Rodział 11- maska

54 1 2
                                    

Maska przyodziana jak suknia nieznana.
Nałożona na twarz ale przez nikogo nie zauważana.
Przez ludzi uwielbiana.
Zakochani są oni w nowej odsłonie twej .
Lecz nie wiedzą że nic nie zmieniło się,
tylko teraz osobowości masz dwie.
Dwie mnie
Albo trzy
A może nawet cztery.
A je przez ilość sukienek w szafie mej .
Nie wiem która jest ta właściwa, która ta prawdziwa, która moja, a która pożycz ona.

I kolejny dzień musiałam rozpocząć od nałożenia maski.
Nie mogłam przecież pokazać że w jakiś sposób zraniło mnie jego odejście jego słowa.
Jak zwykle musiałam być niewzruszona.

Pov : Isabella
Obudziłam się przynajmniej chciałam żeby tak było.
Nie mogłam spać całą noc myślałam. Zgadnijcie o czym?
Nie nie myślałam o niebieskich migdałach  i jednorożcach .
Chociaż w sumie miło by było.
Myślałam o Brownie.
Czy wspominałam że ten pajac rzuca nie właściwymi tekstami w złym czasie .
I strasznie irytuje mnie fakt że siedzi w mojej głowie.
Myślę że coś przebąknełam.
Ubrałam się  i nałożyłam mnóstwo korektora. I wyszłam z pokoju. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam że chłopaka nie ma w kuchni. Zaczełam szykować śniadanie gdy nagle usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe. A w nich ujrzałam Victora kompletnie upitego . Świetnie jeszcze brakowało żeby się upił.
- Izzy cześć - powiedział pijackim tonem.
- Ta cześć - powiedziałam pod nosem.
Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i usiadł na przeciwko mnie.
- Musimy pogadać - powiedział.
- Na pewno nie teraz 
- Ale ja nie lubię się kłócić
- To ty  wyszedłeś mówiąc do mnie takie rzeczy. Nie ja tylko ty. - powiedziałam wskazując na niego palcem i mówiąc oskarżycielskim tonem .
Nagle do domu wszedł Cam .
- Sorry że tak  go zostawiłem musiałem do kogoś zadzwonić .
- Spoko
- Mam nadzieję że nie gadał strasznych głupot
- Nie gorszych niż zawsze
Gdy już wchodzili  schodami  Víctor obrócił się do mnie i powiedział.
- Nigdy nie przestało mi zależeć powiedział posyłając mi niepewny uśmiech i wchodząc do swojego pokoju.
Okej to mnie trochę zdziwiło. Ta tylko trochę. Po za tym on jest pijany i gada głupoty. Nie wiedziałam że nie tylko od niego usłyszę dzisiaj "głupoty".

Cały  czas myślałam też o tym porwaniu. I nie powiem że mnie to nie przerażało. Przerażały  mnie dwa fakty. Ten człowiek kimkolwiek był był ojcem Raise człowieka który zniszczył mi obraz na świat w latach młodości. Fakt drugi wiedział o mnie zdecydowanie więcej  i sugerował że wszystko co wiem jest kłamstwem powiedział też całkiem ciekawe zdanie :
Jesteś podobna do swojego ojca tylko tego prawdziwego.
I możecie mnie uznać za solidną psychopatkę. Ale oprócz tego że cholernie mnie to przerażało to przynosiło też jakąś chorą adrenalinę i ciekawość. Od małego ciągneło mnie tam gdzie nie powinno do ryzyka i zniszczenia.   Więc teraz postawię wszystko na jedną kartę i zaryzykuję. I już wiem że będę tego żałować.

Pov : Victor
Całkowicie upity wróciłem do swojego pokoju za pomocą Camerona. Wczoraj po mojej kłótni z dziewczyną. Nie wytrzymałem i poszedłem do Camerona tak dawno nie piłem ale wiedziałem że nie przeżyłbym tego na trzeźwo.
Teraz siedziałem próbując wytrzeźwieć i uświadomić sobie że właśnie powiedziałem dziewczynie której nienawidzę. Że nigdy nie przestało mi na niej zależeć. Debili, Idiota, cymbał i wiele wiele innych określeni przychodziło mi żeby właśnie określić swoją głupotę.
Ale moją  jakże elokwentną wypowiedź przerwała Izzy zaraz co?
Weszła do moje pokoju pełna dystansu oschłości mroku i nie wiem czego jeszcze. Raczej nie przyszła z kinder niespodzianką.
- Wychodzimy Brown już powiedziała i trzasneła drzwiami. Raczej miło to się nie zapowiadało.
Gdy już wsiadłem do auta spytałem dziewczynę gdzie jedziemy bo nie wiedziałem gdzie mamy jechać.
- Do tej rudery z której mnie zabrałeś - powiedziała pewna siebie. Z oschłością i mrokiem w głosie. Było to ciekawe. Ale natychmiast spotkała się z moim pytającym wzrokiem.
- Nie patrz się na mnie jak na kosmitę tylko jedź - powiedziała poganiającym  głosem. I gdy już miałem otworzyć usta powiedziała
- Bez dyskusji

I tego dnia mieliśmy dowiedzieć się kolejnej tajemnicy. Kolejnego kłamstwa.
Nie miało być ono przyjemne.
A na pewno nie była to kinder niespodzianka. Mieliśmy się dowiedzieć jak bardzo nic nie wiemy. Jak bardzo staliśmy się pionkami w grze i wcale to nie my nimi sterowaliśmy.

Jak wam się podoba ?
Dzisiaj krócej bo nie miałam czasu.
Miłego dnia albo nocy :)

Nasze wspólne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz