Rozdział 2.

746 76 3
                                    

LILY

Poszłam za moją przyjaciółką do kuchni i usiadłam na krześle. Patrzyłam na każdy jej ruch kiedy robiła najlepsze jakie dotąd piłam kakao.

-Wiesz, powinnaś mi to chociaż trochę wytłumaczyć o co chodziło Liamowi- powiedziała i spojrzała na mnie przez ramię.

-Wiem- powiedziałam cicho.- Tyle, że to bardzo skomplikowane i zagmatwane. Nawet nie wiem od czego zacząć żeby nie powiedzieć za dużo żebyś sama nie miała przeze mnie kłopotów.

-Aż tak źle, że musisz uważać na słowa?- odwróciła się do mnie kiedy mleko podgrzewało się w mikrofalówce.

-Zależy jak na to patrzysz- westchnęłam.- Po prostu są rzeczy, których bym sama nikomu nie powiedziała, ale są takie których nie mogę powiedzieć- mówiłam i bawiłam się dłońmi.

Kamilla nie odzywała się chwile, wyraźnie zamyślona. Odwróciła się, wyjęła kakao z mikrofalówki, dodała jak to mówiła „sekretny składnik", bitą śmietanę i kilka żelków. Podeszła z gotowym napojem do mnie i ruszyła do salonu. Niechętnie wstałam i poszłam za nią. W salonie usiadłam na kanapie. Podwinęłam kolana i oparłam na nich brodę, w rękach trzymając ciepłe kakao.

Po chwili opowiedziałam kilka historii związanych z Janoskians. Co kochałam w Kamilli? To że nie zadawała zbędnych pytań podczas opowiadania i cierpliwie czekała aż skończę.

-No nieźle- powiedziała kiedy skończyłam.- Z drugiej strony gdybym tam była to bym nie dała cię skrzywdzić.

-Uwierz robili co tylko mogli- powiedziałam i patrzyłam na pusty kubek w moich dłoniach.

Odłożyłam go na stół, podeszłam do okna. Auta Liama już nie było.

-Dobra pomóż mi z tą szafką przed drzwiami, chcę iść do siebie- powiedziałam.

-To nie jest dobry pomysł, nie jest zbyt bezpiecznie- próbowała mnie przekonać.

-Kam ja nigdzie nie jestem bezpieczna- powiedziałam i zaczęłam przesuwać szafkę.

-We dwie mamy większe szanse na obronę- nie dawała za wygraną.

-Ta zwłaszcza z nim jeżeli przyprowadzi kolegów, tych co ostatnio widziałaś? Nie chcę cię narażać.

Kiedy skończyłyśmy chwyciłam klamkę, ale Kamilla pociągnęła mnie w swoją stronę i prytuliła.

-Może mam zostać z tobą na noc?- spytała z troską.

-Kam doceniam twoją troskę, ale chcę pobyć sama, muszę pomyśleć i sprzątnąć- powiedziałam i pogłaskałam ją po plecach.

-Jak coś by się działo to zaraz krzycz, albo cokolwiek- pocałowała mnie w czubek głowy co miała w zwyczaju ponieważ była wyższa.

-Oczywiście sisi.

Pomachałam jej i wyszłam. Zeszłam piętro niżej. Drzwi były otwarte, ale na szczęście dało się je zamknąć, więc nie muszę ich wymieniać. Przeszłam przez przedpokój w którym na szczęście były tylko porozrzucane buty, bluzy i kurtki. Łazienka i sypialnia były nietknięte, ale salon wyglądał tragicznie. Podeszłam do przewróconej kanapy, którą nie wiem jak wywrócił ale to nie jest ważne teraz, minęłam ją i podniosłam swój telefon. 3 nieodebrane połączenia chyba od Jamesa bo porównałam numery i na 99% to był on. Położyłam telefon na półce gdzie przedtem stał telewizor, który teraz leżał z ekranem potłuczonym na ziemi. Stolik o dziwo był tylko wywrócony a myślałam, że będzie z nim gorzej. W kuchni pare potłuczonych naczyń, które były gdzieś na wierzchu.

Westchnęłam poszłam do sypialni po męską koszulkę, tak jedną z tych co zabrałam Beau, no ale już wspominałam, że jestem masochistką, czystą bieliznę i krótkie spodenki do spania. Weszłam do łazienki, brudne ubrania, które miałam na sobie wrzuciłam do kosza na pranie, który swoją drogą zaczynał się przepełniać i weszłam pod strumień z gorącą wodą.

BEAU

Pędziliśmy autostradą w kierunku gdzie był zlokalizowany telefon Lily, gdy rozmawiała z Jamesem. Jechałem tak szybko jak się dało, sprawnie wymijając auta. Licznik pokazywał 200km/h. James i Luke rozmawiali o czymś, ale nie zagłębiałem się w ich rozmowę, wolałem się skupić na drodze i na tym, żeby dojechać jak najszybciej. Jechaliśmy już godzinę, byliśmy w połowie drogi, miałem nadzieję, że Lily jest cała. Niecierpliwiłem się bardzo, zwłaszcza, że nie odbierała.

-Beau spokojnie, na pewno wszystko będzie dobrze.

-Co?- spytałem zdezorientowany.

-Mówiłem, że na pewno wszystko będzie okej- powtórzył James.

-Oby- westchnąłem i znowu skupiłem się na drodze.

Po kolejnej godzinie spędzonej na autostradzie zjechaliśmy i podążaliśmy uliczkami miasta. Po niespełna 10 minutach byliśmy pod blokiem, w którym leżał włączony. Wysiadłem pierwszy z auta, tuż za mną chłopaki. Podszedłem do domofonu i wyszukałem nazwisko Railly, które należało do Lily. Znalazłem na 3 piętrze. Zadzwoniłem domofonem, ale nikt nie odzywał się. Zadzwoniłem pod inny losowy numer i po chwili błagań zostaliśmy wpuszczeni. Weszliśmy na 3 piętro. Drzwi były zamknięte. Dałem znak chłopakom i wywarzyli je. Wpadliśmy do mieszkania.

LILY

Wzięłam długi prysznic. Wysuszyłam dokładnie swoje ciało. Ubrałam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do sypialni, ignorując dzwoniący telefon. Położyłam się i zasnęłam.

Obudziłam się przez straszny hałas w przedpokoju. Wyskoczyłam z łóżka, założyłam bluzkę, wzięłam nóż który ostatnimi czasy miałam do samoobrony. Stanęłam za drzwiami i podniosłam nóż nad głowę, szykując się na atak. Oddychałam głęboko starając się uspokoić, ale nic to nie dawało bo moje nogi były jak z waty, a ręce mi się trzęsły. Ktoś otworzył drzwi. Zaatakowałam.

==========

No to jest rodział! Nie zabijajcie mnie za to, że w takim momencie, no ale cóż sami chcieliście 800 słów a tak sie złożyło, że jest ich idealnie tyle, buahahahahhahaha, tak wiem że mnie kochacie. 

No to od poniedziałku zaczynamy to co obiecałam! Czyli rozdział będzie co dwa, trzy dni aż do początku sierpnia! Bo w sierpniu będzie chwilowa przerwa spowodowana moim wyjazdem, ale po powrocie rozdziały będą normalnie!  <3 

Do następnego Bajo :*

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz