- Chodź ze mną - usłyszałam jego głos tuż przy swoim uchu. Przeszedł mnie nagły dreszcz, który wprawił mój mózg w osłupienie.
Czy takich właśnie słów spodziewałam się po tym, czego zażądał wczorajszego dnia w swoim domu? Z pewnością nie, ale czy mogłabym mu kiedykolwiek odmówić?
Odpowiedź zaskakująco była prosta.
Oczywiście, że nie.
Mogłam dla niego zabić i i zostać zabita tylko dlatego, że on by mnie o to poprosił. Był dla mnie wszystkim. Marzeniem, które chciałam spełnić, o miłości na całe życie.
Tego właśnie chciałam, więc nawet nie zdziwiło mnie to, gdy wziął moją dłoń w swoją, ciągnąc mnie do wyjścia na korytarz. Szłam za nim jak jakiś francuski piesek. Podążałam za swoim panem, nie patrząc nigdzie.
Wystarczało mi to, że znów czuje jego dotyk na swojej skórze. Ciepło, które rozlewa się w moim ciele, było tak bardzo znajome. Tęskniłam za tym co miałam przy nim. Tak kurewsko bardzo.
Wsiedliśmy do windy, która zabrała nas na dwudzieste piętro. Podczas całej drogi na górę, żadne z nas się nie odezwało. Może tak było lepiej?
- Ufasz mi? - kolejne pytanie, którego się nie spodziewałam.
Od jakiś pięciu minut dzieję się wszystko, czego nigdy bym się nie spodziewała. To nie mogło być takie proste. Nie ma opcji, że wybaczył mi to wszystko, skoro nawet nie znał całej historii.
Coś mi tu nie grało, ale mój mózg w tamtej chwili nie działał. Liczyło się wtedy to, że on jest przy mnie. Dosłownie mnie dotyka.
Stałam tak przez chwilę, wpatrując się w jego plecy. Dlaczego nie patrzył mi w oczy, skoro zadawał tak znaczące pytanie? To wszystko wyglądało tak bardzo nierealnie.
- Znasz odpowiedź na to pytanie - szepnęłam, nie chcąc zburzyć tej chwili.
Chciałam zostać w niej jak najdłużej.
- Dobrze - odparł, wyswobadzając dłoń z mojego uścisku. Poprawił marynarkę, wciąż się nie odwracając. Dopiero wtedy dostrzegłam, że stoimy przed jakimiś drzwiami. - Zostań tu, a gdy usłyszysz pozwolenie wejdź, dobrze?
Skinęłam głową. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że on przecież tego nie widział. Szybko się zreflektowałam, odpowiadając mu na rozkaz.
- Dobrze.
Wszedł przez drzwi, zostawiając mnie na zewnątrz. Patrzyłam się tępo w kawałek drewna, wyczekując aż się odezwie, abym mogła wejść. Nie wiem ile tak stałam, ale czas mi się cholernie dłużył.
Nie mogłam też spędzić tutaj cholera wie ile czasu, bo na dole znajdowali się moi przyjaciele. Przynajmniej miałam taką nadzieję, że już przybyli, a to oznaczałoby, że mogą zacząć mnie szukać.
- Wejdź!
Usłyszałam stłumiony krzyk. Oblał mnie zimny pot. Nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić. Czy był to dobry pomysł? Pewnie nie. Natomiast byłam pewna, że Michael mnie nie skrzywdzi. On taki nie był.
Żółć podeszła mi do gardła, nie chcąc mnie opuścić. Czułam jak cała się w środku trzęsę. Wyciągnęłam rękę, aby chwycić za klamkę i wejść do środka. Gdy byłam już bliska naciśnięcia jej, spanikowałam.
Serce biło, tak jakby przed chwila przebiegła maraton. Kurwa, nawet się nie ruszyłam!
Przymknęłam powieki opanowując oddech, a przynajmniej próbowałam to zrobić.
![](https://img.wattpad.com/cover/315911825-288-k568490.jpg)
CZYTASZ
IMAGINATION +18
Dragoste~ Ciosy od życia i bolesne doświadczenia pomogły nam dorosnąć ~ Dwójka ludzi, która kochała siebie nawzajem, lecz przez cały czas ktoś stoi im na drodze do szczęścia. Czy pomimo wyboru Isabelli, Michael będzie w stanie jej wybaczyć? Czy ich miłość p...