2. Tajemnicza przeszłość Dean'a Cartera

32 9 13
                                    


  Usiadłam przed ekranem komputera i wpisałam w wyszukiwarkę Dean Carter. Niestety niewiele to dało. Jedyne co mi się wyświetliło, to konto na facebooku oraz instagramie chłopaka. Weszłam na to drugie. Na profilu nie było zbyt wielu zdjęć. Jedno przedstawiało chłopaka całującego się z jakąś dziewczyną na tle fajerwerków. Spojrzałam na datę. 1.01.2016 r. czyli dwa lata temu. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Kliknęłam w oznaczony na zdjęciu profil dziewczyny. Melodie Roberts. Zaczęłam przeglądać jej profil. Miała dużo więcej postów od chłopaka. Na niektórych pozowała samotnie, na innych z innymi osobami, a na jeszcze innych z Deanem. Wróciłam z powrotem na profil chłopaka, na którym widniało jeszcze jedno zdjęcie. Brązowowłosy siedział na masce białego lambo razem z innych chłopakiem i szczerzyli się do aparatu. Zerknęłam na datę. 22.05.2018 r. Całkiem niedawno. Chwilę się zawahałam, ale ostatecznie zdecydowałam się zaobserwować Deana. Po paru sekundach przyszło mi powiadomienie, że chłopak prosi o możliwość obserwacji. Z lekkim uśmiechem na ustach zaakceptowałam ją, a po chwili wyłączyłam laptopa.

  Kiedy leżałam na łóżku przeglądając tiktoka, rozdzwonił się mój telefon. Uśmiechnęłam się na widok tego, kto dzwonił. Był to Max Campbell, największe ciacho w szkole, kapitan szkolnej drużyny koszykówki no i oczywiście mój chłopak.

- Cześć słońce, jak leci? – usłyszałam zaraz po odebraniu połączenia.

- Totalnie nie mam na co narzekać. Znowu siedzę sama w domu bo rodzice w firmie, Mia i Evelyn nie miały znowu czasu, dodatkowo zostałam opiekunką nowego ucznia. Normalnie żyć nie umierać – westchnęłam.

- Dalej nie mogę zrozumieć, dlaczego nadal się z nimi przyjaźnisz – prychnął – Już od dłuższego czasu mają w ciebie wywalone.

- Może żeby nie zostać sama jak palec?

- Palców jest pięć i nigdy żaden nie jest sam, więc to złe porównanie – parsknął – A poza tym, każdy jest ci gotów z ręki jeść. Jesteś miła, mądra i ładna. Wszyscy to cenią.

- Zapomniałeś dodać, że jestem także obrzydliwie bogata i większość z nich, chce to wykorzystać – mruknęłam.

- Ale ty masz pesymistyczne podejście do wszystkiego.

- Po prostu myślę realistycznie i przyszłościowo.

- W takim razie, czy twoje przyszłościowe myślenie, obejmuję spotkanie ze mną wieczorem?

- To zależy – uśmiechnęłam się leniwie i poczułam motylki w brzuchu.

- Myślisz, że ja, ty i wspólna kolacja w restauracji dobrze nam zrobi?

- Myślę, że tak.

- Pasuje ci godzina 17? – zapytał. Zerknęłam na zegar. Na ewentualne przygotowania, miałam tylko godzinę. Postanowiłam negocjować.

- 18? – zapytałam z nadzieją w głosie.

- Niech ci będzie. Do zobaczenia.

- Pa.

  Uśmiechnęłam się szeroko, na myśl o spędzeniu całego wieczoru z Maxem. Nasza znajomość kiełkowała już od początku liceum, ale dopiero w trzeciej klasie zdecydowaliśmy się na związek. Nie był on może długi, ale stabilny. Przy chłopaku czułam się dobrze i komfortowo. Nie musiałam nakładać maski i udawać kogoś kim nie byłam. Wiedziałam, że nie zależało mu na pieniądzach, ponieważ jego rodzice również należeli do osób z wyższych sfer. Chłopak miał jednak jedną zasadniczą wadę. Czasami był zbyt wylewny i na siłę starał się stworzyć słodko pierdzący, książkowy związek. Oczywiście miało to także swoje zalety, ale zdecydowanie więcej wad.

  Stanęłam w garderobie, niezdecydowana w co mam się ubrać. Nie chciałam nic wyszukanego, ale nie chciałam także nic zbyt zwyczajnego. Po paru minutach stania i gapienia się w ścianę sięgnęłam po biały sweterkowy golf, czarną skórzaną spódniczkę, czarne rajstopy oraz czarne szpilki. Zdecydowałam się na golf, ponieważ mimo, że był dopiero początek września, wieczory były już iście jesienne.

  Byłam w trakcie ubierania rajstop, kiedy po raz kolejny dzisiejszego dnia, rozdzwonił się mój telefon. Przerwałam wykonywaną czynność i chwyciłam do ręki urządzenie. Dzwonił ojciec. Było to dosyć rzadkie zjawisko. Rozmowy telefoniczne odbywałam głównie z matką, która tłumaczyła mi, dlaczego będą musieli zostać dłużej w firmie lub na wyjeździe służbowym, ewentualnie dawała wskazówki co powinnam ogarnąć w czasie, kiedy ich nie będzie. Ojciec fatygował się żeby do mnie zadzwonić, kiedy matka naprawdę nie miała jak tego zrobić, co jak wspomniałam wcześniej, zdażało się niezwykle żadko, praktycznie nigdy. Nacisnęłam zieloną słuchawkę ciekawa, co moi rodziciele mają mi do przekazania.

- Avery, jesteś tam ? – usłyszałam lekko zachrypnięty głos ojca po drugiej stronie połączenia.

- Jestem – westchnęłam cicho – Stało się coś, że do mnie dzwonisz?

- Musiało się coś stać? – udał zdziwienie – Dzwonię zapytać czy masz jakieś plany i przy okazji poinformować, że wrócimy z matką późno i żebyś się nie martwiła i na nas nie czekała – powiedział prawie na jednym wydechu.

- Tak, mam plany. Wychodzę z Maxem do restauracji i jasne, rozumiem, że praca was potrzebuje bardziej odemnie – mruknęłam rozczarowana, ponieważ naiwnie sądziłam, że uda mi się dzisiaj spędzić z nimi nieco czasu.

- Avy – westchnął męczeńsko – Wiem, że obiecaliśmy wracać najwcześniej jak to możliwe, jednak robota sama się nie zrobi. Cieszę się, że umiesz sobie zaplanować czas i mam nadzieję, że jesteś wystarczająco dorosła, aby zrozumieć naszą sytuację.

- Tak..

- W takim razie, jeżeli wszystko mamy załatwione możemy się chyba pożegnać.

- Tato? – wtrąciłam zanim zdążył się rozłączyć – Mogę cię o coś, a raczej o kogoś zapytać?

- Oczywiście.

- Co wiesz o Deanie Carterze?

- Człowiek świat – prychnął ojciec – Został wyrzucony z poprzednich trzech szkół, przez problemy z używkami i alkoholem. Dodatkowo miłośnik szybkiej i niebezpiecznej jazdy w nielegalnych wyścigach. Nie muszę chyba wspominać, że z prawem i policją też mu nie po drodze. Podsumowując. Nikt ważny i godny twojej uwagi. Nie zapytam dlaczego ciekawi cię jego temat ponieważ ci ufam i wierzę, że nie zrobisz nic głupiego. Muszę kończyć bo matka mnie potrzebuję. Kocham cię, do zobaczenia w domu – i się rozłączył kończąc tym swój monolog.

  Z głową zajętą informacjami o Deanie, dokończyłam szykowanie na kolację. Punktualnie o 18 dostałam wiadomość od Maxa, że czeka na mnie pod domem. Ubrałam cienki beżowy płaszcz do którego kieszeni wsunęłam telefon oraz paczkę chusteczek i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.

  Moje dobre nastawienie na kolację zniknęło w momencie, w którym dowiedziałam się, że jednak nie mamy być na niej sami. Okazało się, że mój jakże cudowny chłopak, umówił się także z chłopakami z drużyny i dziwnym trafem zapomniał mnie o tym poinformować podczas naszej rozmowy telefonicznej. Czułam się tam, jak piąte koło u wozu. Nie zliczę ile to już razy wypominałam Maxowi, że nie mam ochoty uczestniczyć w spotkaniach z jego drużyną, ponieważ ich tematy całkowicie mnie nie interesują, ale on jak zwykle musiał postawić na swoim.

  Przy wcześniejszym opisie chłopaka zapomniałam wspomnieć o jego największej wadzie. Wydaje mu się, że zawsze wszystko wie lepiej. Nawet, kiedy mówiłam mu o moich odczuciach, on dalej wiedział lepiej, bo przecież kurwa siedział w mojej głowie i wiedział lepiej odemnie samej, co myślę na dany temat.

  Po jakże feralnej randce, kiedy wróciłam do domu, myślałam tylko o tym aby się położyć i jutro wstać z nową energią do życia. Było to jednak trudne zważając na fakt, że jutro miały się odbyć pierwsze lekcje i przez cały dzień, będę musiała chodzić z przyklejonym do ust uśmiechem, być nadmiernie miła dla wszystkich i pomagać wszystkim pierwszakom, które przyszły do naszej szkoły.

  Jedyną myślą, która wydawała mi się pocieszająca w tym wszystkim to ta, że może ponownie zobaczę nowego chłopaka i dam radę zamienić z nim parę słów, innych niż ta oficjalna gadka, którą słyszy każdy nowy uczeń naszej szkoły od trzech lat.

Diamentowe CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz