Rozdział 25.

581 50 23
                                    


Minęły dwa tygodnie od tamtego zajścia. Chłopaki nie odstępowali mnie na krok. Najwięcej czasu spędziliśmy w piwnicy, gdzie ciągle opracowywali nowe plany na każdego z osobna i miliard innych gdyby coś nie wyszło, bla bla bla.

Ostatnie kilka dni biegałam wymiotować. Teraz znowu się to powtórzyło.

- Kochanie musisz iść do doktora – mówił zatroskany Beau. – Martwię się o ciebie.

- Wiem, ale może samo przejdzie – lekko się uśmiechnęłam.

Tak naprawdę domyślałam się co się dzieje i nie było to zatrucie tak jak mówił James. Od tygodnia spóźniał mi się okres, nie było by to dziwne gdyby nie to, że zawsze miałam go „na czas". Musiałam się wybrać do apteki po test ciążowy, ale nie chcę na razie martwić Beau, a on samej mnie nie puści. Nie chciałam mu nic mówić bo był tak bardzo zaangażowany w swoje plany, ale ktoś musiał ze mną iść. Uznałam, że pójdę do James'a.

Siedziałam w kuchni i piłam herbatę. Ze mną siedział James. Zastanawiałam się co mu powiedzieć. Chyba widział, że coś jest nie tak bo się mi zaczął przyglądać.

- No powiedz w końcu co masz na sumieniu bo zaraz nie wytrzymasz – zaśmiał i się i usiadł naprzeciwko mnie.

- Aż tak to widać – uniosłam brew.

- Aż tak – uśmiechnął się. – No dawaj, mnie możesz chyba powiedzieć.

- To nie takie proste – westchnęłam. – Dobra powiem, ale nikomu nie powiesz. Zwłaszcza chłopakom – patrzyłam na niego uważnie.

- Okej czyli coś poważnego – powiedział James, a ja pokiwałam głową.

- No bo... - już miałam powiedzieć kiedy do kuchni wszedł Beau.

- Hej, o czym gadacie – zapytał i się uśmiechnął.

- A o niczym takim – uśmiechnęłam się.

Między nami nastała cisza. Beau podszedł do szafki wyjął szklankę, potem z kolejnej sok. Nalał do szklanki, oparł się o blat i popatrzył a nas.

- Co tak milczycie? – popatrzył uważnie.

- Nic skarbie – wzruszyłam ramionami. – Właśnie się nam tematy skończyły do rozmowy.

- To możecie zejść do nas na dół – powiedział i się napił napoju.

- Jeśli nie masz nic przeciwko zabiorę Lily na spacer – powiedział James. – No wiesz ciągle siedzi w tym domu, na pewno się jej przyda trochę się przejść.

- Pewnie, czemu nie – wzruszył ramionami. – Ale uważaj na nią, nie idźcie za daleko i informujcie gdyby się cos działo.

- Beau nie jesteśmy dziećmi – powiedziałam lekko poirytowana.

- No wiem przecież.

- No nie powiedziałabym, bo zachowujesz się jakbyśmy byli dziećmi – westchnęłam i wstałam.

- Przepraszam – podszedł i przytulił mnie. – Wiesz, że się martwię. Dobra idźcie, ale naprawdę uważajcie na siebie, wiesz że nie jest bezpiecznie dookoła.

- Wiem Beau, wiem – westchnęłam.

Wzięłam swoją bluzę i ją ubrałam, James czekał na mnie przy drzwiach. Pożegnałam się z Beau i wyszliśmy. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, kawałek od domu James w końcu się odezwał.

- To co chciałaś powiedzieć? Tutaj już nas nie podsłuchają.

- To nie takie proste – westchnęłam. James na mnie zerkał, wiedziałam że i tak się nie wywinę od tego. – Chyba jestem w ciąży – powiedziałam najszybciej jak potrafiłam.

James się zatrzymał i chwycił moje ramię. Odwrócił mnie przodem do siebie i popatrzył na moją twarz.

- Mówisz całkowicie serio? – zapytał, a ja pokiwałam głową. – Skąd takie przypuszczenia.

- Te wymiotowanie, okres mi się spóźnia już tydzień, a zawsze mam punktualnie – miałam zamknięte oczy.

- Musisz powiedzieć o tym Beau – nie puszczał moich ramion.

- Nie teraz, nie kiedy jest taki zaangażowany w te wasze plany – powiedziałam i cofnęłam się krok do tyłu.

- Właśnie dlatego powinnaś mu powiedzieć, zanim się to wszystko stanie – nie spuszczał ze mnie wzroku. – Słyszałaś co planuje. To się nie uda nawet jak będzie się starał i wszystko planował. On musi się z tego wycofać, zanim stanie się najgorsze.

- Widziałeś jaki jest zaangażowany, nic go od tego nie odciągnie. Po za tym i tak mogę się mylić i co wtedy będzie? Wyrzuci mi to wszystko, że go okłamuje, a on chce dla mnie dobrze – mówiłam powstrzymując łzy. – Dlatego nie chciałam nikomu mówić. Wiedziałam, że to był zły pomysł, mogłam po prostu wymknąć się po test ciążowy, albo do jakiegoś ginekologa, a nie mówić komuś – odwróciłam się i ruszyłam w las.

- Son proszę poczekaj – James ruszył za mną.

- Po co? Żeby słyszeć wywody, że powinnam mu powiedzieć? Podziękuje – nie zatrzymywałam się.

- Nie, żeby mnie posłuchać – chwycił mnie za ramię. – Przepraszam. Wiem, nie powinienem tak mówić.

- Gdybym chciała, to bym od razu poszła do Beau – powiedziałam z wyrzutem.

- Wiem Lily – przytulił mnie. – Pojadę z tobą gdzie tam chcesz.

- Dzięki – przytuliłam go.

==========

Jestem okropna wiem, znowu tyle rozdziału nie było. Nie miałam jak go dodać, mimo że rozdział już mam go dawno napisany, ale laptop mi się zaczął buntować i tak wyszło. Udało mi się go w końcu wrzucić, mam nadzieję, że wam się spodoba. 

Do następnego bajo :* 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 29, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I'm sorry ~ Janoskians FFPL (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz