Rozdział 8.

699 74 4
                                    

LILY

Chciałam wstać, ale Kam mi to uniemożliwiała. Przytrzymywała mnie i próbowała uspokoić. Chciałam wstać i iść pomóc Beau. Musiałam porozmawiać z chłopakami. Dlaczego ich tam do cholery nie było.

-Cholera Kam puszczaj mnie!- krzyknęłam trochę za ostro.- Nic mi nie jest, a ty już panikujesz.

-Nic ci nie jest?!- spojrzała na mnie jak na idiotkę.- Zostałaś wypchnięta z jadącego auta i o mało nie wpadłaś pod koła mojego auta! Mówisz, że nic ci nie jest?

-Kam proszę- starałam się mówić spokojnie.- Ja muszę iść, muszę pomóc Beau, muszę porozmawiać z chłopakami- usiadłam i naciągnęłam się trochę.- Widzisz nic mi nie jest, nic mnie nie boli.

-A to niby co masz?- pokazała na policzek.

-To nie jest teraz ważne, starczy zwykły opatrunek i będzie git- starałam się przekonać Kam.

-To daj chociaż żeby panowie z pogotowia ci to opatrzyli- chwyciła mnie za rękę.

-Jeżeli opatrzą mnie na miejscu, do szpitala nie jadę- powiedziałam stanowczo.

-Lily proszę, powinnaś dać się zbadać- starała się nie przekonać. Przed naszymi oczami pokazał się ambulans.

-Kam, nie- powiedziałam stanowczo.- Nie mam na to czasu.

Wstałam lekko się krzywiąc i zaczęłam się trochę naciągać. Podeszłam do ambulansu i po chwilowej dyskusji w końcu opatrzyli mi ranę i mogłam sobie iść. Wbiegłam do mieszkania i zaczęłam szukać zapasowego telefonu, który miałam schowany. Przeszukałam całą szafę aż go znalazłam. Wykręciłam numer do Jamesa, bo tylko pamiętałam jego i Beau.

-Halo?- odezwał się po 2 sygnałach.- Lily nie teraz, czekamy na... Czekaj, czekaj Lily?

-Beau potrzebuje pomocy- mówiłam szybko.- Błagam przyjedźcie po mnie do mojego mieszkania, nie czuję się tu bezpiecznie.

-Jai jedź pod mieszkanie Lily- słyszałam jak powiedział to do jednego z bliźniaków.- Mów od początku co się stało.

-Liam mnie porwał, później mu uciekłam- mówiłam w skrócie i widziałam przerażoną twarz Kam.- Znalazł mnie, pobił, później zemdlałam z nerwów, obudziłam się w jakiejś piwnicy, po chwili wpadł Beau. Szukał klucza, żeby mnie rozkuć i był nieczujny. Zanim zdążyłam go uprzedzić znokautowali go i przykuli do ściany. Beau żeby mnie chronić wmówił Liamowi, że mnie nie kocha i ma mnie wypuścić, bo po co mu jestem, skoro i tak krzywdząc mnie to go nie krzywdzi tylko was- łzy mi spływały po policzku. Kam mnie tuliła.- Później mnie uderzył i przeciął policzek nożem, jego ludzie mnie zabrali i wyrzucili z pędzącego auta pod mieszkaniem.

-Kurwa- słyszałam od strony James'a.- Nie ruszaj się z mieszkania, już prawie jesteśmy. Co twoja przyjaciółka wie i gdzie jest?

-Ze mną bo zahamowała tuż przede mną jak mnie wypchnęli i od tego momentu jest ze mną.

-Niech idzie i spakuje swoje rzeczy- polecił James.- Jeżeli Liam się dowie, że dał się wykiwać i nie będzie potrafił do ciebie dojść, będzie wiedział, że zrobisz wszystko żeby ją chronić i może ją wykorzystać jako wymianę nią za ciebie.

-Okej- starałam się uspokoić, ale nie wychodziło mi to zbytnio.

-Jesteśmy już pod blokiem, niech idzie, a ty już pakuj swoje rzeczy- rozłączył się.

Powiedziałam w skrócie Kam co ma zrobić i pobiegła, ja wyjęłam z szafy walizkę i wrzucałam do niej rzeczy. Daniel i James wpadli do mnie do pokoju. Pomogli mi się spakować i już po 10 minutach siedziałyśmy z nimi w aucie.

-Dlaczego was tam nie było?- spytałam Jai'a i Luke'a, z którymi jechałyśmy w aucie.

-Beau kazał nam się zając ludźmi Liama, a później się wycofać- powiedział Luke.

-A wiesz, rozkazów Beau się nie podważa- dopowiedział Jai.

Kamilla trzymała mocno moją rękę. Wiedziałam, że się bardzo boi, nie mówię, że ja się mniej boję, ale ja jestem już przyzwyczajona do takiego strachu po wydarzeniach z niespełna roku temu. Patrzyłam jak skręcają w leśną ścieżkę i wzrok Jai'a w tylnym lusterku.

-Co się dzieje?- spytałam.

-Nic- powiedział Jai.

-Nie kłam, widzę że coś jest nie tak- warknęłam.- Przepraszam nerwy mnie ponoszą- powiedziałam zaraz łagodniejszym tonem.

-Chyba nas ktoś śledzi- odparł Jai, wjeżdżając w ledwo widoczną dróżkę i zatrzymując auto.- Pod żadnym pozorem nie wysiadajcie z auta. Jeżeli ktoś by wyciągnął was siłą, stawiajcie opór. Jasne?

Kam pokiwała niepewnie głową.

-Daj mi broń- powiedziałam zanim zorientowałam się, że o tym pomyślałam.

-Lily...- zaczął Luke odwracając się do mnie.

-Daj mi broń, a Kamilli nóż- powiedziałam stanowczo.- W zeszłym roku trzymałam już broń w rękach- powiedziałam widząc niedowierzanie we wzroku Luke'a.- A kto uratował mnie i Jai'a kiedy miał niesprawną rękę i zaatakowali nas ludzie Nathaniela?- Luke westchnął.

-A jej nóż po co?- spytał Jai odbezpieczając broń i przeładowując ją.

-A jak się ma bronić?

-Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest niebezpieczne i wasza broń może zostać wykorzystana przeciwko wam?- powiedział Jai podając nam zażądane przeze mnie przedmioty.

-Wiem, ale co innego mamy do wyboru?

-Siedzieć grzecznie w aucie- powiedział Jai, a ja zmierzyłam go zwrokiem.

Jakieś auto nagle pojawiło się za nami. Nie było to auto z James'em i Danielem. Jai i Luke wysiedli z auta. Ja w jednej ręce trzymałam broń, drugą ściskałam dłoń Kam.

-Boję się- szepnęła Kamilla.

-Ja też.

==========

Wiem, że kochacie jak w takich momentach kończę rozdziały :*

Do następnego baj :*

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz