Rozdział 10

70 5 199
                                    

Pov Colina

- Myślisz, że twojej mamie się spodoba? - zapytała moja narzeczona, gdy siedzieliśmy w samochodzie.

Obejmowała dłońmi doniczkę z białym storczykiem. Uparła się, że w gościnę trzeba przyjść z prezentem, chociażby z bukietem kwiatów dla mojej matki i czymś mocniejszym dla ojca. Osobiście uważałem, że nie trzeba niczego specjalnie im dawać, ale nie udało mi się jej przegadać.

Moi rodzice kilka razy już zapraszali nas do siebie. Dlatego też moja kobieta w końcu namówiła mnie na ten obiad. Robiłem to dla niej, bo sam nie za bardzo miałem na to ochotę. Od wczorajszego "pogodzenia" z DJ-em, odechciało mi się już wszystkiego.

Chciałem tylko, by nasz ślub odbył się jak najszybciej. To całe przedsięwzięcie i przygotowania, chociaż się dopiero to wszyskto zaczęło, już mnie męczyło.

DJ Thomas i Naomi...

- Niepotrzebnie robiłaś te prezenty - oznajmiłem, nie odrywając wzroku od jezdni. Znajdowaliśmy się pod domem moich rodziców, a ja byłem skupiony na zajęciu odpowiedniego miejsca. - Przecież to tylko obiad.

- Ale zostaliśmy zaproszeni, a ja nie umiem tak z pustymi rękami.

- Dobra, wychodzimy. - Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, odpiąłem pas bezpieczeństwa i wyszedłem z samochodu.

Od dziecka mieszkałem tu, w San Antonio. To tutaj chodziłem do szkoły, poznałem swoich przyjaciół, ale także pierwszą miłość... To tu przeżyłem zwroty i upadki; szczęścia i załamania. Lecz nie mieszkałem wtedy w tym domu. Dziesięć lat temu mieliśmy inny dom, w zupełnie innym miejscu.

Razem z rodzicami wyjechaliśmy stąd i przeprowadziliśmy się. Dopiero niedawno rodzice tu wrócili, tym razem znaleźli nowe miejsce zamieszkania.

Ojciec musiał wyjechać zawodowo, dlatego matka zdecydowała się razem z nim przeprowadzić, ale chyba za bardzo tęskniła za tym miastem, że tu wróciła. A wraz z nią wrócił i tata.

Razem z nimi wyjechałem, choć nie zamierzałem. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie, gdy tylko dowiedziałem się, że moja była dziewczyna zostawia mnie bez słowa. Zostałem sam. Byłem załamany, zagubiony. Nie wiedziałem co robić, więc uznałem, że to będzie dobry pomysł, jak wyjadę z rodzicami, zacznę od nowa i zapomnę o wszystkim.

Nic to nie dało.

Dopiero jak zająłem się nauką, zacząłem studia turystyczne, poszedłem na kurs pilota i zacząłem pracować. Chciałem się wyróżnić, wykonywać coś, czym mało kto się zajmuje. Nie chciałem stać się jak swój ojciec, chciałem coś innego, coś nietuzinkowego. No i wpadłem na pomysł z pilotowaniem samolotu.

Chyba nie żałuję decyzji.
Polubiłem to. No i mogłem zwiedzić pół świata. Czasami nie mam czasu na zwiedzanie, tylko zmieniam samolot i od razu lecę z powrotem, ale zdarza się, że mam kilka godzin do odlotu, więc korzystam.

Pewnego wieczoru poszedłem do kolegi, z którym pracowałem. Mieszkał w innym stanie w Ameryce, Tak naprawdę nie miałem wtedy ochoty na imprezy. Ten dzień okazał się dla mnie jednym z najlepszych z moim życiu, bo właśnie wtedy poznałem Ashley.

To ona mnie wyciągnęła z dołka.
Była, kiedy najbardziej jej potrzebowałem...

- Kochanie, idziesz? - Wróciłem do rzeczywistości.

Bez słowa podszedłem do niej i łapiąc za dłoń, skierowaliśmy się ku drzwi domu rodziców. Poprawiłem poły płaszcza.

Kątem oka zerknąłem na Ashley. Miała wypisany na twarzy niepokój.

Pomóż mi przetrwać - Seria: Pomóż mi #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz