* SET *
Wszedłem do klubu niczym chmura gradowa. Dochodziła szesnasta, a Bracia, od momentu, gdy rano wychodziłem z siedziby, nadal siedzieli w tych samych miejscach, obłapiając dziwki.
Kurwa, że im to się nie znudzi.
Dzień w dzień to samo. Metal w głośnikach, suka na kolanach i whisky w łapie. Zero perspektyw na przyszłość i chęci zmiany czegokolwiek w życiu. Pochłonęła ich jebana monotonia. Ostatnimi czasy nic się nie działo, żeby zmotywować tych obiboków do działania. Nawet nikt nie próbował wyjść z inicjatywą, żeby cokolwiek zorganizować dla zwykłego odbicia się od codzienności.
Patrząc na to, co dzieje się w moim najbliższym otoczeniu, zniesmaczony pokręciłem głową i mruknąłem pod nosem:
– Cholerni kanapowcy. Jeszcze trochę, a ich maszyny zarosną rdzą.
Pamiętam lata, gdy wsiadaliśmy na dwa koła i pokonywaliśmy w chuj mil. Załatwialiśmy w terenie mnóstwo interesów. Żeby zdobyć nowych kontrahentów, byliśmy w trasie nawet kilka tygodni. Odwiedzaliśmy inne kluby, poznawaliśmy free riderów, których z chęcią przyjmowaliśmy do swoich szeregów, a czasem, dla odświeżenia zaprzątniętych myśli, jechaliśmy, po prostu, żeby się oderwać od rzeczywistości.
To były czasy...
Obecnie Death Road było na tyle rozwinięte, że kasa, bez większego wysiłku, wpływała sama. Jako jednostka macierzysta, nie musieliśmy się szarpać z gnojami, ani narażać przy załatwianiu transakcji. Od tego mieliśmy podległe nam chaptery. Niby dobrze, bo byliśmy ustawieni, ale mnie rozwalała ta bezczynność.
Przechodząc przez główną salę i ignorując wszystkich dookoła, skierowałem się wprost do biura. Risk, jak zwykle o tej porze, siedział nad dokumentami, przeglądając ostatnie faktury. Słysząc skrzypnięcie drzwi, podniósł do góry głowę. Wyszczerzył się, mierząc mnie przenikliwym spojrzeniem. Opadłem na krzesło po drugiej stronie biurka, za którym siedział, po czym sapnąłem z wyczuwalną rezygnacją.
– Nie udało się załatwić spraw, że masz minę, jakby ktoś umarł? – zapytał z głupim półuśmieszkiem.
– Wszystko załatwione zgodnie z ustaleniami. Przyklepałem dwie nowe umowy i zajrzałem do hurtowni złożyć zamówienie dla Braci.
Zwęził jasne brwi i znowu zlustrował moją gębę.
– Więc o co chodzi?
Nie chciałem przyjacielowi wylewać swoich bezsensownych żali, jak baba, więc obojętnie wzruszyłem ramionami.
– O nic. Nudzę się.
– Dopiero przyjechałeś. – Prychnął pod nosem i zaparł plecy na oparciu skórzanego fotela. – Ale jeśli cię nosi, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Pamiętasz Billa? Kiedyś dostarczał nam do klubu alkohol. Na dniach otworzył swój własny bar przy Greenline. Dzwonił do mnie i pytał, dlaczego jeszcze nas nie widział u siebie w lokalu. Pojedziesz tam dziś z chłopakami, bo ja nie mogę. Mam jeszcze w chuj faktur do ogarnięcia i odpowiedzieć na kilka maili.
Pomysł nie był zły, szczególnie, że nie chciałem siedzieć na dupie i patrzeć na cyrk, który robili nachlani Bracia.
– Chyba, że chcesz dokończyć za mnie papierologię? – dodał, ale natychmiast pokręciłem przecząco głową.
Nienawidziłem pracy w biurze, a i tak zazwyczaj to ja spędzałem najwięcej czasu nad kwitami, gdy Prezes gdzieś się ulatniał.
– Zapomnij, że tym razem się wymigasz. Jadę.
![](https://img.wattpad.com/cover/363983231-288-k481183.jpg)
CZYTASZ
Doścignąć wolność #1
RomansDoścignąć Wolność jest pierwszym tomem serii Death Road rozpoczynającym historię ludzi, pragnących osiągnąć szczyt wyzwolenia. Za wszelką cenę próbują doznać spokoju i uwolnić się od zniewalających kajdan. Powieść budzi skrajne emocje. Pisząc ją odc...