Rozdział 15

22 3 0
                                    

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i gwiazdek do rozdziału!
✨✨✨


Po skończonej rozmowie w gronie rodzinnym udałam się do swojego starego pokoju, aby położyć się do spania. Byłam zmęczona ciągłymi pytaniami i krzykami ojca. Czułam się winna, że święta będą w napiętej atmosferze, a wystarczyło przemilczeć ten temat na czas świąt. Wycieńczona emocjonalnie usnęłam w mgnieniu oka. Nawet nie przejmowałam się tym, że usnęłam w ubraniach.

Dopiero z rana odczułam skutki spania na swoim starym łóżku. Wstałam dosyć obolała przez niewygodny materac.

Już zapomniałam jak fatalnie na nim się spało i pomimo próśb rodzice dalej zapominają o wymianie.

Po kilkuminutowym leżeniu udałam się do łazienki po drugiej stronie korytarza i wykonałam szybki prysznic. Dokładnie umyłam moje włosy, a następnie po kąpieli wysuszyłam je. Zza drzwi łazienki czułam już zapachy, które oznaczały albo śniadanie, albo potrawy na wigilijną kolację. W szybkim tempie założyłam na siebie biały top na cienkich ramiączkach wraz z plisowanymi, luźnymi spodniami w kolorze czarnym. Postanowiłam nie malować się, a włosy upiąć w niskiego koka, po czym skierowałam się w stronę kuchni, w której zastałam swoich rodziców.

Mama jadła swoje śniadanie, a tata przeglądał zapewne kolejną publikację jakiegoś znanego lekarza. Przywitałam się z rodzicami i sięgnęłam po filiżankę, aby nalać sobie kawy.

— Zostawiłam ci świeżego bajgla z rukolą, jajkiem i pomidorkami. Siadaj i jedz, kochanie — mama przysunęła talerz z jedzeniem na pustym miejscu przy stole. — Mogę dorzucić jeszcze awokado i bekon — dodała po chwili i poklepała poduszkę krzesła obok siebie.

— Dziękuję, nie musiałaś fatygować się. Przecież umiem zrobić kanapkę — przewróciłam oczami, a następnie zajęłam miejsce obok mamy.

Położyłam swoją filiżankę obok talerza i wzięłam mały kęs bajgla. Zwykłe śniadanie, a jak smakowało niesamowicie. Moja mama jest mistrzynią w kuchni, przez co nawet zwykłe kanapki mogą smakować jak najlepsze danie w restauracji.

— Tęskniłam za takimi śniadaniami z wami. Kawa też jest smaczniejsza niż u mnie — kącik moich ust uniósł się do góry.

— Cały czas powtarzaliśmy ci, że możesz zostać u nas ile tylko chcesz — wtrącił się tata, unosząc głowę znad tabletu.

— Tyle razy powtarzaliście ale o materacu zapomnieliście, żeby go wymienić. Wstałam z takim bólem kręgosłupa, jakbym miała conajmniej siedemdziesiąt lat — żachnęłam, na co mama złapała się za głowę.

— Edward! To właśnie o tym zapomniałeś! A ja przecież prosiłam ciebie tyle razy, żebyś pojechał do sklepu po ten materac — kobieta założyła ręce pod piersiami, a jej wzrok piorunował ojca.

— Grace, wiesz jaką mam pamięć. Mogłaś przypomnieć wczoraj to bym pojechał z rana. Przecież wiesz, że wszystko można teraz kupić od ręki — mruknął, poprawiając swoje złote oprawki na nosie.

— Ale ty wiedziałeś, że Liz przyjedzie do domu i nie wpadłeś na ten pomysł? — mama pogroziła palcem.

— Kazałaś mi pojechać po choinkę i po tego indyka do Camille. Wyszło mi to kompletnie z głowy! — Mężczyzna próbował się bronić przed morderczym spojrzenie mamy.

Akt uwolnienia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz