robimy wam wesele kupcie nam morele

144 5 16
                                    

Pov Matty

Już od miesiąca jestem razem z Lorenzo, teraz już mogę śmiało powiedzieć z moim Lorenzo, i mieszkam również u niego. Aktualnie jestem bezrobotny, bo stwierdziłem, że pierdolę tę Anglię i wyniosłem się do Włoszech. Jeszcze Pellegrini znalazł na ulicy jakiegoś losowego białego kota i sobie go przygarnął nazywając go Tritti. Brzmi to jak jakaś marka makaronów ale niech mu będzie. Ja nazwałem psa Bożydar, więc nie jest tak źle. Znaczy się nie swojego psa, bo go nie mam ale Milik ma i poprosił mnie o wymyślenie imienia. Nie wziął jednak mojej propozycji i dał mu na imię Tadeusz. W pewnym momencie zadzwonił do mnie Wojtek. Już się boję co on wymyślił, bo bez powodu nigdy nie dzwoni.

No co tam stary? - spytałem.

Słuchaj bo ten yyy mam taką prośbę do ciebie, bo złamałem kość ramienną w stawie biodrowym na wysokości kolana lewego płuca od strony trzeciego obojczyka i nie mogę chodzić i ten yyy kupiłbyś byś mi yy morele? - poprosił Szczęsny.

Nie wiem jak ty zdałeś z biologii z taką wiedzą i nie wiem co kombinujesz, ale niech ci będzie, kupię ci te morele, które po chuj ci są potrzebne - odrzekłem i się rozłączyłem. Nie miałem tu jeszcze swojego samochodu, więc jeździłem tym Lorenzo. Gdy już chwyciłem kluczyki ten nagle zbiegł z dołu.

Gdzie ty się wybierasz, samochód mi jest potrzebny - oznajmił podchodząc bliżej.

Wojtek chciał żebym mu kupił morele no to jadę co nie - wyjaśniłem.

A to ciekawe, bo do mnie też przed chwilą dzwonił i chciał abym kupił mu wąż ogrodowy - odpowiedział - dobra no to pojedźmy obydwaj, weźmy to co chciał i może u niego się dowiemy o co chodzi.

Zrobiliśmy tak jak zaproponował Pellegrini. Wąż ogrodowy znaleźliśmy w pięć minut ale problem był z morelami. Pomarańcze, mandarynki, cytryny, awokado, banany, wiśnie i borówki ale moreli nie ma.

Ej myślisz, że to jest to? - zapytałem biorąc do ręki jakiś owoc.

Nie to są brzoskwinie - oznajmił.

Skąd to wiesz? Czym to się niby różni? - spytałem.

Napisem na pudełku - mówiąc to wskazał na daną rzecz. Po wielu próbach wreszcie znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Co z tego, że musieliśmy przed tym odwiedzić sześć sklepów. 20 złoty za jebany kilogram moreli. Będziesz Wojtuś spłacał te długi. Po godzinie drogi byliśmy pod jego domem. Japierdole jaka willa. I jego stać na takie coś? Myślałem, że wszystko przegrał grając w karty z Milikiem, Szymańskimi i Skorupskim. Weszliśmy do środka, bo drzwi były uchylone a w kuchni siedział Szczena, wyglądając jakby czekał na nas z niecierpliwością od dziesięciu godzin.

No wreszcie jesteście ile można było czekać - odezwał się gdy zobaczył, że ktoś wchodzi - nie ma co czekać ubierajcie się w to i lecimy do ogrodu - mówiąc to dał nam jakieś garnitury do rąk.

Ktoś się żeni czy jak? - spytałem jak najszybciej się przebierając.

Tak Bułka z pizzą chodźcie, bo nie ma czasu, wszyscy czekają tam od dwóch godzin na was - pośpieszał nas.

No już już - obróciłem oczami i po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Wojtek to naprawdę żyje w innym świecie. Na samym środku był ołtarz ślubny, długi biały dywan ciągnący się aż do końca trawnika i ze sto krzeseł, na których siedzieli nasi znajomi. Znaczy się niektórych nie znałem, bo to pewnie jacyś koledzy Szczęsnego lub on sam nie wie kto to. Tak czy inaczej wszystkie miejsca były zajęte. To po chuj on nas woła? W pewnym momencie nawet nie zauważyłem kiedy Nicola znalazł się za nami i popchnął nas w stronę ołtarza. Co jest kurwa. Bramkarz Juve przebrał się w strój księdza z Aliexpress i pociągnął mnie razem z Pellegrinim do siebie.

Bez zbędnego pierdolenia, nie obchodzi mnie czy się zgadzacie czy nie ale od dzisiaj jesteście mężem i yyy żoną, kurwa Matty mogliśmy ci suknię kupić zamiast tego i jakiś welon, ale mniejsza z tym Zielu kurwa gdzie ty jesteś - zaczął swoją przemowę Wojtek mówiąc jednocześnie do nas, do siebie samego i do Piotrka, który zasnął w krzakach. Jednak po sekundzie przybiegł i założył nam obrączki na palce.

Sam wybierałem - pochwalił się przy okazji.

Ale za moje pieniądze - Szczęsny posłał mu mordercze spojrzenie aby się uspokoił.

Wojtek ty zjebie społeczny tu się wydarzyło więcej niż przez ostatnie dziesięć lat - w końcu się ocknąłem z tego całego szoku.

Tak wiem nie musisz dziękować - odpowiedział - a teraz czas na tort weselny proszę za mną do kuchni.

No powiem wam, że on jak już coś robi, to dojebane. Zorganizował cały ślub, gości, dekoracje, pierścionki, ubrania a nawet tort i to jeszcze jaki dobry. Nigdy bym się nie spodziewał, że poślubię kogoś, po miesiącu bycia z nim. Bez zaręczyn od razu przed ołtarz. Oczywiście załatwił nam także profesjonalnego fotografa, czyli Manciniego. Po całym tym zajściu miałem z dwa tysiące więcej zdjęć w telefonie. Nie żartuję, prawie mi całą pamięć wyjebali. Na pewno zapamiętam ten dzień już na zawsze. A i ogólnie ten cały plan Szczęsnego z tymi morelami i wężem ogrodowym był po to, żebyśmy razem do niego przyjechali w jednym czasie i nie podejrzewali co tam się święci. I rzeczywiście, tego się nie spodziewałem. Ale również nie spodziewałem się tego, że te brzoskwinio podobne owoce są takie dobre.

 Reprezentacja marzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz