Rozdział 22.

437 52 2
                                    


LILY

-Co ty wyprawiasz?- patrzyłam jak wiesza klucz wysoko nad jego głową.

Nie odpowiedział tylko podszedł do szafy gdzie wyjął pare ubrań. Położył je na szafce obok i rozebrał się do naga. Zasłoniłam oczy.

-Co ty kurwa robisz?! Odpowiesz mi wreszcie?- nie wytrzymałam, byłam wściekła i nie ukrywałam tego.

-Masz, możesz się przebrać- podał mi jakieś ubrania.

-Gdzie jest jakaś łazienka, albo pomieszczenie gdzie się mogę przebrać?- wzięłam ubrania i zaciskałam mocno szczękę, żeby nie wybuchnąć.

-Nie ma, nie narzekaj tylko się przebierz- powiedział i zaczął sprzątać ubrania, które przed chwilą rzucił na ziemię.

-Nie przebiorę się przy tobie.

-Kiedyś robiłaś to cały czas- odwrócił się i popatrzył mi w oczy.

-To było kiedy ci ufałam-zamknęłam oczy.- Po co tak naprawdę mnie tu przyprowadziłeś?

-O co ci chodzi?- spytał unosząc brew.

-Znam cię za dobrze, wiem że nie przyprowadziłeś mnie tutaj żebym się przebrała- założyłam ręce na piersiach.

Patrzyłam jak podchodzi do mnie. Kiedy podszedł klęknął na podłodze i podniósł mój telefon, który najwidoczniej mi spadł kiedy mnie sadzał na tym łóżku.

-Oddaj, on jest mój- wyciągnęłam rękę po telefon, ale Aaron go odblokował i coś klikał.- Oddawaj- wstałam z łóżka i podeszłam bliżej do niego.

-Kurwa- warknął pod nosem.

-Oddawaj mój telefon!- warknęłam, a on spojrzał na mnie.

-I tak ci nie będzie potrzeby- uśmiechnął się cwano, wyłączył go i schował do kiszeni w spodniach.

Podeszłam do niego i próbowałam mu wyrwać ten telefon, ale popchnął mnie na łóżko.

-O wszystkim donosisz Beau?- zaśmiał się.

-O czym ty gadasz?- popatrzyłam zdezorientowana na niego.

-O wiadomościach idiotko, myślałaś, że się nie dowiem o nich?- podszedł bliżej mnie.

-Nie masz prawa czytać moich wiadomości i nazywać mnie idiotką- warknęłam i zacisnęłam pięść.

-Owszem, jesteś w moim klubie więc mam prawo do wszystkiego, nawet jeżeliby chciał cię przelecieć, to bym to zrobił- zaśmiał się głupkowato.

Zamachnęłam się i chciałam mu przywalić z pięści, ale przewidział mój ruch i złapał moją rękę. Wykręcił ją. Syknęłam z bólu.

-Nie ładnie tak podnosić rękę- dalej ją trzymał.

-Puść- próbowałam wyrwać rękę.

-Będziesz mnie chciała znowu uderzyć?- mówił do mnie jak do dziecka.

-Nie- powiedziałam zaciskając szczękę.

Puścił ją a ja zaczęłam ją rozmasowywać. Obserwowałam jak podchodzi do szafki i otwiera ją. Włożył tam mój telefon i wyjął jakąś szmatkę, buteleczkę z płynem i taśmę izolacyjną. Stał do mnie plecami więc po cichu wstałam i podeszłam do jakiś drzwi. Próbowałam je otworzyć.

-Zamknięte- powiedział nie odwracając się.

-Co?- zapytałam nie wiedząc o co chodzi.

-Wszystkie drzwi są zamknięte- odwrócił lekko głową.

Zrezygnowana ruszyłam z powrotem do łóżka. W tym samym momencie zauważyłam, że odkręca buteleczkę i nalewa płyn na szmatkę. Wtedy zorientowałam się co chce zrobić. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i szukać, czegoś co mi pomoże się obronić podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Obok ręki miałam lampkę nocną, wiem że może to mi gówno dać, ale zawsze mogę spróbować. Patrzyłam jak się odwraca i idzie w moim kierunku.

-A teraz bądź grzeczną dziewczynką i siedź grzecznie- podszedł do mnie i zbliżył się.

Jedną ręką chwycił moje włosy, drugą ze szmatką zaczął zbliżać do mojej twarzy. Uznałam to za dobry moment, chwyciłam lampkę i zamachnęłam się uderzając go w głowę. Kiedy był trochę w szoku i nie wiedział co się dzieje, więc wzięłam szmatkę i przyłożyłam ją do jego twarzy. Zanim się zorientował co się dzieje padł prosto na mnie zgniatając moją rękę na której był gips. Czułam jak ten gips pęknął. Jęknęłam z bólu i po nie małych trudnościach w końcu go zrzuciłam z siebie. Popatrzyłam na gips który zsunął mi się z ręki, powoli ją wyprostowałam, mimo lekkiego bólu wszystko wydawało się być nią okej, mimo wszystko podeszłam do szafki i wyjęłam jakiś szalik i zrobiłam z niego prowizoryczny temblak. Wzięłam jedyne krzesło które stało w pokoju i postawiłam je przed drzwiami i stanęłam na nie. Sięgnęłam po klucz i zeszłam z krzesła. Postawiłam krzesło na swoje miejsce. Chciałam wychodzić kiedy przypomniało mi się o telefonie. Wróciłam, wyjęłam go z szuflady i wybiegłam stamtąd. Chciałam wyjść, ale ochroniarze mnie zatrzymali i powiedzieli, że nie można na razie wychodzić. Widziałam jak się dziwnie na mnie patrzą. Poszłam do łazienki i zaczęłam kombinować, co bym mogła zrobić. Weszłam do kabiny i zobaczyłam okno, nie było za wysoko. Stanęłam na toalecie i otworzyłam okno. Jako, że klub znajdował się trochę poniżej poziomu ziemi to okno znajdowało się tak może z 30cm nad ziemią, więc spokojnie mogłam sobie wyjść, nie musząc skakać z większej wysokości. Jakimś cudem wdrapałam się na te okienko i wyszłam przez nie. Rozejrzałam się i zobaczyłam ochroniarzy, którzy najwyraźniej też mnie zauważyli, ponieważ ruszyli w moim kierunku. Szybko wstałam i zaczęłam biec w przeciwną stronę. Słyszałam, że zaczęli biec za mną.

Wyjęłam telefon z kieszeni i włączyłam go, cały czas biegnąc. Skręciłam w jakąś uliczkę i później znowu i schowałam się za jakimiś kartonami. Wyłączyłam dźwięk w telefonie i zadzwoniłam do Beau.

-Beau, proszę pomóż mi, nie wiem gdzie jestem, gonią mnie jacyś faceci proszę pomóż mi- szeptałam, prawie płacząc, kiedy odebrał.

Zanim ktoś się odezwał ktoś wyrwał mi telefon z ręki, a kolejna osoba chwyciła mnie. Nim się zorientowałam przyłożono mi szmatkę do ust i zasnęłam.

==========

Komentujcie, jak się wam podoba! Każdy komentarz motywuje mnie do szybszego napisania kolejnego rozdziału! <3

Do następnego baju <3


I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz