Rozdział 13.

607 68 5
                                    

LILY

-James!- krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka nie zwracając uwagi na nic.

Klęknęłam przy nim, nagle zobaczyłam kontem oka ruch. Skuliłam się i ominęłam uderzenie. Odskoczyłam i zobaczyłam jednego z ludzi Liama. Uniknęłam kolejnego uderzenia. Wtedy on wyciągnął broń i wycelował w Jamesa. Zamarłam.

-Albo pójdziesz ze mną albo zabiję go- powiedział i odbezpieczył broń.

Starałam się oddychać normalnie. Od tłu zobaczyłam jak Beau podchodzi do napastnika. Starałam się nie pokazywać na twarzy, żadnej emocji oprócz strachu, co nie było trudne. Bałam się w cholerę.

-Daje ci 3 sekundy na zastanowienie się- powiedział i przyłożył palec do spustu.- Raz... dwa...

Wtedy Beau go zaatakował. On puścił broń, a ja pierwsze co to kopnęłam w nią żeby znalazła się jak najdalej. Beau w tym czasie znokautował człowiek Liama, a ja podbiegłam do Jamesa, który zaczął się podnosić.

-Nic ci nie jest?- sptałam i pomogłam mu wstać.

-Nie spokojnie, trochę głowa boli ale tak to wszystko okej- przeciągnął się.

-Dobra, a skoro nic ci nie jest to pomóż mi Justina do piwnicy zanieść- powiedział Beau, chwytając i podnosząc za ręce znokautowanego.

Chłopaki znieśli Justina po schodach do piwnicy. Szłam za nimi rozglądając się. Wcześniej tutaj nie byłam. Na ścianach nie było ani grama kurzu, jak to zazwyczaj jest w tym pomieszczeniu. Było czysto, jakby ktoś tutaj wysprzątał przed paroma minutami. Kiedy zeszliśmy po schodach moim oczom ukazało się nie zbyt małe pomieszczenie. Na jednej ścianie znajdowały się kajdany, do których właśnie przykuwali chłopaka, na środku pomieszczenia stało krzesło elektryczne, na jednej ze ścian wisiały narzędzia tortur, jedyną jak dla mnie rzeczą w tym pomieszczeniu był komputer, chociaż sądząc po tym co się tutaj znajdowało nie było na nim nic normalnego, zwłaszcza że stała w pomieszczeniu też kamera oraz rzutnik.

-Lily prosiłem, żebyś nie wchodziła za nami- podszedł do mnie Beau, a ja się lekko cofnęłam.

Minęłam go i podchodziłam do każdej rzeczy, która znajdowała się w pomieszczeniu. Nie bałam się, byłam tylko w szoku, a po drugie trochę zła, w końcu Beau mi obiecał, że skończy ze swoją przeszłością na tyle na ile to możliwe. Podchodziłam i dotykałam wszystkiego z zaciekawieniem i zastanawiałam się do czego niektóre rzeczy służą.

-Lily mogę ci to wyjaśnić, ale nie teraz- podszedł do mnie Beau.- Proszę chodź ze mną albo Jamesem do góry...

-Chce tutaj być i wszystko widzieć- powiedziałam bez zastanowienia, ale naprawdę mnie intrygowało co oni zamierzają zrobić.- Tak po za tym gdzie jest reszta?- zwróciłam się do Jamesa.

-Odjechali zanim zaatakował mnie, ja miałem zostać i zaczekać aż wrócicie- powiedział i się do mnie uśmiechnął.

-Co teraz zamierzacie z nim zrobić?- podeszłam do Justina.- I skąd go znacie?- popatrzyłam na chłopaków.

-Wyciągnąć z niego parę informacji o Liamie- powiedział Beau.- Jeżeli nie będzie chciał po dobroci, to będziemy zmuszeni- pokazał na pokój. Pokiwałam głową i się zamyśliłam.

-Będziesz wolał żebym wyszła?- popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.

-Skarbie- podszedł do mnie, ale trochę się cofnęłam znowu.- Jesteś zła, że...

-Że mi nie powiedziałeś o tym? Że mi obiecałeś z tym skończyć?- przerwałam mu.- Owszem, jestem zła, a nawet wściekła.

-Przepraszam skarbie, ale to nie czas na tą rozmowę, później o tym porozmawiamy- powiedział łagodnie.- A teraz mogłabyś wy...

-Nie- przerwałam mu.

-Nie chce żebyś się mnie albo Jamesa później bała.

-Chce wiedzieć do czego jesteście zdolni- wzięłam krzesło i usiadłam przy schodkach, skąd miałam doskonały widok i ewentualną drogę ucieczki. Beau westchnął.

~*~

Po 3 godzinach tortur, do których później dołączyła reszta chłopaków, wyszłam z piwnicy. Poszłam do sypialni, usiałam wyprostowana na łóżku, patrząc przerażona przed siebie. Beau przybiegł do mnie. Podszedł do mnie i pierw delikatnie objął ramienia, czekając na jakiś mój sprzeciw, ale zamiast tego wtuliłam się w niego. Nie bałam się ani jego, ani Jamesa. Bardziej mogłabym czuć strach do Daniela i Luka, którzy najbardziej przesadzili, co nawet przyznał Beau. Chociaż myślę, że to tylko dlatego, że ja tam byłam.

-Przepraszam, nie powinienem ci dać na to patrzeć- kołysał mną na boki.

-Powiedz mi prawdę, potraficie być o wiele gorsi, prawda?- szepnęłam, a on znieruchomiał i się napiął.- Nie musisz odpowiadać, wiem, że tak, nawet twoje napięte mięśnie po potwierdziły.

-Lily, ja...- Beau nie wiedział do powiedzieć.

-Rozumiem, tak walczyliście o życie, kilkanaście lat- powiedziałam, odsuwając się lekko i patrząc mu w oczy.- Wiem, że to niebezpieczne. Wiem, że można zginąć, że mogę być torturowana, bita, gwałcona, ale chcę się w to zagłębić mimo wszystko. Chcę bo to jest twój świat, a ja cię kocham i wiem, że mnie obronisz, jeżeli tylko będziesz potrafił- powiedziałam z całkowitą szczerością.

Zaczęłam powoli zbliżać się do jego ust, a on do moich. Kiedy dzieliły nas milimetry, ktos wpadł do pokoju.

-Porwali Kam.

==========

Witam, witam o zdrowie pytam ;p Przychodzę tutaj do was z informacją, że tym rozdziałęm musicie się zadowolić do conajmniej 15, ponieważ jutro rano wyjeżdżam i wracam 14 późnym wieczorem. 

Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał :* 
Do następnego baj baj :*

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz