro i trzeba się tam zjawić. Probierz mnie powołał, bo już im brakło zawodników, więc ruszyłem dupę z Anglii i przyleciałem najbliższym samolotem do Polski a dokładniej do naszej pięknej stolicy. Trener załatwił nam hotel w Warszawie, bo trzy pierwsze mecze gramy u siebie na Narodowym. Jesteśmy w grupie podobno z Włochami, Albanią, Szwajcarią i Luksemburgiem. Ciekawie nie powiem że nie. Ostatnie miejsce jest nasze. Gdy byłem już w budynku, oczywiście Robercikowi pojebały się godziny i pojawiłem się za wcześnie. Postanowiłem posiedzieć na fotelu i czekać aż reszta przyjedzie bo inaczej mnie tam nie wpuszczą czy coś, nie wiem bo w recepcji mają jakiegoś Turka, z którym nie da się dogadać. Gada do mnie nie po polsku ani nie po angielsku i myśli że ja coś rozumiem. Wreszcie po jakimś czasie ci debile przybyli na miejsce autobusem w biało-czerwonych kolorach i całym zbiorowiskiem wpadli do środka jak starsze panie do lumpeksu, drąc mordę kto z kim ma pokój.

NICOOOOO - krzyknąłem do chłopaka żeby do mnie podbiegł bo mi się nie chciało wstawać z tego dość wygodnego fotelu. Chyba muszę sobie taki kupić.

Tak wiem ty i ja i pokój razem - odparł jakby umiał czytać mi w myślach - lecę zająć bo zanim Zielu się zdecyduje z kim będzie chciał mieszkać to rok minie.

Po kilku minutach dostaliśmy już klucze. Jedne klucze. Już wiem że w pierwszym dniu je zgubimy.

Jakieś takie wygodniejsze te łóżka są w Anglii - stwierdziłem rzucając się na jedno z nich.

Wiesz jakie my w Rzymie mamy luksusy? Ostatnio spaliśmy na podłodze na lotnisku bo samolot nie przyleciał, albo w busie bo się zepsuł i całą noc spędziliśmy na ulicy bo mechanik jadąc do nas też się rozpierdolił o jakiś wystający pień na środku drogi i musieliśmy dzwonić po kolejnego mechanika ale on powiedział że może być tylko rano bo teraz naprawia bmw jakiegoś araba który był kuzynem jego matki córki brata siostry kuzynki ojca - zaczął opowiadać brunet.

Fascynująca historia mój drogi ale głodny jestem - wtrąciłem się.

To idź do sklepu i coś sobie kup tutaj niedaleko jest - odpowiedział Zalewski.

No ale mi się nie chce iść - narzekałem - ale mam taki plan, a może ty pójdziesz i nam coś kupisz? Przydałbyś się na coś a ja tak dawno nie byłem w tej Polsce jeszcze się gdzieś zgubię i w ogóle ty wiesz jak mnie kręgosłup napierdala? Kilka dni temu Szoboszlai się we mnie wjebał jak graliśmy z Liverpoolem a potem na piwo sobie poszliśmy.

Dobra pójdę ale tylko dlatego żebyś dał mi święty spokój bo nie chcę wysłuchiwać twojego marudzenia przez połowę wieczoru - oznajmił.

Chcę hot doga z żabki i kawę jakąś dobrą - odrzekłem - a i portfel to mam gdzieś w walizce znajdź sobie.

Pierwszy raz w życiu masz pieniądze nie wierzę - zdziwił się szukając kasy - Mateusz cokolwiek zasponsorował, przecież jak powiem Wojtkowi to jebnie.

No leć leć już bo jeszcze kawę wykupią - pogoniłem go a sam przeglądałem tiktoka. Nicoli nie było od godziny, co on może tam robić? Kiedy już miałem do niego dzwonić czy go jakieś sebiksy nie porwały ten obładowany reklamówkami wszedł do pokoju.

No wreszcie ile miałem czekać - powiedziałem i zacząłem przeszukiwać to co kupił - a gdzie jest kawa? Gdzie jest moja kawa? Ja chcę kawę, miałeś kupić kawę.

O boże zapomniałem - chłopak złapał się za głowę - w ostatniej chwili to wszystko brałem bo już zamykali sklep i mnie stamtąd wyjebali.

To gdzie ja teraz sobie kupię kawę? - popatrzyłem na niego zakładając ręce na piersi.

Nie wiem może kurwa w sklepie? - odpowiedział.

No ale na pewno nie w tym bo jest zamknięty - stwierdziłem.

A no tak - zgodził się ze mną - to sobie jutro kupisz.

Ale ja chcę dzisiaj - utrzymywałem się przy swoim.

To nie wiem idź zapytaj chłopaków może oni mają, pewnie Lewy kupił albo Bułka bo oni bez kawy dnia nie przeżyją - zaproponował Nico.

W sumie to nie taki zły pomysł. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się obok wypytując o kawę. Mieli herbatę, mleko, wodę lekkogazowaną, wódkę, energetyki, piwo, soki ale kawy to już nie. Dobra został mi Zieliński z Kiwiorem, którzy byli na samym końcu korytarza.

Macie może kawę? Jesteście moją ostatnią nadzieją - spytałem gdy Piotrek otworzył drzwi.

Nie wiem czekaj, KUBA MAMY KAWĘ? - wydarł się do współlokatora.

RANO KUPOWAŁEM - odkrzyczał.

No czyli mamy to zaraz ci przyniosę - odparł i po chwili miałem już swoją kawę. Wróciłem do siebie i w czajniku, który mieliśmy tam dla siebie, zaparzyłem wodę. W końcu mogłem się napić czegoś dobrego. Może jakaś wybitna nie była ale dzień bez kawy to dzień stracony.

CO MI KAWĘ PODPIERDALASZ - zwróciłem uwagę Nicoli, który zabrał moją szklankę wszystko wypijając - teraz mi zrób nową.

Jeszcze czego - parsknął brunet i gdzieś sobie poszedł.

Pierdol się - odparłem i sam musiałem sobie ją zrobić.

Z tobą? Chętnie - rzekł wychodząc z łazienki.

A właśnie trzeba tę kawę oddać Kiwiorowi weź im zanieś - mówiąc to rzuciłem w niego opakowaniem.

Weź ostrożniej bo ja nie mam zamiaru tutaj sprzątać - zdenerwował się ledwo co to łapiąc i brakło milimetrów aby się nie rozsypało.

Po wypiciu sobie mojej długo wyczekiwanej kawy mogłem iść spać bo była już 22 a ja wstałem o 5 rano co jak widać mi nie służy.

 Reprezentacja marzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz