16. Złamane zasady

185 20 51
                                    

♪ Say: "Nightie night" and kiss me
Just hold me tight and tell me you'll miss me
While I'm alone and blue as can be
Dream a little dream of me 

 Czułem się nie na miejscu. Ten cholernie elegancki hotel sprawiał mi dyskomfort, jakiego się nie spodziewałem. Ludzie dookoła nas zdecydowanie należeli do tych z wyższych sfer, a pracownicy wydawali się do bólu profesjonalni i uprzejmi. Nikt tutaj nie krzyczał do siebie przez połowę korytarza, na posiłkach obowiązywała wysoka kultura jedzenia – włączając w to używanie różnych sztućców do różnych potraw. Starałem się tym nie przejmować, ale nawet Malina zdawała się lepiej odnajdywać w tym całym przepychu niż ja.

Chociaż... W sumie, jak znałem Malinę, to ona w ogóle nie zwracała uwagi na tych wszystkich ważniaków dookoła.

No właśnie. Malina. Nie miałem zielonego pojęcia, jak się zachowywać względem niej po tym, jak dowiedziałem się, co ten kutas jej zrobił. Czułem podskórnie, że nie powinienem był nic zmieniać i zachowywać się normalnie, ale gdy tylko znalazła się blisko mnie... Wariowałem. Nie chciałem przyznać tego nawet przed sobą, ale taka była prawda.

Z jednej strony chciałem ją przyciągnąć do siebie i chronić przed całym złem tego świata, a z drugiej... Nie potrafiłem jej dotknąć. Nie byłem w stanie znieść jej spojrzenia na sobie, wytrzymać dotyku. Zupełnie jakbym to ja wyrządził jej tę całą krzywdę i teraz chciałem za to odpokutować. Byłem mordercą, oboje o tym wiedzieliśmy i miałem dziwne wrażenie, że jakakolwiek interakcja ze mną mogła jedynie przypomnieć jej o tym, co przeszła. To było dziwne i irracjonalne, ale naprawdę bałem się, że coś w tej i tak szurniętej głowie przestawi się jeszcze bardziej.

Chociaż Malina zachowywała się dzisiaj normalnie, ja nie potrafiłem. Jej żarty o erotycznych masażach i flirtowanie z tym, pożal się Boże, kelnerem sprawiały, że robiło mi się jej żal. Miałem wrażenie, że nie miała szacunku do samej siebie po tym, co ten zwyrodnialec, Hunt, jej zrobił. Podejrzewałem, że jej głupkowate podejście do życia było spowodowane HYDRĄ, ale to, czego dowiedziałem się później, tylko mnie w tym utwierdziło. Na samą myśl co ta dziewczyna musiała przejść, miałem ochotę coś rozwalić.

Na moje szczęście nie musiałem długo przebywać w jej towarzystwie. Poczekaliśmy na nią jedynie na śniadaniu, żeby przekazać jej kilka zasad, które i tak miała zapewne w planach złamać. Gdy tylko Malina wyszła z sali, dokończyliśmy z Samem późne śniadanie, wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy autem w stronę centrum miasta.

Sam tryskał optymizmem i nie mogłem się temu dziwić – w końcu miał dostać swoje skrzydła. Miał nam je przekazać nieznany mężczyzna, którego wysłał Goldberg, w kawiarni, na niby neutralnym gruncie. Nie ufaliśmy nikomu na tyle, by najpierw nie zapoznać się z terenem i możliwymi niebezpieczeństwami, dlatego musieliśmy wszystko dokładnie sprawdzić. Goldberg miał się z nami skontaktować w najbliższych dniach. Nadal nie odbierał od nas telefonów, jednak zareagował na jedną z kilkunastu wiadomości, jakie Sam wysyłał do niego przez zaszyfrowaną linię. Jego wiadomość była krótka i zwięzła: strój Falcona doręczy mężczyzna nazywający się Lon Sang Hun, jutro o dziesiątej w kawiarni na rogu ulic siedemset cztery i siedemset dziewięć.

Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Sama, siedzącego na miejscu kierowcy.

– Byłeś kiedyś w Kambodży?

Zmarszczyłem brwi, słysząc jego pytanie. Nie byłem pewny odpowiedzi – zbyt wiele wspomnień po prostu zapomniałem, zbyt wiele misji nie pamiętałem, bądź nie chciałem pamiętać.

– Nie, ale w Wietnamie było podobnie, jeśli chodzi o ukształtowanie terenu, faunę i florę – odpowiedziałem w końcu, ponieważ tamtą misję pamiętałem aż za dobrze.

Za głosem chaosu | Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz