Rozdział 17 - oto kawałek mojej historii

46 2 1
                                    

Nigdy nie lubiłam mówić o uczuciach, odczuciach
Bo zawsze ktoś powtarzała, wpajał do głowy mej "że zawsze znajdzie się ktoś kto ma gorzej"
Nie rozumiałam, dlaczego tak mówią mi
Więc mówić przestałam ci
Zamilkłam, nastała głupia cisza
Ta głupia nadzieja, któta nagle zniknęła
Wypracowany uśmiech na twarzy mej
I kłamstwa wypływające z buzi mej
Bałam się litości, okazanie słabości
Bałam się zranienia, ponownego cierpienia
Poczuć zimnego sztyletu zranienia

I gdy ktoś zadaje pytania :
Wszystko okej?
W moje głowie odpowiedzi wypracowane, a przez moją buzię zapamiętane
I nie wiedziałam czy okłamuję samą siebie czy osobą zadające pytanie te
Zawsze mówili że nie wiem czym jest ból czy cierpienie
Bo zawsze tak pewna siebie, tak przynajmniej mówili
Lecz nikt z nich nie widział nocy tych na płaczu spędzonych

Lecz gdy znalazła się osoba którą interesowało moje istnienie
Zaczeła zadawać pytania
Lecz ja nie chciałam odpowiadać
Bo głos w mojej głowie jak w amoku powtarzał:
"Inni mają gorzej przesadzasz "
"Napewno nie jest tak źle "
Więc zaczełam udawać
Bo przecież nie może być aż tak źle

Pov : Isabella
Tą małą chwilę byłam szczęśliwa. Tak sądzę bo nie wiem czy jeszcze potrafię zdefiniować . Kiedy jestem szczęśliwa. Nie wiem czy to przez to że za długo go nie czułam. Czy to przez to że je wypierałam.

Jechałam samochodem nucąc moje ulubione piosenki, słońce delikatnie opadało na moją twarz. A kąciki moich ust delikatnie wyginały się w uśmiechu. Zdecydowanie za dużo rzeczy jak na jeden dzień. Przerażał mnie fakt że musiałam się otworzyć . Wciągnełam tego chłopaka w coś w czym nigdy nie powinien uczestniczyć . Nie świadomie wplątałam go w moją przeszłość o której chciałam zapomnieć . A on miał ją dzisiaj poznać. Miałam opowiedzieć mu kawałek mojej historii.

Nagle chłopak przerwało już tą całkiem długą ciszę.
- Jesteśmy - powiedział.
A ja dopiero teraz wyrwałam się z zamyślenia .Rzeczywiście znajdowaliśmy się na podjedzie przed domem .
- Jasne - powiedziałam i wysiadłam z auta.
Chłopak widząc moją zmęczoną minę westchnął i powiedział.
- Jak chcesz możemy przełożyć tą rozmowę na jutro- powiedział.
- Nie Brown to miłe ale musimy niestety pogadać dzisiaj inaczej będziemy przekładać tą rozmowę w nieskończoność.
- Jako sobie życzysz Izzy - powiedział otwierając mi drzwi.

Weszłam do domu i pierwsze co zobaczyłam to nasze mamy siedzące na kanapie.
- Cześć - powiedziałam na co dwie pary oczu zwróciły się na mnie.
- Cześć córciu - powiedziała mama posyłając mi uśmiech.
- Gdzie byliście? - spytała.
Cholera o tym nie pomyślałam.
I gdy miałam coś mówić odezwał się Victor.
-Byliśmy u znajomego - powiedział.
Ta znajomego.
Który porywa mnie na imprezach.
Tak tylko mówię.
- Macie wspólnych znajomych- spytała.
- Można tak powiedzieć - powiedziałam tym razem zabierając głos.
- To czym się tak zmęczyłaś córciu.
I gdy już miałam odpowiedzieć że myśleniem za tego dzbana to usłyszałam
- spacerem . Zaraz co?
- Była tak zmęczona że musiałem ją zanieść po tym spacerze do auta - powiedział chłopak. Na co rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
- Szkoda że po drodze zgubiłeś swoje ostatnie szare komórki- powiedziałam. No co moja mama przygryzła policzek powstrzymując śmiech.
- Już się nie denerwuj tak Izzy bo zaraz ci para z uszu poleci - powiedział chłopak na co przewróciłam oczami.
- Herbaty - spytał.
- Ta tylko nie otruj
- Nie śmiałbym Izzy za dużo świat by stracił
- Jasne poeto, za niesiesz mi do pokoju.
Bo idę pod prysznic.
- Jasne Izzy tylko się nie utop
- A ty się nie poparz - i gdy wchodziłam po schodach kąciki ust delikatnie wycięły się w minimalnym uśmiechu.

Pov : Victor
Gdy wszedłem do kuchni. Ujrzałem moją mamę posyłając mi znaczący uśmiech. Na co ja popatrzyłem na nią z politowaniem. Na co ona uniosła ręce w geście kapitulacji. Fajna ta nasza rozmowa nie?

Zabrałem się za robienie dziewczynie herbaty. Gdy się zaparzyła poszedłem na górę. Położyłem jej na biurku herbatę. A sam usiadłem jej na łóżku.
Dziewczyna zaraz wyszła w dresach a mokre włosy związała w luźny kok.
Unikała moje wzrok, a ręce zaczeły jej się pocić. Była zestresowana.
Staneła przed oknem wpatrując się ślepo w dal. I nagle usłyszałem jej głos.
- Wszystko zaczyna się kilka lat temu. Byłam wtedy tak strasznie głupia. Uważałam że wszyscy mają dobre intencje. Tak łatwo przychodziło mi zaufanie innym. I wtedy spotkałam.. Raise. Na początku było całkiem nieźle. Wydawał mi się najbliższą mi osobą. Nadal nie wiem jak to robił. Byłam pionkiem w jego grze. Zanim cokolwiek powiesz nie zrobił mi nic nigdy. Bardziej swoim toksycznym zachowaniem zniszczył mi psychikę. Ten mafiosa jak to określiłaś to jego ojciec. Oni mają jakąś tajemnicę. Mają coś do mnie tylko nie wiem co. I tak strasznie się boję bo nienawidzę mieć czegoś nie pod kontrolą. Oni są jedną wielką tajemnicą. A ja w jakimś stopniu jestem z nimi powiązana. I to był pierwszy stopień mojego zniszczenia.
Po tym kilka miesięcy moi najlepsi przyjaciele czyli moi dziadkowie umarli. Byłam z nimi bardzo związana. Bardzo przeżyłam ich śmierć i jeszce bardziej się w sobie zamknęłam. Nie w puszczałam nikogo. Bo bałam się że ich zniszczę.
Oto kawałek mojej historii. - powiedziała dziewczyna. Dopiero jak się odwróciła widziałem jak jej ręka się trzęsła. A po policzku zciękła łza. Od razu podszedłem i przytuliłem dziewczynę. Niegdy bym nie powiedział że ta dziewczyna tyle przeszła że była aż tak bardzo poturbowana przez życie. I pewnie myślałam że mnie tym zniechęci do siebie. Zadziało na odwrót miałem ochotę ochronić ją przed całym złem.
Ale czy dało ochronić się przed samym sobą?
Bo tego bałem się najbardziej że zniszczę ją jeszcze bardziej.
Gdy dziewczyna mocniej się we mnie wtuliła. Ja wyszeptałem jej do ucha.
- Poradzimy sobie razem Izzy

Jak wam się podoba?
Miłego dnia albo nocy:)



Nasze wspólne piekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz