LILY
Chciałam wstać, ale Kam mi to uniemożliwiała. Przytrzymywała mnie i próbowała uspokoić. Chciałam wstać i iść pomóc Beau. Musiałam porozmawiać z chłopakami. Dlaczego ich tam do cholery nie było.
-Cholera Kam puszczaj mnie!- krzyknęłam trochę za ostro.- Nic mi nie jest, a ty już panikujesz.
-Nic ci nie jest?!- spojrzała na mnie jak na idiotkę.- Zostałaś wypchnięta z jadącego auta i o mało nie wpadłaś pod koła mojego auta! Mówisz, że nic ci nie jest?
-Kam proszę- starałam się mówić spokojnie.- Ja muszę iść, muszę pomóc Beau, muszę porozmawiać z chłopakami- usiadłam i naciągnęłam się trochę.- Widzisz nic mi nie jest, nic mnie nie boli.
-A to niby co masz?- pokazała na policzek.
-To nie jest teraz ważne, starczy zwykły opatrunek i będzie git- starałam się przekonać Kam.
-To daj chociaż żeby panowie z pogotowia ci to opatrzyli- chwyciła mnie za rękę.
-Jeżeli opatrzą mnie na miejscu, do szpitala nie jadę- powiedziałam stanowczo.
-Lily proszę, powinnaś dać się zbadać- starała się nie przekonać. Przed naszymi oczami pokazał się ambulans.
-Kam, nie- powiedziałam stanowczo.- Nie mam na to czasu.
Wstałam lekko się krzywiąc i zaczęłam się trochę naciągać. Podeszłam do ambulansu i po chwilowej dyskusji w końcu opatrzyli mi ranę i mogłam sobie iść. Wbiegłam do mieszkania i zaczęłam szukać zapasowego telefonu, który miałam schowany. Przeszukałam całą szafę aż go znalazłam. Wykręciłam numer do Jamesa, bo tylko pamiętałam jego i Beau.
-Halo?- odezwał się po 2 sygnałach.- Lily nie teraz, czekamy na... Czekaj, czekaj Lily?
-Beau potrzebuje pomocy- mówiłam szybko.- Błagam przyjedźcie po mnie do mojego mieszkania, nie czuję się tu bezpiecznie.
-Jai jedź pod mieszkanie Lily- słyszałam jak powiedział to do jednego z bliźniaków.- Mów od początku co się stało.
-Liam mnie porwał, później mu uciekłam- mówiłam w skrócie i widziałam przerażoną twarz Kam.- Znalazł mnie, pobił, później zemdlałam z nerwów, obudziłam się w jakiejś piwnicy, po chwili wpadł Beau. Szukał klucza, żeby mnie rozkuć i był nieczujny. Zanim zdążyłam go uprzedzić znokautowali go i przykuli do ściany. Beau żeby mnie chronić wmówił Liamowi, że mnie nie kocha i ma mnie wypuścić, bo po co mu jestem, skoro i tak krzywdząc mnie to go nie krzywdzi tylko was- łzy mi spływały po policzku. Kam mnie tuliła.- Później mnie uderzył i przeciął policzek nożem, jego ludzie mnie zabrali i wyrzucili z pędzącego auta pod mieszkaniem.
-Kurwa- słyszałam od strony James'a.- Nie ruszaj się z mieszkania, już prawie jesteśmy. Co twoja przyjaciółka wie i gdzie jest?
-Ze mną bo zahamowała tuż przede mną jak mnie wypchnęli i od tego momentu jest ze mną.
-Niech idzie i spakuje swoje rzeczy- polecił James.- Jeżeli Liam się dowie, że dał się wykiwać i nie będzie potrafił do ciebie dojść, będzie wiedział, że zrobisz wszystko żeby ją chronić i może ją wykorzystać jako wymianę nią za ciebie.
-Okej- starałam się uspokoić, ale nie wychodziło mi to zbytnio.
-Jesteśmy już pod blokiem, niech idzie, a ty już pakuj swoje rzeczy- rozłączył się.
Powiedziałam w skrócie Kam co ma zrobić i pobiegła, ja wyjęłam z szafy walizkę i wrzucałam do niej rzeczy. Daniel i James wpadli do mnie do pokoju. Pomogli mi się spakować i już po 10 minutach siedziałyśmy z nimi w aucie.
-Dlaczego was tam nie było?- spytałam Jai'a i Luke'a, z którymi jechałyśmy w aucie.
-Beau kazał nam się zając ludźmi Liama, a później się wycofać- powiedział Luke.
-A wiesz, rozkazów Beau się nie podważa- dopowiedział Jai.
Kamilla trzymała mocno moją rękę. Wiedziałam, że się bardzo boi, nie mówię, że ja się mniej boję, ale ja jestem już przyzwyczajona do takiego strachu po wydarzeniach z niespełna roku temu. Patrzyłam jak skręcają w leśną ścieżkę i wzrok Jai'a w tylnym lusterku.
-Co się dzieje?- spytałam.
-Nic- powiedział Jai.
-Nie kłam, widzę że coś jest nie tak- warknęłam.- Przepraszam nerwy mnie ponoszą- powiedziałam zaraz łagodniejszym tonem.
-Chyba nas ktoś śledzi- odparł Jai, wjeżdżając w ledwo widoczną dróżkę i zatrzymując auto.- Pod żadnym pozorem nie wysiadajcie z auta. Jeżeli ktoś by wyciągnął was siłą, stawiajcie opór. Jasne?
Kam pokiwała niepewnie głową.
-Daj mi broń- powiedziałam zanim zorientowałam się, że o tym pomyślałam.
-Lily...- zaczął Luke odwracając się do mnie.
-Daj mi broń, a Kamilli nóż- powiedziałam stanowczo.- W zeszłym roku trzymałam już broń w rękach- powiedziałam widząc niedowierzanie we wzroku Luke'a.- A kto uratował mnie i Jai'a kiedy miał niesprawną rękę i zaatakowali nas ludzie Nathaniela?- Luke westchnął.
-A jej nóż po co?- spytał Jai odbezpieczając broń i przeładowując ją.
-A jak się ma bronić?
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest niebezpieczne i wasza broń może zostać wykorzystana przeciwko wam?- powiedział Jai podając nam zażądane przeze mnie przedmioty.
-Wiem, ale co innego mamy do wyboru?
-Siedzieć grzecznie w aucie- powiedział Jai, a ja zmierzyłam go zwrokiem.
Jakieś auto nagle pojawiło się za nami. Nie było to auto z James'em i Danielem. Jai i Luke wysiedli z auta. Ja w jednej ręce trzymałam broń, drugą ściskałam dłoń Kam.
-Boję się- szepnęła Kamilla.
-Ja też.
==========
Wiem, że kochacie jak w takich momentach kończę rozdziały :*
Do następnego baj :*
CZYTASZ
I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)
FanficPrzed przeczytaniem tego ff zapraszam na 1cz pt. "Be Careful ~Janoskians FFPL" Co się stanie gdy Lily znów wpadnie w kłopoty? Czy Janoskians ją znajdą i uratują? Może nic nie da się już zrobić?