Arabia... ~ Neymar x Zalewski

✧Pestka✧

Pov: Zalewski

- Ney?

- No co tam?

- Muszę ci wyznać... Że nie ma ani czekoladowych, ani truskawkowych lodów.

- Serio? Nie możliwe.

- No jednak możliwe. Jakieś inne ci wziąć?

- Nieee. Ja bym chciał takie.

- Czyli mam iść w dalsze poszukiwania?

- Nooo. Najlepiej by było.

Nie jestem zadowolony tym faktem. Nie chcę mi się iść dalej, ale dobra. Co mi szkodzi? Udałem się do kolejnego sklepu. Chciałem jak najszybciej z niego wejść i wyjść, ale po tych kolejkach... Sądze, że z półgodziny tu po będę. Miałem się kierować do zamrażarników, lecz odebrałem telefon od Neymara. Tym razem to on dzwonił.

- Słucham.

- Kupiłeś te lody?

- Jeszcze nie.

- Świetnie. A mógłbyś mi kupić jeszcze truskawki?

- No mogę. Zaraz po nie pójdę.

- Ale nie takie ze sklepu. Takie z rynku.

- Jaka to różnica? Wystarczy, że kupię ci truskawki, a jakie to już nie ważne.

- Wielka i ważne. Poszedłbyś? Proooszę!

- Nie. Jest tak gorąco, a tam jest pewnie od chuja ludzi.

- No... Ale mi się nie opłaca iść taki kawał drogi tam, a ty jesteś w pobliżu.

- Nienawidzę cię.

- Ale pójdziesz?

- Pójdę.  

- Ja też cię kocham.

Coś go chyba pojebało. Boję się tego co jeszcze wymyśli... Udałem się na ten rynek. Jako iż lody, by mi się rozpuściły, to muszę jeszcze po nie wrócić. Miałem rację. Ludzi tu było więcej, niż w Biedronce, kiedy jest promocja na piwo. Odszukałem pierwsze, lepsze stanowisko z truskawkami. Chyba te mogą być.

- Ooo, cześć Nicola! Co tam? - Bove.

Jego tu kurwa brakowało... Co mnie jeszcze dzisiaj dobije?

- A nic takiego. - Zalewski.

- Mhm. Po co tu przyszedłeś? - Bove.

- Po truskawki. - Zalewski.

- Co? Przecież ty nie lubisz truskawek. - Bove.

- Nikt nie powiedział, że kupuję je dla siebie. - Zalewski.

- Dla twojego chłopaka? - Bove.

- Dokładnie. Dla Neymara. - Zalewski.

- Czekaj. CO!? Ty serio z nim jesteś?

- Noo. Jestem.

Edoardo, aż zaczął się dusić pestką od wiśni, którą jadł. Szok i niedowierzanie.