Rozdział 18

11 0 0
                                    

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i gwiazdek
✨✨✨



Kolejne dni minęły w zawrotnym tempie i kompletnej monotonii. Większość dnia spędzałam na kompletowaniu dokumentów w związku ze zmianami w kancelarii, tak jak obiecałam to rodzicom i bratu. Kilka razy pojawiłam się osobiście w budynku, aby dopełnić formalności, a dzisiejszego dnia miałam już przejąć stery.

— Pani Harmon — po uprzednim pukaniu w drzwi do pomieszczenia wparowała moja dawna asystentka, która już od progu miała szeroki uśmiech na swoje twarzy. — Musimy jeszcze mieć podpis na tych dokumentach i pełnoprawnie będzie pani zarządzała kancelarią.

Kobieta nie więcej niż czterdzieści lat podeszła ze stukotem swoich czarnych szpilek do mojego biurka, aby podać papierową teczkę. Anais była wysoką blondynką, której krótkie włosy były idealnie zaczesane w niskiego kucyka. Z klasą prezentowała na sobie czarną tweedową garsonkę wraz z białą koszulą. Kobiecości dodawał jej subtelny makijaż oraz jej długie oraz zgrabne nogi pokryte czarnymi, cienkimi rajstopami. Zawsze wyglądała nienagannie i potrafiła odpowiednio zareagować w każdej możliwej sytuacji.

— Dobrze panią widzieć na swoim miejscu. Cała kancelaria czekała na powrót — z jej beżowych ust nawet na chwilę nie schodził uśmiech, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie o przejęciu swojej należności.

— Czyżby Ezra nie sprawował się tak jak powinien? — uniosłam lekko jedną brew do góry, a na usta wkradł się znikomy uśmiech.

— Pan Harmon był świetnym szefem, jednak to pani stworzyła to miejsce od podstaw. Bardzo się cieszę, że możemy z powrotem współpracować i reszta zespołu również — na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.

Jej słowa dały mi niezliczoną ilość motywacji, którą chciałam przełożyć na jakość pracy w kancelarii. Co prawda, nigdy nie mogłam narzekać na moich podwładnych, ponieważ w tym miejscu pracy panowała ścisła dyscyplina, a wszystko było dopracowane w najmniejszym szczególe. Pomimo surowych zasad, nigdy nie słyszałam o żadnej skardze, a w biurze panowała nad wyraz przyjazna atmosfera. Wszyscy darzyliśmy się ogromem szacunku, co przyczyniło się do kordialnych relacji między współpracownikami oraz mną w jakimś stopniu.

— Mam nadzieję, że jest pani gotowa? Pan Harrisson dowiedział się o pani powrocie i chciałby, aby pani była z powrotem radcą prawnym jego działalności — blondynka wyjęła z plik kartek i podała mi.

— Ustalał już spotkanie? — zmarszczyłam brwi, gdy przeglądałam naprędce dokumenty.

— Nie chciałam wpisywać spotkać bez pani wiedzy. Odezwali się również z marketingu. Chcieli ogłosić pani powrót na stronie oraz prosili o akceptację odświeżonej wersji strony, którą wprowadził pan Harmon — poinformowała.

— Anais, za godzinę dostarczę ci komplet dokumentów oraz mój grafik z college'u. Proszę o dostosowanie do niego spotkań, a co do strony to ufam swojemu bratu i zatwierdzam w ciemno. Do ogłoszenia mojego powrotu nie jestem potrzebna. To tyle z mojej strony — mój formalny ton rozniósł się po pomieszczeniu.

Kobieta kiwnęła głową, a gdy chciała wyjść, do pomieszczenia wparował mój brat. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego, niemniej nie chciałam popadać w paranoje. Czasami histeryzował bez żadnego powodu i tym razem mogło tak być.

— Mama do mnie dzwoniła przed chwilą i powiedziała, że Nevaeh jest pod wpływem narkotyków — powiedział, gdy moja asystentka zostawiła nas samych.

— Cholera... — mój głos stracił na sile.

Nagle nogi ugięły się pode mną, a w umyśle zaczęło dzwonić milion dzwoneczków, tworzące hałaśliwą symfonię niepokoju. Oparłam się o biurko i taksowałam twarz swojego brata.

— Od kilku dni szaleje i chodzi na imprezy. Mama twierdzi, że to przez tego chłopaka i on daje jej narkotyki — kontynuował, a ja w dalszym momencie wpatrywałam się intensywnie w twarz Ezry.

— Czy ona powariowała?! — nagle mój głos nabrał na sile i wreszcie odezwałam się do swojego brata. — Co ta dziewczyna ma w głowie? Mało narobiła podczas wigilii? — uderzyłam dłonią w blat swojego szklanego biurka.

— Elizabeth, jej trzeba pomóc. Jak rodzeństwo powinniśmy się wspierać, żeby nie doszło do żadnej tragedii. Mama nie wybaczyłaby sobie i nam, że olaliśmy sprawę — westchnął, a moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.

Słowa Ezry przypomniały mi historię siostry Alexa, która była niewiele młodsza o Nevaeh. Nikt nie zauważył, że jego siostra cierpi i nie daje sobie rady. Właśnie przez to postanowiła zakończyć swoje życie.

— Masz rację, Ezra. Zadzwonię do niej dzisiaj i spróbuję z nią porozmawiać, a jeżeli nie wyjdzie to ty przejmiesz stery albo... — wzięłam głęboki wdech. — Clair. Ona będzie naszą jedyną deską ratunkową — ściągnęłam swoje grube, czarne oprawki z nosa i przetarłam zmęczoną twarz.

— Tata nie powiedział ci? — Na twarzy mężczyzny malowało się niedowierzanie, na co zmarszczyłam brwi zaskoczona.

— O czym? — zapytałam z malującym się zmartwieniem.

— Kilka miesięcy temu Clarissa przyleciała do Kalifornii i pokłóciła się z ojcem. Poszło o jej sesje i to dosyć... odważne sesje. Od tej pory zapowiedziała, że nigdy więcej nie chce widzieć ojca i nie przyleci już na żadne święta ani w odwiedziny.

— Dlaczego ja o tym nie wiem? Dowiaduję się na samym końcu o ważnych sprawach w naszej rodzinie. Co jest z wami? — warknęłam.

Atmosfera była nieprzyjemna, a mój dobry humor jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Czułam się urażona tym, że o wszystkim dowiaduję się na sam koniec.

— Elizabeth, w ostatnim czasie dużo przeszłaś i nie chcieliśmy cię obciążać dodatkowymi kłopotami. Każdy myślał, że wszystko z czasem się ułoży i nikt nie będzie się kłócił. Nie chcę się przed tobą tłumaczyć bo już dawno powinnaś o wszystkim wiedzieć ale musisz zrozumieć, Elizabeth, że wszyscy martwimy się o ciebie i chcemy jak najlepiej dla wszystkich — Ezra podszedł do mojego biurka i oparł się lędźwiami o szklaną płytę.

— Wszystko ze mną w porządku! Zrozumcie to wreszcie. Wróciłam już do college'u, a teraz do kancelarii. Nie widzicie tego, że już mam za sobą przeszłość?! — nieznacznie uniosłam swój rozsrożony głos.

— El, już spokojnie. Nie krzycz bo nas usłyszą, a to nic nie pomoże — westchnął.

— Nie interesuje mnie to czy oni słyszą, czy nie! Ezra, zacznij mnie traktować poważnie, a nie jak obłąkaną, która zaraz się rozpłacze. Jestem dorosłą kobietą, która potrafi świadomie podejmować decyzje — wbiłam rozdrażniony wzrok w mężczyznę.

— Doskonale o tym wiem, El ale zrozum, że jesteś dla nas ważna i nie chcemy narzucać ci kłopotów. Jeżeli chcielibyśmy to przed tobą zataić to nie powiedziałbym ci tego teraz. Zresztą i tak byś się o tym dowiedziała — niepewnie objął moją dłoń w obawie, że wyrwę ją z jego delikatnego uścisku.

— Wszystko co jest związane z rodziną tyczy się również mnie. Ponadto wasze problemy - równa się nasze, rozumiesz? Nawet nie wspomniałeś mi o swoich problemach z Mary. Planowałeś mi o tym powiedzieć kiedykolwiek? Czy też zataiłbyś ten fakt? — sarknęłam urażona.

— Dobrze wiesz, że nie było okazji do rozmowy. Toż nie będę do ciebie dzwonić w nocy i żalić jak jakiś dzieciak podczas pierwszego związku. Gdybym tylko ciebie spotkał to od razu bym ci o tym powiedział przecież. — Pogładził wierzch mojej dłoni. — Wiesz jaka jest Mary i czasami ciężko jest przemówić jej do rozumu. Mimo tego jest moją żoną i bardzo ją kocham. Ciebie również kocham, najdroższa siostrzyczko i pamiętaj o tym zawsze.

Ezra schylił się, aby spojrzeć w moje oczy, po czym ucałował czubek mojej głowy.

— Zawsze możesz na mnie liczyć, nie zapominaj o tym — uśmiechnął się niemrawo.

Akt uwolnienia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz