Rozdział 23.

430 54 1
                                    


LILY

Zaczęłam się powoli budzić. Chciałam się przeciągnąć, ale coś trzymało mi ręce. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się w jakimś dziwnym ciemnym pomieszczeniu. Byłam przywiązana w pozycji siedzącej do jakiejś kolumny. W pomieszczeniu znajdowało się kilka kolumn i przy każdym była przywiązana dziewczyna. Zaczęłam się szarpać, poczułam ból w ręce i przestałam. Zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Do środka padło ostre światło, więc przymrużyłam oczy.

- Teraz bierzcie tą – pokazali na dziewczynę obok mnie, która jako jedyna poza mną była przytomna.

Patrzyłam jak dwóch facetów, rozcina sznurek na jej nadgarstkach, podnosi ją i mimo jej szarpania wynosi ją. Patrzyłam na to wszystko z przerażeniem.

- Będzie sprzedana za chwile, o ile ktoś będzie nią zainteresowany – powiedziała osoba, która wyłoniła się z cienia. Jej głos wydawał się znajomy. – Odkleję ci Lily usta, ale pod jednym warunkiem, nie będziesz krzyczeć.

Nie wiedziałam kto to, ale pokiwałam głową. Znała moje imię. Chciałam się dowiedzieć skąd i kto to jest.

- Jeżeli będziesz krzyczała, zakleję ci usta z powrotem – powiedziała i powoli odkleiła taśmę od moich ust.

-Kim jesteś – zapytałam bez ogródek.

Osoba zdjęła kaptur, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stała Kam.

- Co ty tu robisz, gdzie ja jestem, co tu się do cholery dzieje, ty nie żyjesz – zaczęłam zadawać wiele pytań.

- Spokojnie, oni nie wiedzą, że tutaj jestem inaczej by się to źle skończyło – przyłożyła mi dłoń do ust. – Żyję, ale oni to zrobili specjalnie tak żeby wyglądało, że Liam mnie zabił.

- Powiesz mi co do cholery się tutaj dzieje? – zapytałam ciszej.

- Handel kobietami – powiedziała ze złością. – Aaron i Liam zwerbowali mnie do gangu, a później zmusili do tego bym pomagała przy porwanych i wkrótce sprzedawanych kobietach. Mam nadzieję, że mi wierzysz.

- Jak to sprzedawane? – byłam zaskoczona. – Komu?

- Miliarderom, milionerom, osobą które chcą mieć swoje prywatne dziwki, oczywiście oni je inaczej nazywają. To tak w skrócie mówiąc – powiedziała.

Drzwi się zaczęły otwierać. Kam zakleiła mi usta i schowała się w cień.

- Gdzie ona jest? – powiedział ten co uprzednio wskazał na dziewczynę. – Musi gdzieś być – po głosie było widać, że jest wściekły. – Zabiję ją i Aarona za to, że mi przysłał taką nieznośną, niesłuchającą się sukę – warknął. – Dobra zabierajcie następną – pokazał na dziewczynę po drugiej stronie pomieszczenia.

Faceci weszli i ją zabrali. Kiedy wyszli Kam znowu pojawiła się przede mną.

- Janoskians czekają przed budynkiem, spróbuję cię wyprowadzić – obeszła kolumnę dookoła i rozcięła sznurek na moich rękach. Wzięłam wyprostowałam ręce i przeciągnęłam się. Odkleiłam taśmę z ust.

- To chłopaki wiedzą, że żyjesz? – spytałam się powoli wstając i masując bolącą rękę i doszłam przy tym do wniosku, że kość nie jest złamana już, tylko trochę pobolewa.

- Luke wiedział od początku, przyłapał mnie na rozmowie z Aaronem i Liamem, ale to długa historia, a my nie mamy za dużo czasu, jakieś 10 min na wydostanie się z budynku bo za tyle przyjdą po kolejną dziewczynę.

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz