Rozdział 31

749 73 65
                                    

* MAY *


Anglia była całkowicie inna, niż ją sobie wyobrażałam. Myślami, malowałam ją jako lekko pagórkowatą krainę, pełną łąk, otulonych lasami. Pośród drzew wyłaniały się spokojne wioseczki z małym ruchem i wiecznie uśmiechniętymi ludźmi. Może tak wyglądała, ale nie tu. Nie w centrum Londynu, gdzie panował zgiełk, wiecznie dużo się działo, a ludzie pospiesznie załatwiali swoje służbowe sprawy.

Jadąc nietypową taksówką, oparłam głowę o szybę i patrzyłam na taniec deszczu. Chmury przesuwały się leniwie po niebie, dając ludziom nikłą nadzieję na prześwit promieni słońca. Przesunęłam wzrok po witrynach sklepowych znanych marek, które swą świetnością zapraszały, żeby je odwiedzić.

Może kiedyś...

Ten świat był całkiem inny od tego, w którym do tej pory mieszkałam. Było mi ciężko odnaleźć się samej na tej obcej ziemi. Byłam rzucona na głęboką wodę i wystarczył jeden nieostrożny ruch, żebym utonęła. Pomimo, że ludzie z nowej pracy byli bardzo życzliwi, a moja opiekunka, córka właściciela, od razu zaprzyjaźniła się ze mną, brakowało mi bliskich. Tęskniłam za Benem, Frankiem, Molly, Setem, a przede wszystkim Adamem. Moje serce krwawiło, że musiałam zostawić ich tak nagle, bez najmniejszego słowa wytłumaczenia.

Zraniłam Seta, zrywając w ten sposób zaręczyny. Adama po raz kolejny skrzywdziłam, łamiąc mu serce. Nienawidziłam się za to. Dobrze, że zostawił mi po sobie najpiękniejszy dar - dziecko.

Nie zdążyłam sprawdzić w domu wyniku testu. Przez zamieszanie związane z wyjazdem, nawet nie pamiętałam, co zrobiłam z opakowaniem.

Mam nadzieję, że je schowałam.

Wracając wczoraj po pierwszym dniu pracy, zajrzałam do kliniki ginekologicznej. Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się, czy zaszłam. Miałam szczęście. Lekarzowi zwolniła się godzina, więc od razu mnie przyjął. Potwierdził moje przypuszczenia. Wczesna ciąża. Myślałam, że będę panikować, ale cieszyłam się, jak szalona. Już zawsze będę miała przy sobie cząstkę Adama.

Wieczorem zadzwoniłam do Rose i wyznałam jej prawdę. Ucieszyła się i gratulowała. Zapewniała, że nie muszę martwić się o półroczny staż, bo miałam pracę siedzącą. U jej boku byłam odpowiedzialna za sprawdzanie projektów do realizacji, a także za tworzenie specjalnych zamówień. Bóg nade mną czuwał, skoro postawił na mojej trudnej ścieżce życia właśnie ją.

Dzisiaj rano zniecierpliwiona czekała na mnie w biurze. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła. Była piękna. Wyglądała jak wiosenne słońce na bezchmurnym niebie. Jej naturalnie platynowe włosy falami opadały na ramiona, na śnieżnobiałej skórze wykwitły rumieńce, a oczy, jeszcze bardziej szkliste, niż moje, błyszczały z ekscytacji. Cieszyłam się, że jesteśmy w tym samym wieku, przez co miałyśmy ułatwiony kontakt.

– Tak bardzo się cieszę! – zaintonowała radośnie, ze swoim typowo brytyjskim akcentem. – Gratuluję!

– Dziękuję Rose, ale naprawdę nie ma z tym problemy? Mogę oddać swój staż innej osobie – zaproponowałam, wiedząc, że pracodawcy różnie podchodzą do kobiet w ciąży.

– Nawet tak nie żartuj! Nie chcę pracować z nikim innym, oprócz ciebie! Jesteś bardzo zdolna i widzę, że świetnie się zgrywamy. Nawet nie myśl o tym, żeby zrezygnować. – Pogroziła mi palcem.

Cieszyłam się, zauważając, jak ten mały wulkan energii, pragnie spędzać ze mną czas.

– Skoro tak stawiasz sprawę, zostaję.

Uścisnęła mnie i obie usiadłyśmy za biurkami nad rozłożonymi szkicami. Rose długo nie wytrzymała w ciszy.

– May, nie obraź się przez moje pytanie, ale co z ojcem dziecka? Powiadomisz go?

Doścignąć wolność #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz