Rozdział 23 skok w przepaść

26 1 0
                                    

W moim pokoju stały róże
Dekorowały pokój mój
Uzależniały od swojego zapachu słodkiego

Lecz któregoś razu gdy wróciłam do pokoju swojego
Nie poczułam zapachu słodkiego

Ujrzałam tylko łodygi martwe
Kolcami udekorowane
Od tamtego dnia tylko raniły mnie w palce
Nie były tak piękne jak dnia pierwszego
Może pokazały swoje prawdziwe twarze

Lecz od dnia tamtego moje palce są udekorowane bliznami
Znienawidziłem je za moje zranienie . Za każdy kolec na skórze mej
Więc wyrzuciłam je
I zostały po nich tylko blizny stare
A zastąpiło je moje serce poszarpane

Pov : Isabella
Raz dwa kurna trzy. Ten pacan wrzucił mnie do jeziora. JEZIORA .
Zwjiał się właśnie z śmiechu.
Ja mu dam kto się śmieje ten się będzie śmiał ostatni. Chyba tak to leciało.
- Brown ty pacanie daj mi chociaż rękę - chłopak nadal się śmiejąc podał mi rękę. Ale chyba tego się nie spodziewał. Pociągnełam go w moją stronę i runął do wody jak długi.
Teraz to ja miałam ochotę się śmiać w niebogłosy. Nie mogłam go zauważyć.

Kiedy nagle poczułam na swoim karku oddech.
- Masz trzy sekundy na ucieczkę Izzy
Ruszyłam pędem w stronę brzegu. Nie mogłam się nie śmiać.
Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi. Automatycznie oplotłam go nogami w pasie. Chłopak miał przyśpieszony oddech który mieszał się z moim.

- I co my teraz zrobimy  z tobą Izzy - powiedział chłopak.
A po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz.
Chłopak wpatrywałam się we mnie. A jego oczy porównałabym do otchłani. Ciemnej, bez wyjścia tak bardzo uzelażniającej.
Niszczącej w której można zatracić się bezpowrotnie . Założył mi kosmyk moich włosów za ucho. A na ten gest na chwilę roztopiło mi się serce. I nie wiadomo co by wydarzyło się dalej.

Ale nagle zadzwonił mój telefon.
A na wyświetlaczu pojawiła się nazwa której najmniej się spodziewałam mama.
- Kurwa chłopak przeklnął po nosem.
- Brown możesz mnie odstawić - spytałam .
- Choć bardzo chcę odpowiedzieć nie Izzy to nie zaryzykuję utraty takiej pięknej twarzy jak mojej która może być dość naruszona od twojej pięści.
- Prawidłowa odpowiedź Brown - powiedziałam całkiem rozbawiona jego poważnym tonem. Ale moje rozbawienie znikneło w momencie kiedy spojrzałam na telefon.

Usiadłam na piasku a Brown koło mnie lekko obejmując mnie w tali. Co było całkiem przyjemne. Kuźwa Izzy skup się.
- Halo? Mamo
- Isa kochanie gdzie jesteś
- Nie udawaj że nie wiesz. Nie martw się nie musisz udawać twoja córeczka się już domyśliła.
- Isa słonko nie masz o niczym pojęcia . Robiłam to żeby cię chronić . Żeby was chronić .
- Chronić?! Przed kim?!No tak pewnie znasz się z   Rodríguezami . Wiesz wogóle jaką oni mi krzywdę wyrządzili. Przez nich po szkole chodziłam na strzelnicę żeby umieć się obronić. A ty mówisz o ochronie?! Ja sama się musiałam obronić mamo. I to zrobiłam i tak będzie tym razem .

Nagle przeanalizowałam co powiedziałam mama.
- Jakich was o kim ty mówisz?
Odpowiedziała mi cisza.
- No tak kolejne tajemnice. Świetnie mamo oby tak dalej. Może wygrasz tytuł matki roku.
I za nim się rozłączyłam usłyszałam tylko ciche przepraszam . Znowu mnie przeprosiła. Po raz drugi przeprosiła mnie a ja nawet nie wiem za co.

Łzy same zciełały mi po policzkach. Chłopak objął mnie i przytulał , kilka razy starły kciukiem moje łzy. A ja patrzyłam na jezioro i zachód słońca.
- Izzy popatrz na mnie
Nie chciałam tak bardzo nie chciałam. Nie chciałam być słaba. Nie przy nim.
- Nie jesteś sama pamiętasz poradzimy sobie razem.
I wtedy popatrzyłam na niego a jego ciemne jak otchłań oczy. Miały dzisiaj jakiś dziwny blask.
I zrobił coś co było jak skokiem bez zastanowienia w tą przepaść. Skok w którym albo jesteś spisany na zupełne starty. Albo na ratunek.
Víctor Brown mnie pocałował. Właśnie popełniałam mój trzynasty grzech. Skoczyłam w przepaść z przepaską na oczach. Ale nie sama. Bo on skoczył ze mną.

Jak wam się podoba?
Spodziewaliście się takiego zwrotu wydarzeń?
Miłego dnia albo wieczoru:)

Nasze wspólne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz