9. Rzeź w Akropolu

234 14 64
                                    

♪ Sticks and stones might break your bones
But words can break your heart
And if you don't know where to go
I'll show you where to start
Kill yourself, it'll only take a minute
You'll be happy that you did it 

Nigdy więcej nie wezmę tabletek nasennych – powtarzałam w myślach przysięgę, składając ją sama sobie. – Nigdy więcej nie wezmę tabletek nasennych, które dał mi Bilard – poprawiłam się po chwili, wyrzucając wszystkie leki do publicznej toalety.

Dwa dni. Straciłam dwa cholerne dni na spaniu, kiedy mogłam... Kiedy mogłam... No, robić inne rzeczy. Ciekawsze. Przepadło mi tyle punktów, które mogłam zyskać, wkurzając Zimowego, że aż przykro było mi o tym myśleć. Można by powiedzieć, że zarówno on, jak i Wilson, mieli ode mnie krótki, nieplanowany urlop. Szkoda, że dla mnie nie było to takie cudowne. Już pomijając sam fakt przespania takiej długiej drogi, męczące mnie sny były wprost okropne. Zwłaszcza ten ostatni, kiedy Barnes...

Myślałam, że spalę się ze wstydu, kiedy obudziłam się obok niego. Szczególnie po śnie, w którym odgrywał główną rolę. Jeszcze kilka minut po przebudzeniu się wydawało mi się, że czułam jego dłonie sunące po mojej nagiej skórze i wijący się język między...

Och, nie. Zdecydowanie nie weźmiemy więcej tabletek. Ja i moje głupie alter ego, które pomyślało, że w sumie wspaniale byłoby się wyspać. Nie ćpaj – to była jedna z najważniejszych lekcji w moim życiu.

Gwiżdżąc pod nosem, spuściłam wodę w toalecie, upewniając się, że wszystkie tabletki popłynęły rurami i wyszłam z pokoju. Kolejny hotel, kolejna noc. Robiłam się coraz bardziej niecierpliwa i nie byłam pewna, czym było to spowodowane: nadmierną energią, która nagromadziła się we mnie podczas spania czy faktem, że zbliżaliśmy się do pierwszego celu naszej wyprawy. Zimowy i Falcon poinformowali mnie podczas kolacji, że zostaniemy w Grecji na dwa dni, a później polecimy samolotem na Filipiny. Podczas rozmowy nie szczędzili mi również zakazów i nakazów – zupełnie jakby się spodziewali, że miałam w planach ich przestrzegać. Jakby ten niewykrywalny system namierzania Falcona miał mnie powstrzymać. Amator.

Mając w głowie wolność w każdym tego słowa znaczeniu, zostawiłam telefon na szafce nocnej i ostatni raz spojrzałam w lustro wiszące na drzwiach łazienki. Byliśmy, do cholery, w Grecji, więc nie było mowy o tym, żebym siedziała na tyłku w hotelu. Nawet jeśli ta miejscówka była o niebo lepsza od poprzednich, kablówka z pierdyliardem programów nie była w stanie mnie zatrzymać w środku. Poza tym... Ta biała kiecka, którą kupiłam w galerii, aż się prosiła o to, żeby wyjść w niej na miasto.

Za dnia było upalnie i wolałam się wtedy kryć w sklepach z klimatyzacją, ale nocami... Tak, zwiedzanie Aten nocą było zbyt kuszące, żeby z tego nie skorzystać. Tyle możliwości i okazji nie mogło mi przejść koło nosa.

Gdy tylko oddaliłam się od hotelu, porwał mnie tłum ludzi. To miasto żyło nocą i nie mogłam się oprzeć, by nie rzucić się w jego ramiona. Słodkie baklawy, ostre uzo i małe stragany z pamiątkami sprawiły, że nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się daleko od centrum. Z pistacjowymi lodami w jednej ręce i butelką uzo w drugiej spacerowałam po oświetlonych uliczkach miasta, zastanawiając się, czy nie zawrócić. Okolica robiła się spokojna i chociaż z zamieszkanych budynków docierały do mnie śmiechy i rozmowy ludzi, to nie było to samo, co kilka ulic temu. Atmosfera zrobiła się sielankowa, rodzinna, a to nie było to, czego szukałam. Nie dzisiaj.

Potrzebowałam adrenaliny, porządnego kopa, który da mi w kość tak bardzo, że będę żałowała spłukania wszystkich tabletek.

Dzięki Bogu nie zawróciłam. Po przebyciu kilkudziesięciu kolejnych metrów usłyszałam grupkę osób, która przemykała w pobliżu. Stłumione śmiechy i rozweselone głosy wodziły mnie za uszy, chcąc, żebym za nimi podążyła. Przyspieszyłam więc kroku i już po kilku minutach dostrzegłam przed sobą kilka osób, które najwyraźniej planowały się dzisiaj dobrze zabawić, sądząc po dźwiękach obijających się w ich plecakach butelkach. Śledziłam ich dłuższy czas, obserwując, jak wygłupiali się po drodze, aż nagle zniknęli mi z oczu. Ruszyłam w ślad za ich głosami, ale gdy wyszłam zza rogu, nieco się rozczarowałam.

Za głosem chaosu | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz