Rozdział 8

645 96 160
                                    

* SET *


Jak dobrze zrobiłem, zmywając się z cholernego ogniska nad jeziorem. Gdybym tego nie zrobił, nawet nie wiedziałbym, że zielonooka jest cały czas tak blisko mnie.

Wkurwiłem się na siebie za spowodowanie wypadku, ale to dzięki niemu mogłem się do niej zbliżyć. Dobrze, że nie odpuściłem, tylko pognałem, jak wariat, do miejscowej stadniny. Byłem tam przed nią. Właśnie wracała, udając, że wszystko gra.

Widziałem to zacięcie na jej twarzy i iskry w oczach. Nie spodziewałem się, że pomimo spłoszenia, które na ogół pokazuje światu, potrafi być tak zawzięta. Dziś poznałem jej drugie oblicze zdecydowanej, silnej kobiety, stawiającej na swoim. Zaskakiwała mnie na każdym kroku.

Całe szczęście, że w stajni dołączył do nas ten starszy mężczyzna, który znał ją na wylot. Rozbawił mnie moment, gdy wyliczał jej urazy, które tak usilnie próbowała ukryć. Przy jego pomocy szybko udało mi się zgarnąć ją do auta i zawieźć do szpitala.

Dzięki mojemu małemu podstępowi przy wypełnianiu karty informacyjnej, dowiedziałem się o niej czegoś więcej. May Cole. Dwadzieścia siedem lat. Mieszka dwie ulice dalej od baru Billa. Wykształcenie wyższe. Brak alergii. Brak przebytych operacji. Od razu wpisałem siebie jako osobę upoważnioną do informowania o stanie zdrowia pacjentki. Dlaczego? Bo już więcej mi nie ucieknie. Ten głupi świstek dał mi pewność, że jeśli cokolwiek jej się stanie, będę o tym wiedział.

Wiem, posrane, ale to zapewnienie sprawiło, że czułem się lepiej.

Moja Mała podpisała to, jak zwykle dyskutując. Wiedziałem, że ma silny charakter, który przez jakieś wydarzenie z przeszłości został stłamszony. Pomimo to umiałem sprawić, że wypływał na wierzch. Nagle mnie olśniło! Zdobyłem nowy cel. Musiałem dowiedzieć się, dlaczego tak ukrywa się przed ludźmi, zburzyć mur, który postawiła wokół siebie i pokazać światu, jaką była niesamowitą istotą. Zrobię to i nic mnie przed tym nie zatrzyma. Dziś miałem jednak inne zadanie - zaopiekować się nią.

Dobrze, że tu przyjechaliśmy. Okazało się, że ma wybity bark i wstrząśnienie mózgu. Przy rozmowie z lekarzem zaoferowałem, że będę przy niej. Zauważyłem zmieszanie wymalowane na jej twarzy i wewnętrzne rozdarcie. Na pewno zastanawiała się, czy może zdać się na mnie. Nie dałem jej w tym temacie możliwości wyboru.

O nie! Nie wycofam się.

Dzięki temu, że będę blisko i sam się nią zajmę, będę spokojny, że jest bezpieczna. Nawet nie pytałem, czy ma kogoś bliskiego, kto mógłby się nią zaopiekować. To był mój obowiązek. Czułem się za nią w pełni odpowiedzialny.

Jak burza wpadłem do apteki, wykupując leki z recepty. Kazałem jej, zgodnie z zaleceniem lekarza, przyjąć pierwszą dawkę. Nie obyło się bez kolejnych dyskusji, ale w końcu uległa i zrobiła, co chciałem. Z moją stanowczością nie wygra. Jutro na pewno będzie oponować, co do mojej roli opiekuna, ale miałem to gdzieś. Jest moja od momentu, gdy pierwszy raz spojrzałem w jej oczy i w nich utonąłem, a moją kobietą będę opiekować się osobiście.

Na szczęście odpłynęła już w samochodzie i nie musiałem przeżywać kolejnych, zbędnych kłótni. Pamiętając jej adres, szybko znalazłem osiedle w pobliżu parku miejskiego, gdzie spotkaliśmy się dwukrotnie. W jej torbie znalazłem klucze i nawet jej nie budząc, zaniosłem do domu. Czułem się zajebiście, trzymając ją w ramionach. Była tak krucha i drobna. Nieświadomie wtulała się w mój tors. Kurwa, nikomu nie pozwolę jej tknąć.

Mieszkanie, do którego weszliśmy, usytuowane było na trzecim piętrze. Niewielki metraż. Przedpokój, kuchnia, łazienka, dwa pokoje i jebany futrzak, który zaczął łasić się do moich nóg. Widząc niepościelone łóżko, przeszedłem na wprost. Położyłem ją, zdjąłem długie buty do jazdy konnej, skarpety i cuchnące sierścią spodnie.

Doścignąć wolność #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz