Rozdział 24

10 1 0
                                    

Zachęcam do pozostawiania komentarzy
i gwiazdek
✨✨✨✨

ALEXANDER

Sprawdzałem kolejny już z rzędu egzamin poprawkowy moich studentów, a zmęczenie dawało o sobie znać. Zmarnowany spojrzałem w stronę zegarka wiszącego na ścianie, który wskazywał chwilę przed północą. Przetarłem zmęczoną twarz dłońmi, a następnie chwyciłem za telefon na stoliku.

Chciałem jeszcze przed snem porozmawiać z Elizabeth, ponieważ nie odzywała się do mnie od powrotu z kolacji. Miałem dziwne przeczucia, bo zazwyczaj kobieta wypisywała do mnie, a dzisiaj była kompletna cisza z jej strony. Pełen obaw wybrałem jej numer i przyłożyłem telefon do ucha, lecz od razu włączyła się sekretarka. Zmarszczyłem brwi w konsternacji i wybrałem ponownie numer kobiety.

Kolejny raz poczta głosowa.

Moje złe przeczucia ponownie dały o sobie znać, ponieważ Elizabeth nigdy nie wyłączała swojego telefonu.

Nie myśląc za wiele wyłączyłem laptopa i ruszyłem w stronę korytarza, by założyć buty. Na ramiona założyłem lekki płaszcz i biegiem ruszyłem w stronę domu swojej partnerki. Ciężko dysząc wpadłem na posesje kobiety, a moim oczom ukazały się uchylone drzwi.

Nagle puls przyspieszył, a krew zaczęła buzować. Przez myśl przeszły mi najczarniejsze scenariusze i jeżeli ten skurwiel włamał się do jej domu to go zapierdolę.

Cały w nerwach przemierzyłem trawnik i wpadłem do środka jak poparzony. W całym mieszkaniu panowała ciemność, oprócz jednego pomieszczenia. Światło paliło się tylko w salonie i dawało niewielką poświatę w korytarzu, w którym leżał rozbity telefon El.

Z mocno bijącym sercem wpadłem do pokoju, a widok, który zastałem przeraził mnie do granic możliwości. Nie myśląc dłużej podbiegłem do brunetki, która leżała nieprzytomna. Ręce miała zakute w kajdanki, a jej ubrania leżały porozrywane na podłodze.

Zapierdole tego sukinsyna!

— El, słyszysz mnie? — Złapałem w dłonie jej policzki.

Potrząsnąłem jej głową, lecz kobieta nie dawała żadnych oznak życia. Spanikowany wyciągnąłem telefon i wybrałem numer alarmowy.

— Numer alarmowy, słucham? — Donośny, damski głos rozbrzmiał w słuchawce.

— Ktoś napadł moją partnerkę. Jest nieprzytomna i spięta w kajdanki. Przyślijcie karetkę — powiedziałem na wdechu, a krew buzowała niemiłosiernie.

— Karetka i policja jedzie już pod zlokalizowany adres. Proszę sprawdzić puls.

Włączyłem głośnomówiący i z mocno bijącym sercem złapałem jej nadgarstek, by wyczuć cokolwiek.

— Jest, ale bardzo słaby.

Głos załamywał mi się, a w gardle formowała się gula, którą nie mogłem przełknąć.

— Dobrze, proszę zachować spokój, pomoc zaraz będzie.

— Jak mam być spokojny do cholery? Ktoś zgwałcił moją partnerkę. Zastałem ją nieprzytomną i nagą! — krzyknąłem.

— Nerwy nic nie pomogą. Jeżeli ma pan możliwość to proszę założyć bieliznę partnerce i przykryć kocem — poinstruowała kobieta. — Cały czas będę na lini do przyjazdu pomocy.

— Dobrze.

W biegu wszedłem po schodach do sypialni Elizabeth i wyciągnąłem z komody bieliznę, która natrafiła się pierwsza. Najdelikatniej jak potrafiłem, nałożyłem na jej obite ciało czarny materiał i zakryłem kocem.

Akt uwolnienia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz