Pov ColinaNiby czas upływał szybciej i szybciej, ale gdy zastanawiałem się nad tym, kiedy leżałem w łóżku, tęskniąc za Ashley, miałem wrażenie, że wszystko mija wolno.
Nie było jej cztery dni.
Miała przyjechać dwa dni temu, lecz coś się przedłużyło i dopiero miała przyjechać pod koniec tygodnia. Nie uśmiechało nam się to, bo ślub zbliżał się wielkimi krokami. Niby już wiele mieliśmy załatwione, lecz wciąż brakowało czegoś. Choćby Ashley nie miała wybranej sukni dla siebie.- Dzięki, że mimo wszystko jesteś tu ze mną.
- Mimo wszystko? - Max uniósł brew w górę.
By nie widział mojej twarzy, zagłębiłem się w poszukiwania odpowiedniej marynarki.
- No wiesz... - zrobiłem kilkusekundową przerwę. - Do tej pory nie miałem z wami żadnego kontaktu. Tak się nie traktuje przyjaciół.
- Daj spokój. - W jego głośne nie usłyszałem żadnych wyrzutów ani niczego podobnego. Nie czuł urazy do mnie? - Wszystko się zmieniło. Wyjechałeś, staliśmy się dorosłymi ludźmi... - Znalazł jakąś koszulę i uniósł ją z wieszakiem bez słowa, pokazując mi. Zapytał niemo, czy taka może być, na co odpowiedziałem mu tylko kiwnięciem głową na "nie". Pomimo upływu tylu lat, wciąż znaliśmy się jak łyse konie. - No, a ty masz taką pracę, że nie masz za dużo czasu w życiu. Jesteś pilotem, rozumiem to. Znam cię i wiem, że gdybyś tylko mógł, na pewno byś się odezwał. W końcu znamy się pół życia, prawda? - Posłał mi szczery uśmiech. - Chcesz czy nie chcesz, zawsze będziesz naszym przyjacielem i to się nigdy nie zmieni. Zostałeś skazany na nas.
- Ta - przeciągnąłem. - Szkoda tylko, że tylko ty tak twierdzisz.
Max był zawsze najlepszy z nas wszystkich. Zazdrościliśmy my tego, że miał taki charakter. Taki jak nikt. Jego dobroć można było dostrzec w oczach i szczerym uśmiechu, nie kpiącym. Nigdy nikogo nie oceniał. Zawsze widział drugie dno i mocne strony w człowieku. Każdemu wybaczał i nigdy nie zostawiał nikogo, kiedy ten potrzebował pomocy. To cudowny przyjaciel. I nie tylko dlatego wybrałem akurat jego do przymiarki garnituru. To też, ale on z nas wszystkich miał prawdziwe pojęcie o ślubie, przygotowaniach i całej tej otoczce. W końcu sam już to przeżył. On i Lauren stanowili idealną parę, kochali się od zawsze i tak samo długo trwali jako małżeństwo.
Max był dla mnie najlepszym przyjacielem. I szczerze chyba nawet najlepiej się z nim zawsze dogadywałem niż z resztą. Każdego miałem w sercu i zrobiłbym dla nich wszystko, lecz Max był po prostu wyjątkowy. Inni niż wszyscy. Był moim najlepszym przyjacielem. I pewnie on tak samo twierdził, że ja byłem dla niego najlepszym przyjacielem. Przynajmniej było tak kiedyś, przed moim wyjazdem. Sam mi to wtedy powiedział, z tego co pamiętam nawet na jego weselu. Poklepał mnie wtedy po plecach i powiedział te słowa:
- Jared jest moim bratem od innych rodziców, ale ty... - Popatrzył się wprost w moje oczy, by podkreślić prawdziwość w jego słowach: - Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, Colin. Kocham was wszystkich, ale z tobą zawsze odczuwałem tę wyjątkową więź.
Niestety krótko po tym zostawiłem ich i wyjechałem. Nie kontaktowałem się z nimi, nie starałem się nawet. Okazałem się okropnym przyjacielem. Mimo to Max się ode mnie nie odwrócił, nawet jeśli wyglądało to trochę egoistycznie z mojej strony, bo zadzwoniłem dopiero, gdy potrzebowałem pomocy.
- Czy możesz zostać moim drużbą? - zapytałem prawie szeptem.
Blondyn słysząc moje pytanie, aż się odwrócił do mnie przodem.
- Czy to oznacza, że zapraszasz mnie na swój ślub? - W jego oczach pojawił się błysk.
- Co to za pytanie, Max. Oczywiście, że zapraszam. Ciebie i Lauren... - Wziąłem oddech. - I najlepiej resztę, ale nie wiem, czy...
CZYTASZ
Pomóż mi przetrwać - Seria: Pomóż mi #1
RomanceNaomi Swinton, organizatorka ślubów dostaje zlecenie od pewnej kobiety. Mogłoby wszystko być normalne, lecz jej klientką okazuje się narzeczona Colina Bessona. Colin Besson to przeszłość. Dla Naomi był wszystkim: przyjacielem, wsparciem, bezpieczeńs...