3. Pierwsze iskry

27 4 9
                                    


Szłam szkolnym korytarzem razem z Mią i słuchałam o tym, co ominęło mnie na ostatniej imprezie. Moim zdaniem Mason rzygający przez okno i Julie zdradzająca Chrisa nie było zjawiskiem, którego koniecznie chciałabym być świadkiem.

Nie imprezowałam często, choć dosyć to lubiłam. Robiłam to głównie wtedy, kiedy coś zaprzątało mi głowę i potrzebowałam od tego odpocząć. Stan upojenia alkoholowego, skutecznie mi w tym pomagał.

Po chwili przystanęłam razem z dziewczyną przy szafkach, aby wyjąć potrzebne podręczniki. Ja miałam teraz chemię, rudowłosa zaś matematykę.

- Powodzenia z pierwiastkami – rzuciłam na odchodne, kierując się w stronę sali w której miały się odbyć zajęcia.

Dzisiejszy dzień, zaczął się nad wyraz dobrze. Zdążyłam zjeść razem z rodzicami śniadanie i wypić ciepłą kawę. Dodatkowo dostałam ocenę pozytywną, za ostatnią klasówkę z angielskiego. Cały dzień spędziłam wyłącznie z Mią, ponieważ Evelyn rozłożyło przeziębienie, dlatego nie będzie jej w szkole najprawdopodobniej do piątku.

Weszłam do klasy i zajęłam swoje standardowe miejsce w środkowym rzędzie na samym końcu klasy. Mimo iż byłam przewodniczącą i moje oceny nie miały nic do zarzucenia, nie lubiłam robić wokół siebie szumu większego, niż było to potrzebne.

Chemię miałam z profesorem Ficketem, który miał już swoje lata. Mimo, że powinien już odejść na emeryturę, nadal uczył w naszej szkole, ponieważ jak uważał, jego ciało może jest już stare ale umysł nadal młody. Niezbyt rozumiałam jego zamiłowanie do pracy z ludźmi w naszej szkole. Większość z nich to były osoby, które miały wysoko postawionych rodziców i żeby nie zepsuć ich renomy przykładali się do nauki, ale też nie zawsze. Woleli imprezować, a czyjeś życie zawsze było ciekawsze od ich własnego.

Wypakowałam wszystko co myło mi potrzebne i aby zbić czas, zajęłam się przeglądaniem instagrama.

Parę chwil później poczułam ruch obok mnie. Nie podniosłam wzroku będąc pewna, że jest to jak zwykle mój chłopak.

- Hej – rzuciłam nie przerywając oglądania insta story moich przyjaciółek.

- Cześć – usłyszałam w odpowiedzi. Nie był to jednak głos Maxa. Podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się poznany wczoraj chłopak. Dzisiaj także nie miał na sobie mundurka, a czarną bluzę i niebieskie jeansy z dziurami na kolanach.

- Wiesz, że za nieprzestrzeganie regulaminu mogą kazać ci powtórzyć klasę lub wyrzucić ze szkoły? – zapytałam mierząc chłopaka wzrokiem.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz – przewrócił rozbawiony oczami – Poza tym. Nie oszukujmy się. Widzisz mnie w czymś takim? – zapytał wskazując głową na chłopaka siedzącego przed nami. Lekki uśmiech wpłynął na moje usta kiedy spróbowałam go sobie wyobrazić w mundurku. Był to doprawdy śmieszny obraz.

- Totalnie nie – zaśmiałam się.

Dean już otwierał usta aby mi coś odpowiedzieć ale przeszkodził mu wchodzący do klasy nauczyciel. Lekcja się zaczęła i oboje skupiliśmy się na tym co mówił nauczyciel. Po około 15 minutach drzwi do klasy otworzyły się i stanęła w nich sylwetka mojego chłopaka.

- Panie Campbell – nauczyciel przeniósł na niego wzrok – Chyba pan wie, że ja nie toleruję spóźnień, więc lepiej niech pan ma jakąś sensowną wymówkę. Proszę siadać – rzucił surowo.

Chłopak ruszył w stronę końca Sali zapewne aby usiąść na miejscu obok mnie. Kiedy jego wzrok spoczął na chłopaku który już tam siedział, zacisnął usta w cienką linię. Jego oczy gdyby mogły, byłam pewna, że rzucałyby gromami. Po chwili namysłu odwrócił się i usiadł w ławce obok Ashley. Szmaciarz. Wiedział, że jej nienawidzę.

Ashley Rivers. Wysoka dziewczyna o czarnych oczach i zielonych oczach. Moja największa rywalka od początku high school. Już od pierwszych dni w tym budynku miała do mnie niemy problem. Kiedy jednak posądziła mnie o kradzież, miarka się przebrała. Na szczęście udało mi się udowodnić swoją niewinność ale od tamtego czasu konkurowała ze mną w każdej dziedzinie. O Maxa również. Nie zliczę ilę razy mówiłam mu jak bardzo jej nienawidzę, a on teraz poszedł i postanowił z nią usiąść aby zrobić mi na złość.

Wszystko się we mnie zagotowało kiedy odwróciła się w moją stronę i posłała mi zwycięski uśmiech który miał mówić, że wygrała. Że Max, mój chłopak wybrał ją, nie mnie.

- Wydawało mi się, czy najpierw ten chłopak wyglądał jakby chciał mnie zabić, a później ty spiorunowałaś tą dziewczynę jakby twoim jedynym marzeniem było aby oglądała kwiatki od spodu – szepnął do mnie lekko rozbawiony.

- Nie wydawało ci się – odszepnęłam i odwróciłam głowę aby patrzeć wszędzie tylko nie na tamtą dwójkę.

- Twój chłopak i jego była?

- Mój chłopak i jego niedoszła była – mruknęłam.

- Chuj z niego – parsknął Carter – On musi pokazać, że jest zły bo usiadłaś z kimś innym niż z nim. Musi mieć naprawdę przerośnięte ego.

- Uwierz, ma.

- Moi drodzy, proszę o uwagę! – podniósł nieco głos profesor – Jako, że dopiero zaczął się nowy rok szkolny, postanowiłem dać wam szansę na zdobycie praktycznie darmowej, pozytywnej oceny. W parach, tak jak siedzicie w ławkach przygotujecie referat. Temat wylosujecie przy wyjściu z klasy. Na zrealizowanie go macie cały miesiąc. To tyle na dzisiaj. Żegnam – zakończył swój monolog równo z dzwonkiem.

- Czyli jesteśmy skazani na siebie przez następne dwa tygodnie ptaszyno. Mam nadzieję, że Campbell nie wpadnie w szał i nie będę musiał wąchać kwiatków od dołu – parsknął śmiechem, a ja zmarszczyłam brwi rozbawiona określeniem jakim mnie nazwał.

- Masz rację. Ale ptaszyna? – również zachichotałam.

- Kojarzysz mi się z takim wolnym, młodym ptakiem, który właśnie przeżywa swoje najlepsze lata – wyszczerzył się.

- Jasne – odparłam, a na moje policzki wpłynął lekki rumieniec.

- Oho, o wilku mowa – mruknął chłopak już mniej zadowolonym tonem patrząc w punkt za mną. Odwróciłam się. W naszą stronę zmierzał Max. Mocno wkurwiony Max.

- Musimy pogadać. Teraz – rzucił stanowczo łapiąc mnie za ramię.

- Wydaje mi się, że nie mamy o czym. Wszystko powiedziałeś swoim zachowaniem.

- Ojej. Będziesz teraz zgrywać wielce obrażoną, bo usiadłem tam gdzie było miejsce, po tym jak ten palant, zajął moje?

- Po pierwsze, nie nazwy ja go tak – stanęłam w obronie chłopaka – Po drugie, było mnóstwo wolnych miejsc, ale twoje ego nie mogło znieść tego, że usiadłam z innym chłopakiem więc postanowiłeś zrobić mi na złość siadając z pierdoloną Ashley! – warknęłam – Do tego, robimy projekt w parach, przez co masz z nią spędzić następny miesiąc. Bardzo dobrze wiedziałeś, że jej nienawidzę i jej obecność działa mi na nerwy!

- Nie ufasz mi – prychnął z niedowierzaniem.

- Owszem. Straciłeś moje zaufanie w momencie w którym tam z nią usiadłeś uśmiechając się w ten swój chory sposób i tym samym pokazując, że wybrałeś ją. Nie mnie!

- Wiesz co? Nie mam już siły znosić tych twoich wszystkich humorków i bezpodstawnych problemów do ludzi.

- Chcesz zerwać – szepnęłam z niedowierzaniem – Przez tą pieprzoną szmatę, chcesz ze mną zerwać? – zacisnęłam ręce.

- Dokładnie tak. A pieprzona to ona dopiero będzie. Mam już dość tego, że jesteś taka nietykalna – prychnął – Żałuję, że zmarnowałem na ciebie tyle czasu – dokończył chłopak po czym rzucił mi pogardliwe spojrzenie i odszedł, a ja przypomniałam sobie o obecności Deana.

- Przepraszam, że musiałeś tego wszystkiego słuchać – mruknęłam – Muszę iść – dodałam jeszcze i wyminęłam chłopaka zmierzając w stronę wyjścia ponieważ czułam, że jeśli jeszcze chwilę będę tam stała, całkowicie stracę panowanie nad sobą i swoimi emocjami.

Diamentowe CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz