Rozdział 11 cz. II

544 88 92
                                    


*MAY*


– Dlaczego nie nosisz temblaka?

– Bo mnie wkurza! Przez niego boli mnie szyja.

– Nałóż go z powrotem!

– Nie!

– Nałóż, bo zaraz sam to zrobię.

Kłóciliśmy się od momentu, gdy otworzył oczy. Tej nocy, co chwilę budziłam się przez pieczenie skóry po wżynający się przez cały dzień materiale. Poprzednie doby jakoś przeżyłam dzięki silnym lekom przeciwbólowym, które już się skończyły. Obecnie usztywnienie ręki było moją najgorszą torturą. Rano wytrzymałam w nim zaledwie kwadrans podczas robienia porannej kawy, ale potem zdjęłam go i rzuciłam w kąt, odczuwając przy tym wielką ulgę. Widząc, jak przeciągam się dwiema rękami, Seta szlag trafił. Teraz, jak drapieżnik, szykował się, żeby mnie dopaść i znowu zniewolić rękę. Stwierdziłam, że może negocjacją coś wskóram.

– Dobra, nałożę go, ale nie mam zamiaru trzymać w nim ręki, siedząc bezczynnie popołudniami przed telewizorem. Przecież wtedy i tak nic nie robię!

Warknął pod nosem, rozważając propozycję.

– Ok, ale nie zdziw się, jak jutro lekarz każe ci go nosić przez kolejny tydzień. – Pogroził mi palcem.

Zadowolona z kompromisu sięgnęłam po temblak i pocałowałam swojego mężczyznę, chcąc go udobruchać. Czując moje wargi na swoich, dał upust emocjom. Przyparł mnie do ściany i zaczął łapczywie całować. Nasze ciała ocierały się o siebie, a wzgórek w jego spodniach napierał na moje podbrzusze. Wiedziałam, czego chciał. Pragnęłam tego samego, ale nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa. Chyba tak. Chciałam czuć jego usta na skórze, pozwolić mu wtargnąć w swoją kobiecość i doprowadzić do orgazmu. Tak, byłam już gotowa, żeby zrobić ten ostatni krok i pozbyć się moich wewnętrznych blokad.

Raptownie przerwał pocałunek, sapiąc w moje rozchylone wargi. Podziwiałam go za to, że w takich momentach jak ten, potrafił się opanować. Było to dla mnie jednoznacznym sygnałem, że szanuje wyznaczone przeze mnie granice i zależy mu na mnie. Nie wyprowadzałam go z błędu. Postanowiłam zaskoczyć go wieczorem, a przez dzień psychicznie nastawić się na to, co miało nieuchronnie nadejść.

– Nakładaj temblak – wychrypiał.

Zachichotałam. Był bezbłędny, stawiając na swoim.

Zrobiłam, o co prosił, czym wywołałam uśmiech na jego twarzy.

– Zadowolony? – Podniosłam do góry brew, starając się zachować powagę.

– Byłbym bardziej, gdybyś w pełni stosowała się do zaleceń lekarza.

Pocałował mnie krótko i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Dotrzymując mu towarzystwa, siadłam przy stole w kuchni. Siorbiąc kawę, przyglądałam się obrazom na jego ciele. Były wykonane z wielką starannością i tak bardzo do niego pasowały.

Ramiona i łopatki pokrywały wzory biomechaniczne. Z podziwem oglądałam dokładnie odwzorowane śruby, tryby i tłoki silnika motocykla. Były niesamowite. Na środku pleców z cienia wyłaniało się logo klubu - motocykl pomiędzy literami DR. Od łokci w dół wzory przechodziły w motyw łańcuchów, które pętały jego nadgarstki i dłonie. Całość była harmonijna, mroczna, a zarazem tak wymowna.

– Przyglądasz się moim tatuażom. – Jego ochrypły głos wyrwał mnie z zadumy.

Zawstydzona i skrępowana, przyznałam się.

Doścignąć wolność #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz