19. Nadzieja

4.9K 197 71
                                    

Blake Davies. Jego imię oznaczało ciemność, ale dla mnie był jak światełko w tunelu. Wybawiciel i niszczyciel w jednym. Chciałabym móc powiedzieć, że nie chciałam go spotkać, ale skłamałabym. Cała mokra i zziębnięta. Przerażona i zagubiona. Z mętlikiem w głowie. Prawie mnie potrącił, ale wolałam to niż zostanie dłużej w domu tego...

- Ross?! - zdenerwowany brunet wysiadł ze swojego auta. Był późny wieczór, a my znajdowaliśmy się na środku pustej ulicy. - Prawie cię potrąciłem, co ty... - nie dokończył zdania, zapewne widząc mój stan. - Co się stało? - podszedł do mnie bliżej, patrząc na mnie z troską.

Nie zdążył powiedzieć nic więcej, ponieważ momentalnie się w niego wtuliłam. Na początku nijak na to zareagował, ale po chwili otoczył mnie swoimi ramionami. Nie interesowało mnie to, że jestem mokra, jego chyba też nie.

Gardło miałam tak ściśnięte, że nie byłam w stanie się odezwać. Chciałam powiedzieć cokolwiek, ale ciągle coś mnie blokowało. Nawet nie zapłakałam. Gula w moim gardle wciąż rosła i nie umiałam sobie z tym poradzić.

Chłopak zaczął gładzić moje plecy, co pozwalało mi się jakoś uspokoić. Znalazłam pewnego rodzaju ukojenie. Cieszyłam się, że go spotkałam. Chyba po raz pierwszy w życiu.

- Zabierz mnie stąd, proszę. - to jedyne co zdołałam z siebie wydusić, wraz z jedną łzą. Powiedziałam to tak cicho, że nie miałam pewności czy w ogóle to usłyszał.

Ale tak też zrobił. Zaprowadził mnie na miejsce pasażera, nie komentując tego, że zachlapie mu siedzenia. Nic nie powiedział, tylko mi pomógł. Wsiadł z powrotem na miejsce kierowcy i zaczął jechać. Widziałam, że się nad czymś zastanawiał. Widziałam jak ściskał ręce na kierownicy, knykcie mu pobielały. Był wściekły. Nie wiedziałam dokąd jedziemy. Nie wiedziałam czy mogę mu ufać. Może trafiłam na większe niebezpieczeństwo niż wcześniej. Ale przecież każdy mnie ostrzegał, włącznie z nim. Już raz mi pomógł więc teraz też to zrobi, prawda?

Kolejna łza spłynęła po moim policzku.

Przymknęłam powieki chcąc aby to wszystko było snem.

Godzinę wcześniej

- Czy to Mad Rose?! Nie mogę w to uwierzyć. Można autograf? Albo od razu zdjęcie? - powiedział James po otwarciu mi drzwi. Zaśmiałam się na jego zaczepkę, tym samym wchodząc do środka domu.

Przywitałam się z chłopakiem i zaczęliśmy rozmowę na temat dzisiejszej walki. Opowiedziałam mu o tym co Eve powiedziała na sam koniec występu, co skomentował śmiechem. Weszliśmy do kuchni, w której dym był widoczny gołym okiem.

- Wybacz, smażyłem coś i zapomniałem pilnować czasu. - wytłumaczył.

- A co takiego dzisiaj zaserwujesz? - zapytałam.

- O to się nie martw. Mam nadzieję, że lubisz niespodzianki. - uśmiechnął się czarująco, po czym sięgnął po paczkę papierosów na blacie. - Chcesz? - wyciągnął dłoń z fajkami w moją stronę.

- Nie, dziękuję. Nie palę.

- A to dlaczego? - zapytał zaciekawiony.

- Nie lubię tego zapachu. Kiedyś zapaliłam z kilka razy, ale to było pod wpływem emocji. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Chłopak kiwnął głową, po czym odpalił papierosa. Nie pasowało mi to, że przy mnie palił, ale przecież nie zabronię mu tego w jego własnym domu. Na szczęście nie stał blisko mnie, a podszedł do jedzenia na patelni. Wydawało mi się, że smażył kurczaka, ale nie miałam pewności.

want to see you again [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz