Arabia... ~ Neymar x Zalewski

✧Meczyk✧

***

Pov: Nicola Zalewski

Nadszedł dzień meczu. Szczerze? Nie chcę mi się... W sumie to i tak pewnie będę siedział na ławce. Bo nie przewiduje innej opcji. Ale jakby nie patrzeć, będę musiał się rozgrzewać, lub przynajmniej udawać, a w najgorszym wypadku, jak te menele nie będą sobie radzić to wejść na te jebane boisko. Jeszcze Neymar będzie ruszać dupę na ten mecz. Wielki kibic kurwa. Ja naprawdę nie wiem po co... Mogłem grać w jakieś 3 lidze...

- Siemka.

Powiedziałem do Bove. On chyba nie dowierzał, że mnie widzi. Tak kurwy. Wydostałem się z innego uniwersum. Jego akurat nie było wczoraj na treningu. Nie wiem z jakich przyczyn. W sumie to ponad połowy nie było wczoraj. Chyba sobie jaki melanż urządzili.

- Ty żyjesz?

- Nie kurwa. Umarłem.

- Widziałeś De Rossi'ego? Przed stadionem, albo gdzieś tam?

- Nie. A co?

- Miałem z nim porozmawiać przed meczem. Z tobą w sumie też chciał.

- Cooo? A po jakiego chuja ze mną? Nie mógł na wczorajszym treningu?

- Najwyraźniej nie. Ooo. Idzie.

No i pojawił się. Zaczynałem się bać, bo byłem pewien, że chce mnie opierdolić. Ale nie tym razem.

- Nicola! Mam dla ciebie świetne informacje! - De Rossi.

- Jakie? - Zalewski.

- Dzisiaj w wyjściowym składzie. - De Rossi. - A dla ciebie Bove niestety nie mam dobrych wieści...

Boże... Co go opętało? Aż nie dowierzam... Mam halucynacje?

***

Weszliśmy na murawę się rozgrzewać. Z daleka widziałem Neymar'a. Machał mi. Kurwa. Zniknie.

- Nico? - Bove.

- Co? - Zalewski.

- Wydaje mi się, czy tam jest Neymar? - Bove.

- Wydaje. Przecież co on miałby tu robić? - Zalewski.

- Nie no... To na pewno on! - Bove.

- A ja cię zapewniam, że... - Zalewski.

- Macha do ciebie. - Bove.

- Nieee. To na pewno nie do mnie. - Zalewski.

- Czyli jednak to on? - Bove.

- BRAĆ SIĘ DO ROBOTY! - De Rossi.

_______________________________________

Nie wiem, czy dawałam informację, czy ktoś z Romy widział Nicolę i Neymar'a razem, ale uznajmy, że nikt ich nie widział.

Przepraszam, za długi czas bez rozdziałów