Przetarłam oczy i gwałtownie podniosłam się do siadu lekko zaskoczona obecnością kogoś w moim pokoju. Uspokoiłam się dopiero po chwili kiedy dostrzegłam, że jest to jedynie ochroniarz. Wzięłam głębszy wdech, a na twarzy wykwitł mi grymas bólu. Od ostatniego zdarzenia minęło około półtorej tygodnia i nie wszystkie rany oraz siniaki zdążyły się zagoić przez co niektóre, gwałtowne ruchy nadal sprawiały mi ból.
Kiedy jakiś przechodzień zainteresował się nieprzytomną dziewczyną, trafiłam do szpitala i zawiadomiono moich rodziców oraz policję wszystko im powiedziałam. O sytuacji, która miała miejsce na domówce oraz o moim pobiciu. Od tego czasu ojca prawie nie widzę, matka chodzi zestresowana, mi został przydzielony ochroniarz. Nie narzekam jednak bo jest całkiem spoko i da się z nim pogadać. W dodatku jest tak wielki, że czuję się przy nim naprawdę bezpiecznie.
Frustrował mnie fakt, że nie wiem co się dzieje i co to za człowiek. Dlaczego postawił sobie za cel gnębienie mnie, co ojciec jest mu winien i co ja mam z tym wspólnego? Te pytania wżerały mi się w mózg i usilnie szukałam odpowiedzi na nie choć coś z tyłu głowy mówiło mi, że to nie jest dobry pomysł.
Gavin wręcz napastował mnie ilością wiadomości i telefonów, których nie odczytywałam ani nie odbierałam. Było mi z tego powodu głupio bo wiedziałam, że chłopak się martwił jednak całe wydarzenie i otoczka, która została wokół niego zrobiona było dla mnie zbyt stresujące oraz dołujące i nie miała ochoty na rozmowę o tym z kimkolwiek.
Po samym Deanie słuch zaginął. Chociaż może nie do końca. Ujmę to inaczej. Na instagrama codziennie wrzucał zdjęcia z przeróżnych imprez ale o mnie jakby zapomniał. Nie odpowiadał na telefony i nie odpisywał na wiadomości.
W pewnym momencie do mojej świadomości wdarła się myśl, którą przez ostatnie dni starałam się usilnie wyprzeć.. Wykorzystał mnie... Załatwił dzięki mnie swoje interesy i się zmył. Pieprzony dupek.
Ostatkiem sił powstrzymałam łzy. Wzięłam wdech aby się uspokoić i zeszłam z łóżka. Poinformowałam mężczyznę, że idę do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi, a następnie osunęłam się po nich na podłogę. Oparłam głowę o framugę, podciągnęłam nogi pod brodę, objęłam je rękami i zamknęłam oczy. Po moich policzkach spływały łzy, a ja starałam się utrzymać równomierny oddech.
Przełknęłam gulę w gardle zastanawiając się czego nie zauważyłam. Przecież było dobrze. Spędzaliśmy miło czas, ba! Nawet mnie pocałował. I to nie raz. Dlaczego więc po zdobyciu swojego celu jakim było napaść na Maxa odsunął się ode mnie? Czy ja naprawdę nie zasługuję na zbudowanie prawdziwej relacji?
Moje ciało zaczęło drżeć, więc objęłam się ciaśniej co niezbyt dużo dało. Moje ciało było zestresowane i przebodźcowane zarówno jak psychika. Otworzyłam oczy i przyłożyłam pięść do ust bo miałam ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak rozpaczliwym i rozdzierającym głosem, aby każdy usłyszał jak bardzo zraniona byłam. Mimo, że nasza znajomość nei trwała nie wiadomo jak długo, czułam się jakbym straciła osobę, która była ze mną przez lata.
– Panienko, wszystko w porządku?
– Tak, tak. Już wychodzę.
Powoli podniosłam się z posadzki i podeszłam do umywalki nad którą wisiało lustro i dokładnie się sobie przyjrzałam. Opuchnięta twarz, przekrwione oczy, blada i matowa skóra, suche usta. Jak na zawołanie przypomniała mi się sytuacja w której ostatnio tak wyglądałam.. Około dwa lata temu... Szybko odpędziłam jednak z głowy tę myśl.
Odkręciłam kran i przemyłam twarz parokrotnie lodowatą wodą, a następnie wytarłam ją ręcznikiem. Rozpuściłam i przeczesałam poplątane włosy, aby zapleść je w ładny, schludny warkocz. Rzuciłam sobie ostatnie, smutne spojrzenie w lustrze i przekręciłam zamek, wychodząc z łazienki.

CZYTASZ
Diamentowe Cienie
Romance18 letnia Avery Vanderbilt ma wszystko, czego można zapragnąć - pochodzi z jednej z najbogatszych rodzin na Upper East Side, uczęszcza do elitarnego liceum i jej przyszłość wydaje się być już napisana diamentowym piórem. Jednak za błyszczącą fasadą...