14. Dążenie do samorealizacji

8 2 0
                                    


– Dowiem się wreszcie czemu jesteś taka rozkojarzona? – zapytał już po raz setny tego dnia Victor.

– Nie wyspałam się poprostu – mruknęłam wyciągając z szafki książki na literaturę.

– Avery. Jeżeli nie chcesz mi mówić to to powiedz. Ale nie okłamuj mnie – powiedział poważnie.

– Przepraszam. Po prostu..

– No wyduś to z siebie.

– Nie pomagasz.

– Wiem.

– Wczoraj na imprezie najpierw przywaliła się do mnie była Gavina, a później..

– Spóściłaś jej wpierdol? – przerwał mi.

– Też – zaśmiałam się – Ale chodziło mi bardziej o to, że Carter mnie pocałował – dodałam już ciszej.

– ŻE CO?! DEAN CARTER CIĘ POCAŁOWAŁ?!

– Ciszej idioto. Cała szkoła nie musi wiedzieć – syknęłam kiedy wyłapałam parę pytających spojrzeń w drodze do klasy.

– No już dobrze – przewrócił oczami – Ale czy ty możesz mi powiedzieć jak to się stało.

– Uwierzysz mi jak powiem, że nie wiem?

– Nie.

– Chodź raz mógłbyś mi odpuści.

– Odpuścić to ja ci mogę gadkę moralizującą na temat picia do nieprzytomności w czwartek, a nie opowieść o tym jak jedno z większych ciach ze szkoły cię pocałowało. No kobieto. Szanujmy się – powiedział z wyrzutem na co się roześmiałam.

– No ale co tu opowiadać. Powiedział, że musi mi coś powiedzieć potem mnie pocałował i poszedł. Cała historia.

– Avery, co jak co, ale moja cierpliwość ma swoje granice. Albo mi tu wszystko wyśpiewasz od a do z albo się pogniewamy – uniósł jedną brew i założył ręce na piersi.

– Niech ci będzie – przewróciłam oczami – Wszystkiego dowiesz się w przerwie na lunch – dodałam kiedy wybrzmiał dzwonek i nauczyciel wszedł do klasy.

***

– No i po tym wróciłam do domu i poszłam spać. Ot cała historia – zakończyłam moje opowiadanie.

Pod pretekstem zebrania myśli, udało mi się namówić przyjaciela na rozmowę po lekcjach w naszej ulubionaj kawiarnii. Serwowali tam pyszne naleśniki z czekoladą i borówkami oraz najlepszą kawę w całym Nowym Jorku. Dekoracje też były zawsze adekwartne do danej pory roku, bądź zbliżających się świąt.

Jako, że rozpoczynała się jesień, całe pomieszczenie było w pomarańczowo, czerwono, żółtych barwach. Na szerokich oknach leżały poduszki oraz koce, a przy suficie wisiało setki listków. Na menu były narysowanie dyńki oraz kubki z gorącą czekoladą i piankami.

Mój przyjaciel siedział na przeciw mnie i z konsternacją wpatrywał się w pustą już filiżankę po kawie.

– Stara. Miałem szlaban na walone dwa dni, a ty w tym czasie przelizałaś się z Carterem? Czemu ja tego nie widziałem? – jęknął męczeńsko.

– Po pierwsze, nie przelizałam się z nim. Po drugie, nie było na co patrzeć – wywróciłam oczami – A poza tym. Czym ty się tak ekscytujesz?

– Bo Carter jest jedym z większych ciach w naszej szkole. W sumie to mógłbym zmienić dla niego orientację.

– Przesadzasz.

– Avy? To nie jest czasem Ashley? – szepnął już ciszej kiwając głową w stronę dziewczyny, która właśnie wstała od stolika za nami. Odwróciłam się lekko i zlustrowałam ją wzrokiem.

Diamentowe CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz