Rozdział 7.

667 68 6
                                    

LILY

Obudziłam się. Chciałam poruszyć ręką, ale nie potrafiłam, nogami też nie. Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam się w jakiejś piwnicy, sądząc po stanie pokoju i zapachu. Leżałam na jakiejś twardej desce, z rękami przykutymi do ściany i nogami do metalowego, grubego pręta. Przez środek deski i mój brzuch przebiegała lina, która uniemożliwiała mi poruszenie się. W ustach miałam jakiś materiał i zaklejona taśmą. Zaczęłam się szarpać i próbować krzyczeć, ale po chwili zrezygnowałam, widząc że to nic nie daje. Czekałam nie mając nic innego do wyboru.

BEAU

Wyskoczyliśmy z aut przed domem Liama. Ruszyłem do drzwi wyciągając zza paska broń. Zacząłem walić do drzwi. Gdy drzwi się otworzyły przyłożyłem broń Liamowi do głowy.

-Gdzie ona jest- warknąłem przez zaciśnięte zęby.

-Gówno ci powiem- plunął mi w twarz i się zaśmiał.

Nie wytrzymałem, pięścią próbowałem walnąć go w twarz, ale odsunął się. Odbezpieczyłem broń i wycelowałem w niego.

-No dalej zabij mnie, a to samo stanie się z Lily- zaśmiał się.- Jeden z moich ludzi jest obok niej i mierzy dokładnie tak jak ty do mnie z broni w jej kierunku.

-Gdzie ona jest- warknąłem i podszedłem do niego, tak że stałem krok od niego. Broń opuściłem, ale byłem przygotowany do szybkiego jej użycia.

-No dalej- zaśmiał się.- Na co czekasz zabij mnie i masz po sprawie.

Odsunąłem się od niego. Zamachnąłem się i tym razem trafiłem. Poleciał w bok. Minąłem go i ruszyłem przeszukać pokoje. Chłopaki weszli i zajmowali się ludźmi Liama. Przeszukałem pierw parter, potem piętro. Na końcu zszedłem do piwnicy, tam zaatakował mnie jeden z goryli Liama, po chwili szamotaniny powaliłem go, sam oberwałem, ale nie przeszkadzało mi to. Przeszukałem wszystkie pomieszczenia. Ostatnie było zamknięte na kłódkę. Wyjąłem broń i strzeliłem w nią. Rozpadła się. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Pierwsze co doszedł do mnie smród, później zobaczyłem przerażony wzrok Lily, ale kiedy tylko nasz wzrok się skrzyżował widziałem, jak czuje ulgę. Podszedłem do niej, najpierw odkleiłem ostrożnie taśmę i wyjąłem męskie bokserki z jej ust.

-On jest obrzydliwy- skrzywiłem się i odrzuciłem bieliznę.- Jak się czujesz?- pogładziłem Lily po policzku.

-Boli- jęknęła i przeniosła wzrok na brzuch.

-Zaraz cię uwolnię- rozwiązałem jej brzuch.

Zacząłem szukać klucza do kajdanek, nie chciałem do nich strzelać i ryzykować, że się minę. Szukałem w szafkach, które tam były.

-Uważaj!- w momencie kiedy to usłyszałem, zostałem powalony na ziemię.

Nim się zorientowałem, stałem skuty pod ścianą. Zacząłem się szarpać.

-Beau Brooks, ten sławny nieustępliwy i uważny osobnik przykuty do mojej ściany w piwnicy- zaśmiał się Liam i wszedł do pomieszczenia.

-Wypuść mnie- warknąłem i się szarpnąłem.- Nie ujdzie ci to na sucho.

-Chyba powinieneś mnie błagać o dobroć, a nie grozić- zaśmiał się Liam.

-Nigdy- warknąłem.

-W takim razie...- przerwał i podszedł do Lily, która patrzyła przerażonym wzrokiem.

Wziął nóż i przyłożył jej do policzka. Już miał go przeciągnąć po nim.

-Zostaw ją- powiedziałem siląc się nie warknąć.- Dlaczego tak bardzo ją chcesz oszpecić? Mnie zabij i będzie po sprawie, nikt nie będzie za mną tęsknił- powiedziałem patrząc na niego.

LILY

Zaczęłam się szarpać po tych słowach Beau. Jak mógł pomyśleć, że nikt nie będzie za nim tęsknić, jak mógł nie pomyśleć o mnie.

-Zostaw ją, nie ratowałem jej dla mnie tylko dla chłopaków- powiedział chłodno, a ja nie wierzyłam w to co słyszę.- Nie kocham jej już, chciałem tylko, żeby chłopaki przestali się mnie czepiać.

Nastała chwila ciszy, z moich oczu spłynęły łzy. Mówił tak prawdziwie, nie wiedziałam co o tym sądzić.

-Więc mówisz, że już jej nie kochasz?- spytał Liam

-No przecież przed chwilą to powiedziałem- powiedział, nie patrzyłam już na niego.- Więc nie ma sensu czemu ona ma cierpieć, skoro na to nie zasłużyła.

-Masz rację- powiedział Liam.- Ale i tak muszę ją ukarać, za nieposłuszeństwo.

Uderzył mnie w twarz, po raz kolejny.

-Daj spokój, ona się tylko broniła- powiedział Beau.

Liam go nie słuchał, wziął nóż i przyłożył go do piekącego mnie policzka i przejechał wzdłuż niego. Chciałam odsunąć, ale przytrzymał moją głowę. Łzy same spływały mi po policzku.

-Okej chłopaki, rozwiązać ją- polecił kiedy skończył.- Zawieźcie ją pod jej mieszkanie. Ja się zajmę nim- pokazał na Beau.

Kiedy mnie wyprowadzali, szarpałam się. Nie chciałam żeby Beau się coś stało, nawet jeżeli powiedział to co powiedział. Wiedziałam, że nie, że tylko mnie chroni, widziałam to, nawet jeżeli jego oczy tego nie pokazywały, poznałam po sposobie w jaki zaciskał palce kiedy kłamał.

Wsadzili mnie do furgonetki. Siedziałam w niej szlochając i bojąc się o Beau. Ignorowałam ból policzka. Równie dobrze mogłabym umierać, a i tak bym sięo niego. Kiedy podjechaliśmy pod moje mieszkanie. Ten co wsiadł ze mną do środka otworzył drzwi furgonetki.

-Wysiadaj- powiedział i pokazał na otwarte drzwi.

-J... jak skoro auto jest cały czas w ruchu- łkałam.

On nie raczył mi odpowiedzieć tylko wypchnął mnie z jadącej 40km/h furgonetki. Wypadłam, poturlałam się po ziemi, jakieś auto zahamowało tuż obok mnie. Otworzyły się drzwi tamtego auta.

-Lili!- zapiszczała Kamilla.

Podbiegła do mnie i chwyciła, ja tylko jęknęłam. Widziałam jak wyjmuje telefon i dzwoni na pogotowie.

==========

Kocham was <3Do następnego, Baj :*
(może w końcu się doda...)

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz