Usiadłam na łóżku leniwie się przeciągając. Przetarłam dłońmi twarz i uśmiechnęłam się lekko. Za oknem świeciło słońce i dało się słychać śpiew ptaków co końcem października szczególnie w Nowym Jorku było dosyć rzadkim zjawiskiem. Mój dobry humor zniknął jednak równie szybko co się pojawił i zastąpił go ucisk w żołądku oraz uczucie stresu.
Powodem tej diametralnej zmiany było przypomnienie sobie o planowanej, dzisiejszej wizycie chłopaków. Szczerze bałam się tego jak mogą zareagować moi rodzice, którzy byli do chłopaka bardzo pesymistycznie nastawieni.
Stanęłam w garderobie skanując wzrokiem jej wnętrze. Ostatecznie zdecydowałam się postawić na czarną bluzkę z dosyć dużym dekoltem, szerokie jeansy z czarnym paskiem oraz tego samego koloru botki na obcasie. Włosy postanowiłam spiąć klamrą i zrobić delikatny makijaż składający się z korektora, różu, rozświetlacza, tuszu do rzęs oraz bezbarwnego błyszczyka.
Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju gotowa na konfrontację z rodzicami. Na dole jednak czekała na mnie jedynie cisza i kartka na stole w kuchni, że musieli wyjechać na całą sobotę i wrócą dopiero w niedzielę na kolejną galę na której muszę się z nimi pojawić.
Westchnęłam trochę z ulgą, trochę z rozczarowaniem i opadłam na krzesło. Wiedziałam, że dużej ilości osób, które wiecznie mają dom pełny krzyków i chałasów marzy się taka samotność i pusty dom jaki mam ja. Jednak wbrew pozorom to wcale nie jest takie świetne. Wychodzenie rano do szkoły, wracanie do pustego domu w którym porozmawiać mogę co najwyżej z roślinkami podczas ich podlewania wcale nie jest świetne. Dużo bym dała, aby moi rodzice częściej byli w domu lub w razie poczucia samotności miała do kogo napisać lub zadzwonić i ta osoba by się zjawiła w przeciągu dziesięciu minut.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekran, a na moich ustach wykwitł delikatny uśmiech. Dzwonił Carter.
- Już się za mną stęskniłeś? – zapytałam przesłodzonym do ironii głosem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedział równie ironicznie.
- Czego myszeczko potrzebujesz? – ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Żebyś mnie koteczku schrupała.
- Dosyć! Już sam początek waszej konwersacji cringuje mnie bardziej od widoku mojej 86 letniej babci w bieliźnie – rzucił zdegustowanym głosem Gavin.
- Widziałeś swoją babcię w bieliźnie? – zapytałam rozbawiona przełączając rozmowę na głośno mówiący i wyciągając z lodówki zrobione wczoraj ciasto na naleśniki.
- Długa historia – mruknął chłopak.
- No dobra, a teraz całkiem serio. Dzwonicie w jakiejś konkretnej sprawie? – zapytałam wylewając ciasto na patelnię.
- Jedziemy właśnie do sklepu i miałem się pytać jaki alkohol na tą imprezę kupić – powiedział, a ja się zamyśliłam.
Wprawdzie nie miałam w planach żadnej imprezy, alee.. Może to nie taki zły pomysł. Dawno nie miałam okazji się rozerwać, a byłam ciekawa jak imprezuje tamta mniej zamożna część społeczeństwa. W dodatku chętnie poznałabym bliżej przyjaciół chłopaków. No może oprócz tej blondyny. Myślę jednak, że byłabym ją w stanie znieść, o ile nie kleiłaby się cały czas do Deana.
- Usnęłaś tam czy co? – moje rozmyślania przerwał głos chłopaka.
- Zamyśliłam się przepraszam. Jeśli chodzi o alkohol to możecie kupić piwo i jakieś soki do shotów. Wódkę i whiskey mam w domu pod dostatkiem.
- Jakieś przekąski?
- Jakbyście mogli – uśmiechnęłam się mimo, że oni tego nie widzieli.
- Tak jest szefowo – zaśmiał się blondyn.
![](https://img.wattpad.com/cover/364885156-288-k309935.jpg)
CZYTASZ
Diamentowe Cienie
Storie d'amore18 letnia Avery Vanderbilt ma wszystko, czego można zapragnąć - pochodzi z jednej z najbogatszych rodzin na Upper East Side, uczęszcza do elitarnego liceum i jej przyszłość wydaje się być już napisana diamentowym piórem. Jednak za błyszczącą fasadą...