Witam wszystkich serdecznie!
Od czwartku zaczęłam praktyki więc może być ciężko z rodziałami w moim przypadku.
Mam nadzieję, że wyrobię ze wszystkimi rzeczami, które muszę robić, bo prawo jazdy jeszcze dochodzi.
A co u was?
Miłego dzionka życzę wszystkim 💚-Po prostu nieszczególnie dobrze skończyła się nasza znajomość jako dzieci i chyba dlatego taki jest - westchnąłem wchodząc z nim na górne piętro gdzie stał mój samochód.
-Jednak na siłę starasz się zdobyć jego uwagę. To nie działa tylko bardziej zniechęca go - powiedział i byłem tego w pełni świadomy, że moje ruchy nie są zbyt dobre pod względem zachowania Dante. Jednak nie sądziłem, że on to on, bo w końcu każdy może mieć tak na imię i do nikogo jednego nie jest to przypisane.
-Zdaje sobie z tego sprawę nie wiesz przypadkiem jak zrobić by stał się bardziej otwarty? - wiem, że zabrzmiało to bardzo głupio, ale znał go może trochę dłużej ode mnie. Nawet jeśli nie to wiedział kiedy, co i jak robi w końcu był jego szefem.
-Zaproś go gdzieś gdzie będzie czuł się dobrze - odparł na co zmrużyłem powieki gdy podał mi kluczyki do samochodu.
-A gdzie to jest? - spytałem nie do końca wiedząc jak odebrać jego radę.
-Na herbatę i ciastko - rzekł na co skinąłem głową, bo to brzmiało dosyć sensownie tylko czy on się zgodzi gdziekolwiek iść ze mną.
-Dzięki za radę - mruknąłem i patrzyłem się na samochód, którym miałem jechać.
-Dlaczego nie idziesz wziąć wozu? - spytał stojąc przy mnie i czułem ten jego wzrok na sobie, który próbował mnie przejrzeć na wylot.
-Jakby by ci to wytłumaczyć jakby mam zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - oznajmiłem drapiąc się po karku.
-To wyjaśnia tą lawetę, daj zawiozę go na dół - powiedział wyciągając dłoń w moim kierunku bym dał mu kluczyki i mimo iż nie powinienem mu ufać to jednak był policjantem. Więc położyłem mu kluczyki do dłoni by zjechał moją furą, a ja sam zszedłem na dół gdzie czekał Speedo.
-Nie dostałeś? - zapytał zaskoczony widząc jak schodzę bez auta.
-Montanha mi go sprowadzi na dół - oznajmiłem, a on tak po prostu zaczął się śmiać - z czego tak rżysz?!
-No rzeczywiście wziąłeś do siebie ten szlaban! - powiedział gdy w miarę się uspokoił, ale na szczęście przygotował wszystko by auto na spokojnie wprowadzić na tyły.
-A co innego mam zrobić? Nie chcę aby jedna rzecz spowodowała później kolejne problemy - oznajmiłem poprawiając swoje włosy i słyszałem ten ryk silnika gdy mój wóz zjeżdżał w dół. Nawet nie wiem kiedy policjant wysiadł z wozu rzucając mi kluczyki, które złapałem.
-Zbierajcie się stąd i wracajcie do swoich powinności - poprawił mundur i po prostu ruszył w stronę komendy więc może miał coś do roboty.
-Jedziemy, bo może mieć rację i ktoś możliwe, że czeka na naprawę samochodu.
-Jeszcze chłopaki przecież mieli być - wtrąciłem, ale on i tak schował wysuwane szyny. Chyba jednak nie miałem wyboru skoro stwierdził, że pora wracać, a to on prowadził więc decyzja była prosta. Nie chciałem wracać na piechotę na warsztat czy czekać na autobus, który mnie zawiezie.
Czas minął dosyć szybko, a nawet bym powiedział, że za szybko jak na mnie. Od momentu gdy powróciliśmy było kilka wozów do naprawy więc musieliśmy się wziąć mocno za robotę, a najgorsze jest to, że oni przy okazji planowali napad w którym nie byłem nawet brany pod uwagę.
CZYTASZ
Bądź mym drogowskazem
Fanfiction••Gdy przeszłość i przyszłość stykają się w teraźniejszości ••Kiedy zrobi się niebezpieczne dla wszystkich tych dobrych jak i złych ••Gdzie do miasta wracają ludzie, których nie powinno być ••Jak poradzić sobie z przeciwnościami losu gdy zdrowie up...