4. Słodkie perfumy

277 19 17
                                    

♪ I'm not your à la carte

Crème de la crème, cherry on top

Tell you off in English or français

Bon voyage

- Ona jest srogo walnięta, Sam - powiedziałem, zamykając za sobą drzwi.

Pokój był niewiele większy niż poprzedni, w którym byliśmy. Niestety był na końcu korytarza, co niezbyt mi odpowiadało, bo w razie kłopotów ciężko byłoby się z niego wydostać.

- Zdecydowanie coś jest z nią nie tak - przyznał mi rację Sam, wchodząc do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, przez które słyszałem jego podniesiony głos. - Ale wydawała się całkowicie przekonana o tym, co mówi!

- To nie znaczy, że mówiła prawdę.

- Tego nie powiedziałem. Chodziło mi raczej o to, że ona wierzy w to, co mówi.

Jego głos przestał być wyraźny, przez wodę spod prysznica, więc nie odpowiedziałem. Parsknąłem jedynie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Ze wszystkich głupot, jakie mogła wymyślić, wymyśliła właśnie to. Nie do końca zgadzałem się z Samem. Według mnie Malina chciała po prostu namącić nam w głowie, przywołując do życia wspomnienia o HYDRZE. Byłem przekonany, że robiła to tylko po to, żeby nam dopiec. Żeby mi dopiec.

Wiedziała, kim byłem. Jeśli faktycznie znała się z Zemo tak dobrze, jak sądziliśmy, to ten zapewne wszystko jej powiedział. Co w sumie było dosyć zaskakujące, bo do tej pory myślałem, że Zemo był typem samotnika. Jego obraz w mojej głowie prezentował go jako osobę nieufającą nikomu, idącą przez życie samotnie i dbającą jedynie o własne bezpieczeństwo. Jednak Malina... Ona zdawała się znać go bardzo dobrze. A przynajmniej takie wrażenie sprawiała.

Woda pod prysznicem przestała płynąć i nie musiałem czekać długo, żeby zobaczyć wchodzącego do pokoju Wilsona . Szczotkował zęby, przyglądając mi się z uwagą.

- Posostaje pytanie, kto jom tak napławdę szcziga - wyseplenił z buzią pełną piany.

- Mam wrażenie, że wpierdoliliśmy się w jakieś bagno, tylko jeszcze tego nie wiemy. Myślisz, że informacje od Zemo są warte tego wszystkiego?

Sam odwrócił się i zniknął za drzwiami, po czym wrócił po kilku sekundach, już z umytymi zębami. Wzruszył ramionami i zaczął szukać czegoś w swoim plecaku, klnąc przy tym pod nosem.

- Nie wiem, ale Goldberg wydawał się być dosyć zdesperowany. Zaraz do niego zadzwonię, dla świętego spokoju zapytam o HYDRĘ...

- Naprawdę masz zamiar o to pytać? HYDRA już nie istnieje, Sam, nie warto zawracać mu tym głowy.

- I tak muszę do niego zadzwonić i zdać mu raport, co się dzieje. Ale może faktycznie, to akurat przemilczę.

Przewróciłem oczami, po czym wszedłem do łazienki. Teraz graliśmy według zasad i, szczerze mówiąc, czasami miałem ich dosyć. Tęskniłem za czasami, kiedy po prostu mieliśmy zrobić swoje i wracać do bazy. Kiedyś nikogo nie obchodziło, co się działo podczas misji, o ile została wykonana. Te wszystkie raporty - pisemne, słowne, telefoniczne... To nie było dla mnie. Nie ufałem ludziom w Białym Domu, nie ufałem nikomu, kto dzierżył większą władzę. niż powinien.

Dziwiłem się, że Sam umiał przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Początkowo buntował się przed wszelkimi wymaganiami z góry i tą całą papierologią, ale teraz miałem wrażenie, że mu to odpowiadało. Zrzucenie odpowiedzialności swoich działań na innych ludzi. Nie mogłem mieć do niego o to pretensji, sam nie chciałbym się znajdować pod taką presją, ale... Najważniejszym pytaniem było: co się stanie wtedy, kiedy ich polecenia przestaną być dla nas wygodne? Kiedy uznamy je za błędne, co wtedy? Zbuntujemy się zupełnie tak, jak kilka długich lat temu i znowu zostaniemy uciekinierami? Moje ułaskawienie zostanie cofnięte? No i co z rodziną Sama?

Za głosem chaosu | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz