Rozdział 16

462 78 57
                                    

* SET *


Budzik w telefonie May postawił nas na równe nogi o zabójczej godzinie szóstej. Przecierając oczy, poczłapałem do kuchni zrobić kawę. Byłem pełen podziwu, widząc Małą energicznie krzątającą się po mieszkaniu.

– Jak to możliwe, że o świcie masz tyle siły? – Ziewnąłem, ledwo trafiając ustami w kubek. Zaśmiała się i usiadła obok mnie.

– Jestem przyzwyczajona do wstawania rano. Dziś muszę być wcześniej, żeby szybko skończyć pracę. O której zaczyna się ognisko?

Nadal byłem w szoku, że chce tam iść. Po tym, co wczoraj widziałem, byłem pewien, że zostaniemy w domu. A tu niespodzianka. Może słowa Riska sprawiły, że nabrała więcej pewności siebie? Albo sama z siebie postanowiła przezwyciężyć kolejny swój lęk. Nie wiem, co wpłynęło na jej odważną decyzję, ale dziś szczególnie muszę być czujny. Nie pozwolę nikomu zrujnować tego, co do tej pory osiągnęliśmy.

– O dwudziestej, ale spokojnie możemy się spóźnić. Odebrać Cię?

– Nie. Spotkamy się w domu. Zanim ruszymy, chcę wziąć prysznic.

Dopiła w pośpiechu kawę i cmoknęła mnie w usta.

– Prześpij się jeszcze, a ja biegnę do stajni. Drugi komplet kluczy wisi przy lustrze.

– Już nie wisi. – Wyszczerzyłem się.

Tak podejrzewałem, że nawet nie zauważy jego braku.

Przewróciła oczami i pokręciła na boki głową.

– Despotyczny harleyowiec.

Na pożegnanie obdarzyła mnie soczystym pocałunkiem, po czym zniknęła za drzwiami.

Ubóstwiam tę kobietę.

Zgoniłem z łóżka Titka, rozłożyłem się na brzuchu i bez najmniejszego problemu zasnąłem. Nadzieja, że pośpię do południa, prysła już o dziewiątej. Myślałem, że rozjebię telefon o ścianę. Niechętnie wyciągnąłem łapę po aparat i zerknąłem na wyświetlacz. Kurwa, dzwonił Risk. Musiałem odebrać.

– Czego?

– O widzę, że noc była męcząca – dociął na przywitanie, słysząc mój zaspany głos.

– Pół nocy, ale Maleńka ubzdurała sobie, że zamiast spać, idzie przed siódmą do pracy. O szóstej musiałem wstać z łóżka. Wyobrażasz to sobie? – Zabił mnie śmiechem. – A ty, po co mi dupę trujesz?

– Potrzebuję cię w biurze. – No to pospane. – Za ile możesz być?

– Już się zbieram.

Nie czekając, aż się rozłączy, zrobiłem to pierwszy.

Cholera, kiedy ja w końcu wypocznę?

Ostatnie dni w trasie wykończyły mnie psychicznie. Martwiłem się o May i myślami cały czas byłem przy niej, pomimo że musiałem być skupiony na działaniu.

Zgładzenie jednego z najstarszych chapterów było poważnym krokiem, które echem rozniosło się po naszych kręgach. Obawiałem się konsekwencji tego zagrania i zemsty powiązanych z nim ludzi. Nie mieliśmy jednak innego wyjścia, jak pozbyć się obłudnych pozorantów. Miałem jednak cichą nadzieję, że zrównanie z ziemią Krings nie odbije się na codziennych sprawach klubu i temat zdradzieckich Braci szybko rozejdzie się po kościach.

Nawet nie przypuszczałem,że skutki naszej akcji, lada dzień, odczuję na własnej skórze.


Doścignąć wolność #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz