Rozdział 24.

427 50 2
                                    

LILY

Po przyjeździe do domu, poszłam do pokoju i siedziałam na łóżku, wracając wspomnieniami do wydarzeń dzisiejszego dnia. Chłopaki mi powiedzieli, że idą na naradę i za chwilkę wrócą. Minęła już godzina odkąd siedzieli w piwnicy i „rozmawiali". Postanowiłam tam zejść i zobaczyć co się dzieje. Zeszłam z łóżka i ruszyłam na dół. Kiedy przeszłam przez drzwi piwnicy usłyszałam, że rozmawiając. Nie chcąc im przeszkadzać to po cichutku zeszłam. Wtedy usłyszałam, że rozmawiają o mnie.

- Nie możesz jej okłamywać Beau – usłyszałam głos Jamesa. – Wiem, że ją kochasz, ale nie może być okłamywana.

- Myślisz, że chce ją okłamywać? – powiedział Beau. – Muszę ją chronić.

- Wszyscy ją chronimy – powiedział z wyrzutem w głosie Jai.

- Wiem, ale dobrze wiesz, że nie będzie zadowolona, jeżeli dowie się całej prawdy – odpowiedział mu. – To nie jest takie łatwe powiedzieć jej wszystko. Bo co podejdę do niej i powiem – zaczął mówić innym tonem, - Hej Lily, wiesz co skarbie? Okłamywałem cię od początku. Znam Aarona od dłuższego czasu, mniej więcej tyle ile ty go nie widziałaś. Wiesz kiedyś się starał i chciał dostać do naszego gangu, ale był beznadziejny i tak mu powiedziałem i wiesz był wściekły i zawziął się i powiedział, że kiedykolwiek będę miał dziewczynę to mi ją odbije. Tak się do tej pory działo, ale teraz ty jesteś moją dziewczyną i on ciebie kocha, ale jako siostrę, no w końcu byliście przyjaciółmi. Postanowił więc, że cię sprzeda, żeby inni mieli z ciebie użytek, a nie ja. W sumie raz powiedział, że sam by cię chciał wcześniej zgwałcić i pokazać jak będziesz miała kiedy będziesz sprzedana. Wiesz już ci chciał to i owo zrobić, ale pokonałaś go lampą, nie wyszło po części bo jego ochroniarze cie zabrali i chcieli cię sprzedać. Na szczęście Kam cię uratowała i wiesz jesteś z nami teraz cała. Więc tak jesteś w niebezpieczeństwie, ale wiesz skarbie będę cię chronił we wszystkim.

Nastała chwila ciszy. Po chwili znowu się odezwał.

- I jak głupio to brzmiało?

- Lepiej głupio niż żebyś mi nic nie mówił, przynajmniej wszystko wiem – pokazałam się w drzwiach pomieszczania, w którym się znajdywali.

- Lily? Co ty tutaj robisz? – zapytał Daniel. I zrobił uderzył się ręką w twarz – zapomniałem drzwi za sobą zamknąć.

Beau nie zwracał uwagi na to co Daniel mówi tylko powoli szedł w moim kierunku.

- Nie tak to chciałem ci powiedzieć, jakoś delikatniej – powiedział łagodnie.

- Przynajmniej wiem co się dzieje dookoła mnie – uśmiechnęłam się lekko.

- Nie do końca – powiedział James zza Beau. – Dzieje się dużo więcej. Beau powinieneś jej powiedzieć.

- Dobra powiem jej – zmierzył wzrokiem Jamesa. – Możesz usiąść Lily – pokazał na kanapę obok nas.

Usiadłam, a on zaczął mówić.

- O Liam'ie to wiesz raczej wszystko, ale zmienił zdanie i uznał, że sprzedaż będzie lepsza, niż to co wcześniej planował. Jest też parę gangów, którzy zajmują się sprzedażą kobiet członków innych gangów. Jest też parę osób które mnie nie cierpią, z moich początków „kariery" w gangach. No wiesz biłem się z nimi, ich rodzinami. Wkurwiałem tego i tamtego, więc narobiłem sobie trochę wrogów, którzy jako, że nie byłem zbytnio obeznany odpuszczali mi, ale kiedy zobaczyli teraz, że mam dużo lepszy gang od danego osobnika chce się zemścić „za stare lata". No wiesz chcą zrobić coś, żeby mnie wkurwić i no wiesz o co chodzi – pokiwałam głową. – Więc to oznacza, że nie jesteś bezpieczna.

- Rozumiem, muszę uważać i będę pod warunkiem, że będziesz mi mówił prawdę – popatrzyłam na niego, a on pokiwał głową. – Was też się to tyczy – popatrzyłam na każdego po kolei, a oni odpowiedzieli jednocześnie „jasne". – Dobra ja idę spać bo padam, wy sobie tutaj dalej rozmawiajcie.

Wstałam i ruszyłam na górę. Już miałam wejść do sypialni kiedy usłyszałam jakiś dźwięk z końca korytarza. Odwróciłam lekko głowę w tamtą stronę i zobaczyłam zarys jakiejś postaci. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka zamykając drzwi na klucz. Wzięłam telefon i napisałam Beau, że ktoś jest u góry. Nagle ktoś przyłożył mi nóż do gardła.

- Piśnij nawet najcichsze słówko, a nóż przejedzie po twoim gardle – mężczyzna szepnął mi do ucha.

Pokiwałam lekko głową. Chciałam kopnąć go, wiem że niebezpieczne, ale co innego miałam zrobić, ale poczułam, że ktoś chwyta mi nogi i próbuje związać.

Nagle drzwi zostały wyważone i do pomieszczenia wpadł Beau.

- Zostaw ją – warknął.

- Chyba śnisz – przycisnął mi mocniej nóż do gardła, czułam że puścił się lekki strumień krwi. – Chyba, że nie chcesz jej w jednym kawałku.

-Czego chcesz? – Beau nadal był wściekły.

- Zemsty – zaśmiał się, wziął nóż i przeciągną go wzdłuż mojej twarzy.

Poczułam ostry piekący ból od lewej skroni do linii żuchwy. Puścił mnie popychając na ziemię i uciekł razem z drugim kolesiem, którego nie zauważyłam. Beau rzucił się w moim kierunku, a chłopaki za nimi.

- Skarbie tak bardzo przepraszam, że nie potrafię ciebie ochronić.

- Nic się nie stało, skarbie – uśmiechnęłam się lekko.

Jai, Luke i Daniel pobiegli za napastnikami, a James przyniósł apteczkę. Zaczął opatrywać moje rany. Kiedy skończył wpadli chłopaki mówiąc, że zgubili tamtych w lasku. Beau wściekły walnął pięścią o ścianę. Podeszłam powoli do niego. Niepewnie położyłam rękę na jego ramieniu, widziałam, że jest wściekły dlatego wszystko robiłam ostrożnie. Położył swoją dłoń na mojej i pogłaskał ją. Reszta wyszła zostawiając nas samych.

- Potrzebuję cię skarbie – szepnęłam.

Beau odwrócił się i mocno mnie przytulił. Pochylił się i zaczął mnie namiętnie całować.

==========

Przepraszam, że nie było rozdziału, ale przez ostatnie 3 tygodnie miałam mega zamieszanie w szkole. No wiecie, poprawianie ocen, żeby nie być zagrożonym itp.

Na szczęście wszystko już nadrobiłam wszystko, więc wracam do normalnego trybu pisania, a jako że zbliża się przerwa swiąteczna postaram się napisać kilka rozdziałów, ale niczego nie obiecuje bo może nie wyjść, wszystko będzie zależało od mojego wolnego czasu i weny. 

Do następnego, BAJO <3


I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz