Rozdział 22

23 1 0
                                    

Zachęcam do pozostawiania po sobie opinii!
✨✨✨

Obudził mnie silny ból, który promieniował w każdym zakamarku mojej głowy. Otępiała otworzyłam oczy, a ostrość widzenia zaczęła powoli wracać

— Obudź się, proszę. — Znajomy głos roznosił się echem po pomieszczeniu.

Na mojej klatce piersiowej znajdowała się głowa Alexandra, który gładził moją dłoń i szeptał niezrozumiałe dla mnie słowa.

— Alex — wychrypiałam ledwo słyszalnie, na co mężczyzna podniósł głowę i spojrzał się w moją stronę.

Wyglądał strasznie blado, a jego opuchnięte oczy zdradzały, że jeszcze niedawno płakał.

— Tak bardzo bałem się — szepnął, a jego oczy zaszkliły się.

— Gdzie my jesteśmy? — zapytawszy, zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

Przypominało ono mały gabinet lekarski, w którym znajdowało się tylko biurko z fotelem i laptopem oraz kozetka lekarska wraz z białym parawanem.

— Jesteśmy w przychodzi lekarskiej w Felton. Straciłaś przytomność, a szpital był za daleko no i każdy pił alkohol — wytłumaczył spokojnie.

— To miejsce jest okropne, wracajmy już do naszego domku — skrzywiłam się na ból głowy, a wspomnienia z balu odbiły się w mojej pamięci.

Nie miałam ochoty tam wracać. Zapewne reszta uczestników również nie byłaby zachwycona, jakbym wróciła z powrotem.

— Zaraz przyjdzie lekarz i możemy wychodzić. Twierdzi, że wszystko jest w porządku i miałaś szczęście, że Elijah w ostaniej chwili złapał cię, bo mogło się skończyć szpitalem, a nie całodobową przychodnią — westchnął ciężko i przesunął kciukiem po szczęce, na której widniał czerwony ślad.

Dopiero teraz obraz mojego byłego narzeczonego nawiedził mój umysł. Poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej na myśl, że to przeze mnie brunet oberwał.

— Alex, przepraszam za to co się stało. Popsułam ci imprezę, a twoi znajomi mają mnie teraz za idiotkę roku. Jeszcze Damon... — sapnęłam. — Ja tak bardzo ciebie przepraszam za niego. Nie powinien na ciebie naskoczyć. — Mój słowotok nie miałby końca, gdyby do sali nie wszedł starszy mężczyzna w białym kitlu.

— Jak się pani czuje? — zapytał, gdy podszedł do kozetki.

— Wszystko w najlepszym porządku. Mogę wracać do domu, prawda? — zapytałam, podnosząc się ostrożnie z niewygodnej leżanki.

Mężczyzna skinął głową na znak zgody, a po uregulowaniu rachunku razem z Alexem wyszliśmy z małego budynku, który prędzej mógł przypominać jednokondygnacyjny dom, niż przychodnię lekarską.

W ciszy zmierzaliśmy do naszego domku, który znajdował się niecałe dziesięć minut od przychodni.

Noc była piękna i jak na sylwestrową bardzo ciepła. Otulona byłam czyjąś marynarką.

— Elizabeth, nie obwiniaj się za tę sytuację bo to nie jest twoja wina — odrzekł Alex po dłuższej chwili.

Przystanęłam na moment i spojrzałam się w jego szmaragdowe oczy.

— Twoi znajomi pomyślą o mnie, że jestem jakaś chora na głowę — westchnęłam.

— W żadnym wypadku, kochanie. Każdy zaakceptował ciebie, a Elijah chciałby się jeszcze spotkać — uśmiechnął się, a w jego prawym policzku ukazał się mały dołeczek, przez co serce zabiło mi mocniej.

Akt uwolnienia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz