Rozdział 17.

677 63 5
                                    

LILY

Patrzyłam całą drogę za okno, nie odzywając się. Wiedziałam, że zachowałam się trochę głupio, no ale cóż nie moja wina, że zawsze paplam to co mi na język przyjdzie. Szczerze mówiąc czekam na reakcję Beau, chociaż coraz bardziej zaczynam się przyzwyczajać do jego niebezpiecznego życia i przeraża mnie to. Zanim ich poznałam, jeżeli ktoś by mi powiedział, że będę żyła tak jak teraz wyśmiałabym go.

Całą drogę rozmyślałam. W pewnym momencie zorientowałam się, że jedziemy leśną dróżką, nawet nie wiem kiedy w nią skręciliśmy. Zaczęłam się rozglądać, ale wszędzie widziałam tylko las.

-Gdzie jedziemy?- zwróciłam się do chłopaków.

-Do domku w lesie- powiedział Beau i chciał dotknąć mojego kolana, ale się odsunęłam. Widząc to lekko westchnął.- Będziemy za jakieś 5 minut na miejscu.

Owszem odsunęłam kolano, ale nie dlatego, że nie chciałam żeby mnie dotykał, tylko dlatego żeby widział, że jestem zła i nie zamierzam łatwo popuścić. Chociaż co ja mówię. Wybaczyłabym mu nawet gdyby mnie uderzył, pobił, czy nawet próbował zabić. Wiem, że to głupie, ale za bardzo go kochałam, że czasami nawet sama tego nie rozumiałam ile mogłabym dla niego zrobić.

Po równo 5 minutach dojechaliśmy do niewielkiego domku, słyszałam już jak w bagażniku ten cały nastolatek, którego imienia jeszcze nie znałam, szarpał się i kopał w co popadnie, żeby tylko się uwolnić. Kiedy auto się zatrzymało Daniel i James wysiedli. Sama chciałam wysiąść, ale ręka Beau na moim ramieniu mnie powstrzymała.

-Lily porozmawiamy? Proszę?- mówił tak łagodnym głosem i pełnym skruchy, że nie mogłam mu odmówić i odwróciłam się w jego kierunku na fotelu.- Lily wiem, że nie chcesz żebym żył tak jak dotychczas, ale wiesz, że to nie jest łatwe. Chciałbym naprawdę, ale widzisz kiedy już mi się to udaje pojawia się ktoś, tym razem Liam, który to wszystko pieprzy. Lily ja cię naprawdę kocham i nie mogę bez ciebie żyć- powiedział patrząc mi w oczy.

-Wierzę ci- powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do niego.- Wiem, że tak jest, ale po prostu czasami boję się, że coś ci się stanie.

-A ja się boję, że tobie się coś stanie- pogładził mnie po policzku.- Będę uważał, obiecuję.

Nagle dostał wiadomość na telefon. Odblokował ekran i zmarszczył brwi kiedy czytał wiadomość. Zaklął pod nosem i wybrał jakiś numer.

-Pilnujcie go, ja z Lily jade po Luke'a i Jay'a- powiedział, jak się domyślałam do Daniela.- Później wyjaśnię wszystko, teraz muszę jechać- rozłączył się i położył telefon na moich kolanach.- Zapnij pasy- powiedział już so mnie.- Jedziemy po Luke'a który pojechał uratować Kam na własną rękę- walnął ręką w kierownicę ze złości i ruszył z piskiem opon.

-Ale dlaczego?- zapytałam z szokiem, przecież oni zawsze trzymali się razem.

-Nie mam pojęcia, ale musiało chodzić o coś większego, bo Luke odkąd cię odnaleźliśmy dziwnie się zachowywał- odparł Beau.- Zmienił się, był tajemniczy, czasami znikał tylko żeby sam. Znikał razem z Kam, więc sądziłem, że są razem i to ukrywają nie miałem pojęcia dlaczego, no ale cóż ostatnimi czasy jednak zauważyłem, że nie chodzi o to, bo nawet kiedy się ukrywają nie zachowują się jak para. Myślę, że oni coś razem knuli, nie wiem jeszcze co, ale się dowiem o co chodziło- przejechał ręką po moim kolanie, a ja przytaknęłam.

Nie wiedziałam co o tym sądzić. Przecież Kam mówiła mi wszystko, a może oni knuli przeciwko mnie? Może ona od początku wiedziała, że znam Jano i przez nią James znalazł numer. W sumie, mogła mnie we wszystkim okłamywać. Z drugiej strony jednak po co miała by to robić? Nie mam pojęcia. Lepiej może żebym nie wyciągała pochopnych wniosków.

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz